Lutalo Jones, amerykański wokalista i instrumentalista, dłuższy czas stał w cieniu innych muzyków. Brał udział w sesjach nagraniowych, a także koncertował u ich boku. Przy pracy podpatrywał m.in. Katy Kirby, Hannah Read (projekt Lomelda) czy Adriannę Lenker z formacji Big Thief, która prywatnie jest jego kuzynką. Zebrane doświadczenie przydało mu się podczas kompletowania materiału na własną płytę.
Lutalo lubi w wywiadach chwalić się, iż jego muzykę docenia lider Fleet Foxes, Robin Pecknold. Dla niego twórczość jednej z najważniejszych indie folkowych kapel też jest ważna, o czym świadczyć mogą takie kawałki jak “Summit Hill” czy “Haha Halo”. Pierwsza z propozycji ma w sobie ten jasny, chamber popowy pierwiastek. Druga to jazda w towarzystwie psychodelicznego folku. Gitarowe riffy przywodzące na myśl lata 90. opanowały utwory “Ganon” i “Ocean Swallows Him Whole”. Chłód post punku wyczuwalny jest w “Broken Twin”, podczas gdy “Caster” to akustyczny folk przemieszany ze… scratchowaniem. Intrygują melorecytowane “Lightning Strike” i “Big Brother”, choć stonowany charakter drugiej z kompozycji szybko nuży. Zawodzi “3”, w którym Lutalo daje sobie zniekształcić głos i buduje napięcie, które nie znajduje koniec końców ujścia. Ten brak wrażeń skutecznie rekompensują przygniatające od pierwszych sekund ścianą ostrzejszych dźwięków “Oh Well” i hałaśliwe “About (Hall of Egress)”.
Gdy sięgałam po “The Academy”, obstawiałam, że będę mieć do czynienia z kolejną folkową płytą nowej postaci na muzycznej scenie dzierżącej gitarę akustyczną. Tymczasem debiutancki longplay Lutalo nieźle mnie zaskoczył. Przygotowane przez niego piosenki nie mają już tej skromności i klimatu lo-fi co ich znani z epek i singli poprzednicy. To raczej projekt na większy zespół, gdzie wykazać się mogą i gitary elektryczne, i perkusja. Amerykański wokalista postanowił poeksperymentować i nadać swojej twórczości rockowego charakteru. Metamorfoza warta uwagi.
Warto: Haha Halo & Lightning Strike