RECENZJA: VA “Born This Way Reimagined” (2021) (#1219)

Od samego pojawienia się na muzycznej scenie Lady Gaga lubiła zaskakiwać. Jednak cała era “The Fame” była niewinnymi przebierankami w porównaniu do tego, co przyszło w 2011 roku. Premiera albumu “Born This Way” była wielkim wydarzeniem w popowym światku, a najlepsze, co można o tym wydawnictwie powiedzieć, to to, że budził emocje i wywoływał burzliwe dyskusje. To było tsunami na stoickim popowym morzu. Okazjonalna epka “Born This Way Reimagined” jest raczej spokojną falą rozbijającą się zaraz o brzeg.

Już w 2011 roku artystka wyciskała z “Born This Way” ile tylko się da. Niezliczona ilość edycji albumu, krążek z remixami, box sety. Pewnym było, że tę najbardziej spektakularną erę swojej kariery Lady Gaga postanowi jakoś uczcić. Po cichu liczyłam na podrzucenie nam kilku kawałków, które wypadły przy ostatecznym kompletowaniu tracklisty. Mamy za to zestaw znanych od dekady piosenek, za których covery odpowiada grupka innych wykonawców.

Patrząc na skromną tracklistę tego albumu w oczy rzuciły mi się dwie rzeczy. Pierwszą jest postawienie na przeróbki głównie singlowych nagrań (a, i dla mnie nie podlega to dyskusji, najlepsze kawałki to te pozostałe), drugą obecność Kylie Minogue i Orvilla Pecka. Australijska gwiazda na warsztat wzięła “Marry the Night” jeszcze bardziej podkreślając opierający się upływowi czasu charakter kawałka. Wykonawca z nurtu alt-country przewrócił do góry nogami przebój “Born This Way” aranżując go na amerykańską, gitarową modłę. Takich momentów jak tego autorstwa Pecka oczekiwało się po tej reedycji.

Co jeszcze pozytywnie zaskakuje? Na dłuższą metę jedynie przeróbka “Highway Unicorn (Road to Love)”, za którą odpowiada tandem The Highwoman, Brittney Spencer i Madeline Edwards. Przesadzili ten kawałek na pop rockowy, ejtisowy grunt. Szaleństwem – choć delikatne wymykającym się spod kontroli – jest rozbuchany, lekko hip hopowo-gospelowy “Judas” w wersji Big Freedia. Zawodzi niesamowicie ckliwa interpretacja “You & I” Bena Platta. A-słuchalnym utworem jest dla mnie także “The Edge of Glory”. Nie lubię tej piosenki w oryginale, i nie podoba mi się ona jeszcze bardziej w kiczowatym disco proponowanym przez Years & Years – w samym wokalu Olly’ego Alexandra jest coś odpychającego.

Sporą wartością “Born This Way Reimagined” jest fakt, że zaproszeni przez Lady Gagę do współpracy artyści faktycznie tchnęli w te kompozycje część swojej osobowości i muzycznej indywidualności. Ciężko jednak powiedzieć, by wszystkie te covery wyszły ciekawie, intrygująco czy najzwyczajniej w świecie fajnie. Delikatnie czuć, iż ten projekt przygotowywany był na kolanie. Zdecydowanie chętniej przekonałabym się, jak dekadę później swoje piosenki odbiera Gaga i co by w nich zmieniła.

Warto: Born This Way & Highway Unicorn (Road to Love)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *