Open’er Festival 2022

Nie miałam w planach pojawiać się na Open’erze w 2020 roku. Nie interesowały mnie też za bardzo koncerty odbywające się w ramach ubiegłorocznego Open’er Park. Kiedy jednak zaczął doskwierać mi brak większych muzycznych festiwali zdecydowałam się na mniejszy krok – weekendowy bilet.

Organizatorzy festiwalu jeszcze nigdy nie mieli takiego pecha. Pandemia, która spowodowała zmiany planów wcześniej zabukowanych artystów (mało kto pewnie pamięta, ale w 2020 roku mieliśmy mieć pierwszy polski koncert Taylor Swift). W tym roku line up także powoli się sypał (nie zobaczyliśmy m.in. Doja Cat i The Chemical Brothers), ale kulminacja nieszczęśliwych wypadków nastąpiła właśnie w piątek. Nie chcę się długo nad tym rozwodzić – temat przeleciał kilka razy przez wszystkie możliwe media w Polsce. Od siebie tylko dodam, że mogę mówić o wielkim szczęściu, że w ogóle nie było mnie jeszcze wtedy na terenie lotniska. Niemniej jednak szkoda koncertów Sky Ferreiry i Dua Lipy.

Lekki pech nie opuszczał mnie i w sobotę. Przez olbrzymie korki i – taką odniosłam wrażenie – większą niż w poprzednich latach frekwencję zdążyłam na ostatni utwór wykonywany przez Jessie Ware – “Save a Kiss”. Ciężko w to może uwierzyć, ale zauroczona muzyką miksującej neo soul z (ostatnio) disco jestem od dobrej dekady, a nigdy jeszcze nie miałam okazji być na jej koncercie. I tym razem szansa została zmarnowana. Żałuję, bo tylko ta jedna kompozycja mi pokazała, że artystka wie co robić na scenie, by publiczność patrzyła tylko na nią.

Jessie może i nigdy wcześniej nie widziałam, ale za to miałam okazję uczestniczyć raz w spektaklu Cigarettes After Sex. W promieniach zachodzącego słońca senna, spokojnie sobie sunąca twórczość kapeli wybrzmiała szczególnie ładnie. Ich obecność na wielu festiwalach w tym roku jest dość zaskakująca. Zespół nie ma nowego materiału do zaprezentowania (ich występy bazują na nagraniach z debiutu lub krążka “Cry”), ale nie przeszkodziło to w zatapianiu się w miękkich dźwiękach poszczególnych numerów.

Jakiekolwiek zapadanie w sen nie było jednak wskazane, bo na głównej scenie swoje show zaczynał zespół The Killers – sobotni headliner. Był to pierwszy występ pochodzącej z Las Vegas grupy w Polsce od przeszło dekady. Od tego czasu dyskografia formacji powiększyła się o trzy krążki, lecz to nagrania ze starszych wydawnictw królowały. I właśnie wtedy łatwo było zdać sobie sprawę, że The Killers byli niegdyś maszynką do tworzenia alt-pop-rockowych przebojów z “For Reasons Unknown”, “Human”, “Somebody Told Me” czy w końcu “Mr. Brightside” na czele. Wszystkie te numery usłyszeliśmy w Gdyni, a dopełnieniem setlisty były takie utwory jak “The Man” (rewelacyjnie rozpoczynające koncert i wykonywane przy wystrzeleniu konfetti i… dolarów z podobizną członków grupy; czyżby nie słyszeli o szalejącej tu inflacji?), nośne “Run for Cover” czy “Caution”. I chociaż nigdy nie należałam do wielkich fanów The Killers, bawiłam się znakomicie.

Jednak nawet amerykańska kapela nie była w stanie zagrozić pozycji Dawida Podsiadło i Taco Hemingway’a. Przykład tych dwóch panów pokazuje, że w Polsce wciąż najchętniej słucha się polskiej muzyki. Przed paroma laty obaj wypełnili Stadion Narodowy, teraz podzielili się scenami. I tu pojawił się spory zgrzyt, gdyż bijący wszelkie rekordy popularności Podsiadło zażyczył sobie zaśpiewać na kameralniejszej Tent Stage, argumentując, że tam jego leśna muzyka zabrzmi lepiej. Podczas tych kilku piosenek, jakich miałam okazję posłuchać, zdałam sobie sprawę, że wolę Dawida w wersji studyjnej. Nowe, akustyczne aranżacje jego przebojów nie przypadły mi do gustu, więc chętnie odpuściłam i postanowiłam zająć dobre miejsce na Taco. Polski raper jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, choć ostatnie kompozycje nie robią takiej furory co starsze utwory. Open’erowy koncert przybrał formę best of’a, ze sporym naciskiem na nagrania wchodzące w skład upalnej “Pocztówki z WWA, lato ’19”. Z pozostałych krążków przypomniane zostały chociażby “ZTM”, “Dele”, “Następna stacja” i “Szlugi i kalafiory”. Niespodzianką było wspomnienie po projekcie Taconafide (“Tamagotchi”, “8 kobiet”) oraz “Wiatr”, w którym dokonana zmiana w tekście była nawiązaniem do piątkowego armagedonu i odwołanego show Dua Lipy. Z solowym występem Hemingway wrócił na Open’era po pięciu latach, i choć otoczka jego koncertów się nie zmienia (nadal na scenie towarzyszy mu laptop), całość nabiera światowego charakteru, a Taco staje się coraz bardziej charyzmatyczny.

One Reply to “Open’er Festival 2022”

  1. Wciąż ubolewam, że Open’er w 2020 się nie odbył, bo The Cure i Taylor Swift to byli moi must see. A jeśli chodzi o tegorocznego, to… zdecydowanie nie jest to comeback roku. 😀 Szkoda tej Duy (chyba najbardziej mnie zaciekawiła z całego line upu) i Ferreiry, no i szkoda, że nie zdążyłaś na Jessie Ware. Oby w przyszłym roku było więcej szczęścia.
    Pozdrawiam. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *