Lato 2010. Amerykańska wokalistka Katy Perry wydaje swój drugi album “Teenage Dream” i przez najbliższe kilka miesięcy nie ma na nią mocnych. Muzyka pop drugiej dekady nowego tysiąclecia pachnie mi takimi hitami jak “California Gurls”, “Last Friday Night (T.G.I.F)” czy “Fireworks”. A jaki zapach wydzielają jej premierowe kawałki? Cóż… tu przyda się klamra na nos i sporo odświeżacza powietrza.
W ostatnich latach sympatia, jaką cieszyła się Katy Perry, wyraźnie zmalała. Słuchaczom nie spodobały się jej delikatne eksperymenty z brzmieniem i wizerunkiem podczas ery “Witness”. O dziwnie przygaszonej płycie “Smile” także nie mówiło zbyt wiele. Perry na jakiś czas wycofała się z życia publicznego i skupiła na rodzinie. Jej tegoroczny powrót z singlem “Woman’s World” wywołał szum, lecz raczej nie taki, o jakim by się wokalistce marzyło. Nad jej nowym albumem (“143”) od razu zebrały się czarne chmury.
Chociaż dance popowy singiel “Woman’s World”, którego refren natychmiast wpadł mi w ucho, zebrał cęgi, pozostaje jednym z bardziej przebojowych momentów płyty “143” i w innym świecie mógłby być hitem wakacji. Zresztą jeśli chodzi o imprezowe, taneczne kawałki, sama Perry zdaje się podróżować w czasie, bo tak wtórnych piosenek jeszcze nam nie serwowała. Toporne “Crush”, tandetne “Lifetimes”, “All the Love”, “Nirvana” czy parkietowe, ale lekko przygaszone “Truth” brzmią jak utwory, których data przydatności do spożycia przypadła na rok 2011. I wtedy naprawdę chciałoby się przy nich bawić. Gdzieś między balladą a dance popowym numerem plasuje się wzbogacane dźwiękami gitary akustycznej “Wonder”.
Całkiem nieźle prezentują się za to kawałki, gdzie Katy robi miejsce innym wykonawcom. Nawet jeśli pojawia się myśl, że ich główną rolą było przyciągnięcie do Perry ich własnych fanów. Kompozycje takie jak “Gimme Gimme” (feat. 21 Savage) czy “Gorgeous” (feat. Kim Petras) zostawiają taneczny pop i kierują się w stronę mocnych, komputerowych hip hopowo-rhythm’and’bluesowych bitów. W duchu pop rap utrzymane jest wakacyjne “I’m His, He’s Mine” (feat. Doechii), którego najbardziej charakterystyczną częścią są sample z “Gypsy Woman” Crystal Waters. Moim ulubieńcem jest jednak kosmiczne “Artificial” (feat. JID) będące młodszym bratem “E.T.”.
“143” miało być powrotem Katy Perry na szczyt. Tymczasem jej premierowe utwory ani nie potrafią zawojować list przebojów, ani zjednać jej sympatii krytyków. Amerykańska wokalistka nigdy wprawdzie nie była postacią, która wyznaczała nowe standardy w popie, ale tegorocznymi utworami pokazuje, że została mocno z tyłu. Piosenki brzmią przestarzale, wtórnie, do góry nie ciągną ich nawet teksty.
Warto: Artificial
_________
One of the Boys ♥ Teenage Dream ♥ Prism ♥ Witness ♥ Smile
Z Katy mam taki problem, że jej twórczość jest po prostu płytka, głównie w warstwie tekstowej. Wiem, ktoś się zaraz przyczepi, że nie wszystkie artystki powinny być jak np. Lady Gaga (elastyczna gatunkowo, każdy jej album jest konceptem i ogólnie jest świadoma tego, po co jest na scenie i dobrze znająca popkulturę), no ale brakuje mi w twórczości Katy czegoś bardziej refleksyjnego. Bo jeśli chodzi o starsze utwory z 2000s/2010s to bardziej patrzę na nie nostalgicznie, no i sprawdzają się na danceflorze. A według mnie, dzisiaj chyba nie wystarczy, żeby tworzyć utwory do tupania nóżką. Słuchacze czasami potrzebują czegoś refleksyjnego, pozbawionego przaśności. Wyżej wspomniana Gaga miała Joanne, Madonna Ray of Light, życzę Katy tego, żeby kiedyś znalazła swój wewnętrzny głos.
Druga sprawa, bardzo kontrowersyjna, przy tym albumie współpracowała z Dr.Lukiem, który skrzywdził Keshę i dlatego słuchacze nie są przychylni temu albumowi. No bo, dlaczego Katy współpracuje z typem, który był oskarżany o molestowanie? Zwłaszcza, że na albumie znajduje się “Woman’s World”, który miał mieć niby feministyczne przesłanie, a jednak tekstowo wyszło płytko, a teledysk jest wręcz szowinistyczny.
“skrzywdził keshę”, kocham to, jak absolutnie nigdzie nie ma na to dowodów.
Ten album od samego początku (tj. od “Women’s World”) skazany był na porażkę, ale nie ma się co dziwić, bo utwory nie są w stanie się obronić. Zgodzę się z tym, że piosenki są przestarzale i mają słabe teksty, w moim odczuciu brzmi jak album zrobiony na szybko.
Pozdrawiam. 🙂