#1151 Taylor Swift “Evermore” (2020)

“Folklore” jest tą indie płytą Taylor, której potrzebowaliśmy, choć nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Liczę na ciąg dalszy – pisałam w recenzji albumu-niespodzianki, który w nasze ręce Swift oddała niecałe pół roku temu. Mimo wszystko myślałam, iż muzyka będąca efektem współpracy m.in. z Aaronem Dessnerem będzie tylko jednorazowym strzałem w dziesiątkę. 2020 rok nie zdążył się skończyć, a Amerykance zamarzył się ciąg dalszy tej folklorystycznej historii.

Bez dwóch zdań – nic mnie tak w ostatnich miesiącach nie zaskoczyło, jak artystyczna wolta Swift. Po inspiracjach muzyką pop, synth pop, r&b czy trapem nie ma już śladu. Wokalistka postanowiła wyciszyć się i zaszyć w głuszy, oraz po swojemu odkrywać chamber popowe, indie i folkowe dźwięki. Odnowiła kontakty z Jackiem Antoffem, a także nawiązała znajomość z Aaronem Dessnerem (The National) i Justinem Vernonem (Bon Iver). Między muzykami pojawiła się taka chemia, że te siedemnaście piosenek to było mało. Przygotowali kolejną porcję, która wydana została pod szyldem “Evermore”.

Lekki dreszczyk podniecenia przeszedł mnie, gdy zobaczyłam tracklistę płyty. Taylor nie tylko nagrała kolejny duet z Justinem Vernonem, ale także zaangażowała do współpracy zespoły Haim i The National. Perełką “Folklore” była chłodna kompozycja “Exile” z liderem Bon Iver. Tu ta dwójka spotyka się w jaśniejszej, nie tak dewastującej od środka piano balladzie “Evermore”. Szczerze mówiąc to moment albumu, który podoba mi się najmniej i sądzę, że dodanie do tak skromnego numeru osobliwego Vernona było niczym jeden krok za daleko. Cieszy obecność Matta Berningera wraz z całą ekipą The National. Jego baryton nadaje alt popowemu “Coney Island” jesiennego nastroju. Siostry Haim w moim ulubionym “No Body, No Crime” robią jedynie za chórki, lecz całość jest puszczającą oczko piosenką country (!) o zemście na niewiernym mężczyźnie. Żaden inny utwór na “Evermore” tak się nie wyróżnia.

No właśnie. Mniej tu niż poprzednio zachwycających nagrań, które mogłyby konkurować z magicznym “Mirrorball” czy ambientowym “Epiphany”. Nie zrozumcie mnie źle. “Evermore”, podobnie jak “Folklore”, zawiera najładniejsze i najbardziej mnie ruszające kompozycje, jakie Swift kiedykolwiek zarejestrowała. Poprzeczka zawisła jednak bardzo wysoko. Z nowej płyty podbieram dla siebie jeszcze takie utwory jak “Tolerate It”, “Cowboy Like Me”, “Dorothea” i “Marjorie”. Pierwsza z piosenek przede wszystkim zwraca uwagę cięższymi uderzeniami w klawisze pianina oraz emocjonalnymi wokalizami artystki. Druga eksploruje country-bluesowe klimaty. “Dorothea” ujmuje swą melodyjnością, a ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż taki numer na “Cleopatrze” mogliby mieć The Lumineers. “Marjorie” zaś jest pięknym, choć nieprzesadnie smutnym hołdem, jaki Taylor składa swojej zmarłej babci – operowej śpiewaczce, która zaszczepiła w niej pasję do muzyki. Pod koniec nawet możemy ją usłyszeć, co potęguje osobisty wydźwięk kompozycji.

Kto spodziewał się płyty-bliźniaczki, ten zdziwić się może z powodu obecności takich kawałków jak “Long Story Short”, “Gold Rush” czy “Closure”. Dwie pierwsze brzmią jak alternatywne wersje utworów, jakie wokalistka nagrać mogła z myślą o “Lover” czy “1989”. Są nowocześniejsze, chętnie wykorzystują przystępne, popowe melodie. Większe ryzyko Taylor podjęła w “Closure”. Flirtująca z elektroniką kompozycja przypomina o albumie “Sleep Well Beast” The National.

Płyta “Folklore” jest jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie krążków dobiegającego końca roku. W zawartych na niej piosenkach znalazłam siebie, a towarzyszące im mgliste, pozornie minimalistyczne aranżacje (skręcające w stronę m.in. chamber popu czy indie folku) trafiały w mój gust. “Evermore” jest niczym ta młodsza siostra, w której mniej dojrzałości i różnego rodzaju rozterek, a więcej naiwności i prostoduszności. A także patrzenia w przyszłość z większą dozą nadziei. Przekłada się to na kompozycje które są znacznie lżejsze, cieplejsze i nie tak smutne. O ile “Folklore” chętnie na ten tytułowy folk zerkało, tak na “Evermore” Taylor Swift odkrywa głównie świat alternatywnego popu. W wielu utworach przypomina samą siebie z czasów pierwszych płyt, przez co odebrać ten krążek można jako te obiecane rejestrowanie debiutu od nowa. Warto posłuchać, lecz dla mnie poprzedni album pozostaje niepokonany.

Warto: No Body, No Crime & Dorothea

___________________

Fearless Speak NowRed1989ReputationLover Folklore

7 Replies to “#1151 Taylor Swift “Evermore” (2020)”

  1. Teraz to ja powinienem powiedzieć: “szybko napisałaś tę recenzję” 😉 Myślę, że w przypadku “evermore” atmosfera nowości się zużyła, bo oba albumy są w zasadzie dosyć do siebie podobne. I tak naprawdę jeden “folklore” by wystarczył na jeden rok, nie było sensu przesadzać z kolejną godziną muzyki. Moje faworyty to “’tis the damn season” i “closure”.

    Pozdrowienia! 🙂

  2. Jak dla mnie trochę odcinanie kuponów od poprzedniego sukcesu, albo na siłę przypinanie sobie lekko “alternatywnej” łatki. Myślę, że fani “folkloru” dostali fajny świąteczny prezent, a reszta pewnie “troszkę” się wyziewała w pewnych chwilach. Ale parę dobrych momentów jest, a te dwie piosenki, które wymieniłem powyżej nawet przyjemnie mnie zaskoczyły. Więc już nie narzekam 😉

  3. Nie wierze w to co widzę, kiedy czytam recenzje i komentarze. Naprawdę super? Naprawdę arcydzieło? Jeszcze te liryczne teksty? No i ma swój styl inny niż folklore Ha Ha. Taylor intryguje mnie, bo zwyczajnie zastanawiam się skąd się wziął jej fenomen. Na poprzedniej płycie zamiast 20 utworów wystarczyło nagrać 4 słownie cztery, bo wszystkie były takie same i na trzecim się zasypiało. Pamiętam jak latem bujałem się w hamaku i obudziłem się na 9 utworze (nie piszę o tytułach bo nie spamiętam) i do 12 byłem nasłuchany tak, że więcej już tego nie włączyłem. Teraz dowiaduje się, że “gwiazda” poszła o krok dalej i nagrała… to samo tylko, że ciąg dalszy. Włączyłem i usiadłem (dosłownie i w przenośni). Przecież ona od dwóch albumów śpiewa tą samą piosenkę. Czy tego wy nie słyszycie? Czy jest odgórne jakieś zalecenie wytwórni, żeby takie gówno nazywać arcydziełem? Chcesz być Artystą? Pisz przeboje! Lady Gaga, Kylie Minogue to nagrały płyty, ale na miłość boską nie to……………….

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *