#461 No Doubt “No Doubt” (1992)

Chciałam zacząć tę recenzję słowami, że nie warto tracić czasu na przedstawianie zespołu No Doubt, ale stwierdziłam, że moja opinia, że każdy tę grupę zna, opiera się jedynie na przypuszczeniach i słabych poszlakach. Z pewnością kiedyś o uszy obiły wam się takie piosenki jak “Don’t Speak” czy “It’s My Life”, ale nie koniecznie wszyscy musieli wiedzieć, że te przebojowe single są sprawką No Doubt. Ja sama zespół ten kojarzyłam jedynie z tych kawałków (i ewentualnie utworu “Just a Girl”) oraz wokalistki – Gwen Stefani. Jej dwie solowe płyty są mi bardzo dobrze znane. Cała grupa zaś stanowiła (a w pewnym stopniu wciąż stanowi) dla mnie zagadkę.

Zespół No Doubt powstał w połowie lat 80. w USA. Z początku formacja ta występowała podczas małych koncertów i jako support przed popularniejszymi zespołami. Udało im się jednak nagrać debiutancką płytę “No Doubt”, która swoją premierę miała w 1992 roku. Nie cieszyła się zainteresowaniem słuchaczy i szacuje się, że zakupiło ją jedynie nieco ponad trzydzieści tysięcy osób. Sława przyszła trzy lata później, kiedy to w sklepach pojawiła się płyta “Tragic Kingdom”. Dobra passa No Doubt trwała do początku XXI wieku. W 2001 roku ukazał się ostatni studyjny krążek grupy zatytułowany “Rock Steady”, a dwa lata później składanka “The Singles 1992-2003”, na której znalazł się przebojowy cover “It’s My Life” Brytyjczyków z Talk Talk. Chwilę później No Doubt zrobili sobie przerwę. Trwała ona do 2012 roku, kiedy to posłuchać mogliśmy ich świeżego materiału “Push and Shove”. Jakże jest to inna płyta niż “No Doubt”! Dwadzieścia lat to faktycznie kupa czasu.

Po zapoznaniu się z debiutanckim albumem grupy zaczęłam się zastanawiać, czemu płyta ta nie odniosła komercyjnego sukcesu. Jest odpowiednio przebojowa i chwytliwa. Lekka, wakacyjna i wprawiająca w dobry nastrój. Może została wydana w niezbyt korzystnym okresie? W końcu początek lat 90. należał do grunge’owej grupy Nirvana i utalentowanej wokalistki Mariah Carey, której mieszanka soulu, r&b i muzyki tanecznej przypadła do gustu wielu melomanom. No Doubt, ze swoją muzyką nie mogli się przebić. A szkoda, bo mi bardzo podoba mi się proponowany przez zespół miks reggae, jazzu oraz punku, orkiestrowych elementów i rozbuchanych, żywiołowych melodii.

Album otwiera instrumentalna kompozycja “BND”, która jest trwającym mniej niż minutę wstępem do dalszej zabawy przy dźwiękach No Doubt. Ta króciutka piosenka sporo nam o płycie mówi. Stanowi bowiem kwintesencję stylu tej amerykańskiej grupy z początku lat 90. W kolejnej piosence, wyrazistym “Let’s Get Back”, w którym nie żałowano trąbek, usłyszeć możemy Gwen. Nie powiem, by czarowała ona słuchacza swoimi wokalnymi umiejętnościami, ale trzeba przyznać, że ma przyjemną barwę głosu, która pasuje jak ulał do takich szybkich kompozycji. Ładnie też wypada w spokojniejszych fragmentach, czego dowodem jest końcówka “Let’s Get Back”.

“Ache” to pierwszy utwór na krążku, w którym usłyszeć możemy wpływy reggae. Ciekawie zmieszane zostały one z orkiestrą. W podobnym tonie utrzymane jest “Move On”, które warto przesłuchać ze względu na szybki i rytmiczny refren. Nie przekonuje mnie jednak w tym utworze bridge, w którym to Gwen zepchnięta została na drugi plan przez gitarę elektryczną i perkusję. Próbuje wprawdzie zwrócić na siebie uwagę, ale nie do końca jej to wychodzi. Więcej ostrzejszych brzmień, aniżeli melodii ze skąpanej w promieniach Słońca Jamajki, znajdziemy w “Get on the Ball”.

Piękną piosenką jest “Sad For Me”. Cenię ją ze względu na jej klimat, przywodzący mi na myśl atmosferę południa Europy. Jest trochę leniwie, ale bardzo uroczo i błogo. Ponownie do tańca porywają nas “Doormat”, “Big City Train” oraz “Trapped in a Box”, w którym, niestety, zupełnie nie podoba mi się śpiew Stefani. Wydaje mi się, że nie radzi sobie z zaśpiewaniem niektórych partii. Warto sięgnąć po spokojne i całkiem eleganckie “Sometimes” oraz będące jego przeciwieństwem “Sinking”, w którym to No Doubt proponują nam nieco mroczniejszą wersję swojej muzyki. W “A Little Something Refreshing” oraz zabawnej piosence “Paulina” usłyszeć możemy obok Gwen jej starszego brata – Erica. Album “No Doubt” zamyka ostrzejsza kompozycja “Brand New Day”, w której ciekawie dopełniają się dźwięki gitary elektrycznej i trąbek.

Chyba najciekawszym dla mnie przeżyciem dotyczącym pierwszej płyty No Doubt było obserwowanie samej Gwen Stefani. Dziś kojarzy mi się ona bardziej z modą, aniżeli muzyką. Na “No Doubt” zamieniła obcasy na trampki i razem z chłopakami stworzyła ciekawy, niebanalny zespół.

W ostatnim czasie sukcesywnie powraca moda na brzmienia retro. Czemu by więc nie sięgać po debiutancki krążek Amerykanów, którzy przecież tak ładnie zmieszali orkiestrowe elementy rodem z lat 30. czy 40. z ostrzejszymi melodiami.

14 Replies to “#461 No Doubt “No Doubt” (1992)”

  1. Cóż, ja również należę do tych, co znają tylko “Don’t Speak” i “It’s My Life”. Fajnie było sobie przypomnieć te utwory – tak długo ich słyszałem, a kiedyś w radiu leciały bardzo często 🙂 Muzyka ogólnie nie w moim stylu, ale fajnie, że prezentujesz też te starsze albumy 😉

    Zapraszam na nową notkę: http://kakofoniczny.blogspot.com/

  2. Powiem Ci, że ja też kojarzę No Doubt głównie z wymienionych na początku piosenek. Dodatkowo widziałem kiedyś w TV klip do “Hella Good” – to jest dopiero dobry numer! Przebojowy, taneczny, można rzec, że wyprzedzający trendy!

    Dzięki za przyznanie bonusowych punktów w mojej liście. Wiem, że były problemy z sondami, nie można było głosować, ale wszystko jest już naprawione. Zapraszam zatem 😀

  3. Ja jak większość osób znam tylko ich największe hity, ale nie zachęcają mnie one do dalszego poznawania ich muzyki.

    Pozdrawiam, NAMUZOWANI.blog.onet.pl

  4. No doubt również kojarzę tylko z tych dwóch piosenek oraz z samej wokalistki Stefani, jednak myślę, że po twojej recenzji przesłucham tej płyty. Jeżeli wg ciebie piosenka „Trapped in a Box” jest raczej niski lotów to dlaczego na twoim blogu dajesz ją do przesłuchania czytelnikom. Lepiej chyba udostępniać te najlepsze kawałki? / outerspace

  5. Mozna by zapytac, jak mozna nie znac No Doubt? Ale napewno sa tez i takie osoby. To jeden z moich ulubionych zespolow, i dzieki wielkie za przypomnienie jednej z ich plyt.

  6. ja także zaliczam się do osób, które kojarzą ten zespół z dwóch piosenek, które swoją drogą są świetne:) może uda mi się przesłuchać inne piosenki.

    u mnie nowy post:)
    {theQueen.blog.onet.pl}

  7. Uwielbiam „Don’t Speak”, planuję się zapoznać z ich twórczością, ale jakoś zawsze mi nie po drodze 🙂

  8. Znam kilka kawałków No Doubt, mam gdzieś nawet składankę Greatest Hits. Nie kojarzę jednak nic z tego albumu. Bardziej znam solową twórczość Gwen Stefani. I nie mogę uwierzyć, że ten zespół tak długo istnieje. 😮
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *