Powrót do lat 90. przy dźwiękach takich kapel jak U2, Mazzy Star czy Alice in Chains. Trochę wakacyjnych klimatów. Erykah Badu w gościach u jednej z raperek. Zaskakująco pozytywny powrót grupy Kings of Leon. Te i inne kompozycje towarzyszyły mi w maju.
U2 THE FLY (1991)
Maj mógł nam przynieść wiele ciekawych premier, jednak żadna z płyt nie wracała do mnie z taką częstotliwością co przeszło trzydziestoletnie “Achtung Baby” zespołu U2. Irlandzka kapela po twórczym kryzysie przekonała się, że Berlin szalenie potrafi inspirować. Zapowiedzią nowej ery był hałaśliwy, industrialny singiel “The Fly”, który przemyca także elementy hip hopu, a śpiewający momentami mocno zniekształconym głosem Bono jeszcze nigdy tak nie intrygował.
MAZZY STAR ALL YOUR SISTERS (1996)
Czego by zespół Mazzy Star nie dotknął się w latach 90., stawało się złotem. Ostatnia wydana w tamtej dekadzie płyta “Among My Swan” jest przeze mnie sukcesywnie, track po tracku odkrywana i z pewnością zagości tu wkrótce jej recenzja. Na razie zostawiam was z akustycznym “All Your Sisters”, któremu pojawiające się smyczki nadają powagi i filmowego, tajemniczego klimatu.
BRITTA PHILLIPS DAYDREAM (2016)
Niezbyt udała się amerykańskiej wokalistce Bricie Phillips muzyczna kariera – nie było z tego przebojów, wielkich tras koncertowych i pamiętnych projektów. Po przygodach w różnych zespołach w 2016 roku wydała pierwszą i jedyną solową płytę. “Luck or Magic” to… magia, która zaczyna się wraz z kompozycją “Daydream” – utworem w klimacie psychodelicznego popu rodem z lat 60.
ST. VINCENT DEL RIO (2015)
Rok po premierze imiennej, całkiem przystępnej płyty, która zrobiła z St. Vincent jeszcze większą gwiazdę swojego gatunku, artystka rozszerzyła ją o bonusowe nagrania. Jednym z nich jest niedługie “Del Rio”, w którym elektryczne gitary spotykają elektroniczne bity. Całość ma optymistyczny wydźwięk, jeszcze bardziej podkreślany przez tekst, który wokalistka poświęciła swojej przyjaźni z Alanem Del Rio Ortizem – jednym z jej wieloletnich współpracowników.
RACHEL CHINOURIRI WHAT A DEVASTATING TURN OF EVENTS (2024)
Co za druzgocący obrót wydarzeń stwierdza tytułem swojej debiutanckiej płyty pochodząca z Zimbabwe a wychowująca się w Wielkiej Brytanii wokalistka Rachel Chinouriri. Pop soulowa kompozycja tytułowa, “What a Devastating Turn of Events”, to mroczna opowieść o samobójstwie młodej dziewczyny. Świetny storytelling i sporo emocji ukrytych za nieprzesadnie przygnębiającymi melodiami.
IBIBIO SOUND MACHINE GOT TO BE WHO U ARE (2024)
Płyta londyńskiej formacji Ibibio Sound Machine, “Pull the Rope”, daje mi niemalże ten sam rodzaj energii i wrażeń, co pamiętny krążek “Topical Dancer” Charlotte Adigéry i Bolisa Pupula. Egzotyka (w tym przypadku afrobeat) wchodzi tu we współpracę z funkiem, disco i elektro; nowoczesność przecina się z retro, a piosenki takie jak “Got to Be Who U Are” potrafią wprowadzić w taneczny trans.
RAPSODY X ERYKAH BADU 3:AM (2024)
Raperka, której płyta “Eve” często towarzyszyła mi w 2019 roku. A obok niej autorka jednego z najlepszych albumów lat 90. Rapsody swój poprzedni krążek poświęciła m.in. muzycznym legendom, a teraz na własnym tracku gości Erykę Badu. Efektem ich spotkania jest hip hopowo-neo soulowa kompozycja “3:AM” wzbogacana trąbką i gitarą Marlona Williamsa. Jeśli męczy was dzisiejszy hip hop, produkcja dziewczyn jest dla was.
KINGS OF LEON BALLERINA RADIO (2024)
Nowa płyta zespołu Kings of Leon to jedno z większych pozytywnych zaskoczeń ostatnich tygodni. Do “Can We Please Have Fun” będę jeszcze wracać, a wam podrzucam na zachętę kawałek “Ballerina Radio”, który otwiera krążek amerykańskiej formacji. Nostalgiczny numer prowadzony syntezatorami nie ma zbyt wiele wspólnego z tym tytułowym fun, ale bije od niego nieoczywiste ciepło.
HAYDEN X FEIST ON THE BEACH (2023)
DO beztroskiego leżenia na plaży jeszcze trochę, ale już teraz fajnie wprawić się w wakacyjny, luźny nastrój. W ubiegłym roku zadbał o to kanadyjski wokalista Hayden Desser nagrywając kompozycję “On the Beach” ze swoją rodaczką, Feist. Efektem ich współpracy jest nagranie niespieszne i lekkie. Nic przełomowego, ale to po prostu feel good song.
ALICE IN CHAINS HEAVEN BESIDE YOU (1995)
Imienna płyta grunge’owej kapeli Alice in Chains była początkiem końca. Pogrążony w narkotykowym nałogu wokalista Layne Staley nie był w stanie w pełni uczestniczyć w jej nagraniach. Nad samym krążkiem unosił się duch epki “Jar of Flies”, gdzie formacja zmierzyła się z akustycznym, stonowanym graniem. Ciągiem dalszym jest chociażby nagranie “Heaven Beside You” – całkiem miękkie, bluesujące i idealne na rozpoczęcie przygody z twórczością zespołu.
________________
“Daydream” kojarzy mi się ze starymi piosenkami Lany Del Rey. Zerknęłam na album i wygląda jak wydawnictwo, które mogłoby mi się spodobać, więc zapisuję sobie na później. 😀 Zaintrygował mnie też kawałek Kings of Leon.
Pozdrawiam. 🙂