#285 Jennifer Hudson “I Remember Me” (2011)

Jennifer Hudson to amerykańska wokalistka i aktorka. Uczestniczka jednej z edycji”Amerykańskiego Idola”. Laureatka wielu prestiżowych nagród (na półce kurzy się m.in. Grammy za najlepszy album r&b – debiut “Jennifer Hudson” – i Oscar za drugoplanową rolę w filmie “Dreamgirls”). Do tego dołożyć możemy, że Jennifer jest spokojną, normalną, bardzo utalentowaną kobietą. I jeśli czasem wątpicie w poziom programów typu ‘talent show’, spójrzcie na Hudson. Może i nie wygrała “Idola”, ale kto dziś pamięta zwycięzców tego show? Wydaje mi się, że niewiele osób.


W Polsce nigdy nie zaobserwowałam jakiegoś szczególnego zainteresowania twórczością Jennifer. Można u nas wprawdzie nabyć jej debiutancki krążek “Jennifer Hudson” (za całkiem korzystną cenę) oraz najnowszą płytę (“I Remember Me”, znacznie droższa), ale nie zauważyłam, by jakoś szybko znikały z półek. Jej nazwisko pojawiło się w polskiej prasie tylko w kontekście tragedii, która dotknęła artystkę. Pod koniec 2008 roku zastrzelona została matka oraz brat wokalistki. Porwany i zabity został też jej siostrzeniec.  Sprawcą morderstw był mąż siostry Jennifer. Dożywocie to chyba zbyt łagodny dla niego wymiar kary… .

Dla Jennifer była to wielka strata. W tak małym przedziale czasu straciła trzy kochane osoby. Ciężko było więc od niej wymagać, by natychmiast wróciła do show biznesu, zaczęła nagrywać i występować w filmach. Wycofała się z życia publicznego by… w 2011 roku wrócić zupełnie odmieniona. Zeszczuplała, nagrała płytę. Czy tragiczne przeżycia odcisnęły piętno na twórczości artystki?

Kiedy pierwszy raz przesłuchałam album “I Remember Me”, byłam zaskoczona. Spodziewałam się zestawu smutnych, przygnębiających utworów. Tymczasem muzyka zawarta na krążku jest całkiem pozytywna. Płyta pełna jest popowych, soulowych i rhytm’and’bluesowych melodii bez żadnych dodatków, udziwnień, syntezatorów. Wszystko jest takie naturalne.

O smutnych wydarzeniach opowiadają natomiast niektóre teksty. Pod tym względem najbardziej wzruszającym utworem jest zamykające album “Believe”. Jennifer przedstawiła w nim ciekawą historię. Śpiewa, że jako mała dziewczynka często odwiedzała staruszka, który mieszkał w sąsiedztwie i lost his wife, lost his baby (PL: stracił żonę, stracił dziecko). Mimo tego starał się pogodnie patrzeć w przyszłość, nie rozpaczał, co bardzo dziwiło Jennifer: how ya keep from going crazy? (PL: co takiego robisz, że jeszcze nie oszalałeś?). Odpowiedział jej I’ll see my wife and son in just a little while (PL: już niedługo zobaczę swoją żonę i syna). W wykonaniu Jennifer brzmi to bardzo autentycznie, świetnie oddała emocje. Warto również przytoczyć fragment utworu “Still Here”, gdzie padają słowa when I close my eyes, I still see you, I still feel you and we’ll never be apart, you’re still here, still here in my heart (PL: kiedy zamykam oczy, wciąż cie widzę, wciąż cię czuję, nigdy nie będziemy osobno, jesteś wciąż tu, wciąż tu w moim sercu).

Materiał zawarty na “I Remember Me” można podzielić na piosenki szybsze, weselsze i na smutniejsze, spokojniejsze. Nie ma tu typowych ballad. Do tych bardziej przebojowych możemy zaliczyć singlowe “No One Gonna Love You” (szybko zapada w pamięć) oraz wyraziste, ale trochę za bardzo wykrzyczane “Angel”. Podobają mi się również dwa nagrania: tytułowe “I Remember Me” oraz “Why Is So High”. Są przykładami przyjemnych, bujających kawałków r&b. Jednak żadna z wymienionych piosenek nie ma w sobie tyle mocy co “Don’t Look Down” (świetny chór gospel) i “Everybody Needs Love”. Na krążku Jennifer umieściła też swoją wersję znanego nagrania “Feeling Good”, który pierwotnie wykonywała Nina Simone. Ile ta piosenka ma lat, tyle było jej coverów. A może i więcej. Wersja Hudson jest bardzo udana.

Do spokojniejszych kawałków zaliczyłabym soulowe “I Got This”. Nie podoba mi się w nim jednak refren, gdzie chórek powtarza I got this (PL: dostałam to). Sama Jennifer jednak na plus. Lepsze jest wybrane na singiel rhytm’and’bluesowe nagranie “Where You At”. Szczególnie końcówka, kiedy Hudson pokazuje, na co ją stać, mnie zachwyciła. Świetne, emocjonalne wykonanie. Cudowna piosenka. Jednak ze spokojniejszej części płyty najbardziej podoba mi się zamykające album “Believe”. Proste z początku nagranie, ale posiadające niesamowicie mocne zakończenie.

Może i debiut “Jennifer Hudson” był bardziej różnorodny, ale to właśnie “I Remember Me” podbiło moje serce. Podoba mi się to, że artystka nie poszła za trendami, tylko pozostała wierna swojemu stylowi. Ma świetny głos. Szkoda, że nie w innych utworach nie używała go podobnie jak w “Where You At”. Dużym plusem piosenek są ich teksty. Kiedy Hudson śpiewa o utracie bliskiej osoby czy rozstaniu, robi to bardzo przekonująco. Specjalnie nawet nie musi się wczuwać w żadną rolę – wszystko jest oparte na jej autentycznych przeżyciach i emocjach. Nie oszukuje. I ja też was nie oszukam – to naprawdę dobry, porządny krążek.


3 Replies to “#285 Jennifer Hudson “I Remember Me” (2011)”

  1. Jennifer Hudson zauroczyła mnie swoim głosem w filmie “Dreamgirls”. Po oglądnięciu filmu od razu wziąłem się za przesłuchanie jej płyt. Jak dla mnie płyta jest lepsza niż poprzednia. Energiczne “Everybody Need Love” i soulowe “Belive” to najlepsze kawałki. Mam nadzieje, że w następnej płycie będzie więcej soulowych utworów, bo ten styl idealnie pasuje do wokalistki 🙂 Może poziomem (nie wokalnym) Jennifer nie dorównuje Beyonce, czy innym artystkom, ale jest na pewno warta uwagi ;)P.S. Naprawdę bardzo dobra recenzja :)) Pozdrawiam!!

  2. Nawet lubię jej głos, ale jakoś nie ciągnie mnie do zapoznania się z całymi albumami.Zapraszam na NN ;)http://revisionesdelamusica.blogspot.com/

Odpowiedz na „~AniaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *