RECENZJA: Sabrina Carpenter “Emails I Can’t Send” (2022) (#1321)

W chwili gdy piszę ten tekst, moja skrzynka mailowa pokazuje mi, że w przeciągu półtora roku wysłałam ponad sześć tysięcy wiadomości. Sabrina Carpenter księgową w korpo jednak nie jest, więc maile nie są atrybutem jej pracy zawodowej. Jak sama jednak przekonuje w tytule swojej najnowszej płyty, “Emails I Can’t Send”, kilka napisała, choć nie była pewna, czy nie lepiej zostawić te wiadomości dla siebie. W połowie lipca kliknęła jednak wyślij i nie było już odwrotu. Słowa Sabriny poszły w świat.

Urodzona w 1999 roku Carpenter jest postacią z tej samej bajki co niegdyś Miley Cyrus, Demi Lovato czy Selena Gomez. Zaczynała od gry w serialach i filmach, by chwilę później podpisać kontrakt z Hollywood Records i wydać z jej ramienia kilka płyt, które pełne były niezwracającego na siebie zbytniej uwagi radiowego, popowego grania. Większą popularność Sabrina zawdzięcza małemu skandalowi, który wybuchł na początku 2021 roku. W swoim przeboju “Drivers Licence” o kradzież chłopaka oskarża ją Olivia Rodrigo. Odpowiedzią Amerykanki było nagranie “Skin”, lecz nie pomogło to w powstrzymaniu fali hejtu, jaki wylał się na Carpenter. Gdy ucichło, wokalistka była gotowa na powrót na scenę.

Jeśli ktoś szuka na “Emails I Can’t Send” piosenek, w których Sabrina odnosi się do romansu i postanawia wbić szpilę Rodrigo, ten nie ma co szukać na krążku większych sensacji. Temat otwiera i jednocześnie zamyka utwór “Because I Liked a Boy” – utrzymana w eleganckim, popowym klimacie kompozycja, w której artystka opisuje swoje uczucia towarzyszące nagonce mediów i fanów Olivii. Jest w tym tak szczera i prawdziwa, że od pierwszego usłyszenia uznaję piosenkę za najlepszą ze wszystkich zawartych na albumie. Konkurencji nie ma jednak sporej, bo “Emails I Can’t Send” nie jest płytą pełną wyśmienitych numerów, lecz krążkiem równym i świetnie wykonanym, choć nie wywołującym u mnie żadnego trzęsienia ziemi. Sabrina postawiła na lekko wycofany pop, czasem muskany tanecznym bitem, innym razem folkiem czy country. Podobne patenty znamy z ostatnich dokonań wspomnianej już Olivii Rodrigo, ale także Lorde, Billie Eilish, Gracie Abrams czy wielu starszych numerów Taylor Swift.

Rozpoczęcie albumu także robi wrażenie. Zaaranżowany na pianino utwór tytułowy buduje napięcie i wprowadza nas do osobistego świata Carpenter. Ładnymi balladami są również folkowe “How Many Things” i smyczkowe “Decode”, podczas gdy gitarowe, wzbogacane ni stąd ni zowąd trąbkami “Skinny Dipping” wygląda nieco infantylnie. Zaskakująco sporo jest tu jednak żywszych kompozycji, spośród których wybijają się takie kawałki jak agresywniejsze, kładące akcent na bas “Vicious”; disco popowe “Read Your Mind” czy błyszczące, zmysłowe “Bet U Wanna” (mój taneczny faworyt!). W połowie zawieszone są za to inspirowane country popem “Already Over” i “Bad for Business” (te rozmyte, nieco zaspane wokale Amerykanki brzmią bardzo uroczo). Dziwaczną, niezbyt udaną hybrydą popu i r&b otrzymujemy pod tytułem “Nonsense”.

Pierwsza płyta Sabriny Carpenter nagrana dla poważniejszej wytwórni (Island) sporo obiecywała. Wokalistka zapowiadała “Emails I Can’t Send” jako album brutalnie szczery i pełen osobistych wyznań. I faktycznie – w tekstach Sabrina odsłania się przed nami jak nigdy wcześniej, przeistaczając się z młodocianej piosenkarki w świadomą kobietę, która sporo przeszła i ma odwagę o tym nam zaśpiewać. Nieco gorzej wyszło ubranie jej historii w dźwięki, gdyż kompozycje zlewają się ze sobą, a samo ich wykonywanie przez Carpenter tym słodkim, wciąż dziewczęcym głosem nie pozwala brać ich do końca na poważnie. Mimo wszystko “Emails I Can’t Send” to krok w dobrym kierunku. Już teraz warto wypatrywać kolejnych maili od Amerykanki.

Warto: Because I Liked a Boy & Bet U Wanna

3 Replies to “RECENZJA: Sabrina Carpenter “Emails I Can’t Send” (2022) (#1321)”

  1. Tytuł wydawnictwa skojarzył mi się z tą piosenką Britney Spears “Email My Heart”, która zawsze wydawała mi się być reliktem czasów, ale w sumie to emaile z użycia nie wyszły. 😀 “Bet U Wanna” jest fajne, ale wątpię bym sięgnęła po całość.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

    1. Faktycznie, zapomniałam, że BS miała takie nagranie 😀 Odświeżyłam je sobie i niech zostanie tym reliktem przeszłości.

Odpowiedz na „Patryk TarachońAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *