W 2021 roku amerykańska wokalistka Claire Elizabeth Cottrill miała ochotę pokazać się szerszej publiczności, ale jednocześnie pozostać w tej swojej indie popowej niszy. W osiągnięciu tego celu pomóc miał rozchwytywany producent Jack Antonoff, który nadawał łagodny ton kompozycjom wielu innych artystek w tamtym czasie. dziś Clairo, jak nam się Claire woli przedstawiać, działa na własną rękę pisząc, aranżując, produkując i będąc do tego swoim własnym wydawcą. Tu wiele rzeczy mogło pójść nie tak.
Otwierająca album “Charm” kompozycja “Nomad” nie nadaje kierunku pozostałym. To miks indie folkowych i bedroom popowych dźwięków ładnie sunących w swoim spokojnym tempie. Wyraźniej zarysowanym, perkusyjnym rytmem odznacza się singlowe “Sexy to Someone”. Więcej energii płynie z “Add Up My Love” czy pogodnego, zawieszonego gdzieś między latami 60. a 70. “Thank You”. W ucho wpadają sympatyczne “Second Nature” oraz bujające “Glory of the Snow”. Dwoma kompletnie odmiennymi utworami są melancholijne, skromne “Pier 4” oraz “Echo”, za sprawą którego Clairo delikatnie muska kosmiczne, psychodeliczne dźwięki, wokalnie pozwalając sobie na śpiew rozmarzony, bujający w obłokach. “Echo” pozostaje jedną z najciekawszych kompozycji w jej niedużej dyskografii. Pozostałe kawałki są wariancją Amerykanki na temat jazzujących brzmień, co uchodzić może za odcisk, jaki na jej twórczości zostawił wspierający ją producent Leon Michels mający na koncie pracę z Norah Jones. Doszukać się ich można w dziewczęcym “Slow Dance”, instrumentalnie okazałym “Terrapin” i “Juna”, gdzie dęciaki spotykają… wirujące syntezatory. Coś innego, coś świeżego.
Nie mam szczególnie silnych wspomnień związanych z albumem “Sling” – poprzednim dziełem spod ręki Clairo. Jest to jednak płyta, które uznaję dziś za jeden z soundtracków do pandemicznych miesięcy. Ciepłe, domowe dźwięki płynące z takich numerów jak “Amoeba” czy “Zinnias” przyjemnie otulały słuchacza i wyciszały. Podobne właściwości ma krążek “Charm”, który trafił w nasze ręce w ubiegłym roku i cierpliwie czekał na swoją kolej. Clairo pięknie rozkwita. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Pozostaje wierna swojemu skromnemu stylowi, ale daje się inspirować innym.
Warto: Echo & Terrapin