Wspomnienia z dekady (cz. II)


Płyta, która udowodniła nam, że jednak ludzie w dzisiejszych czasach kupują muzykę. Krążek nastolatki, która zawstydziła starsze koleżanki po fachu. Niespodziewany album artystki, która zawstydziła swoją sławniejszą siostrę. Zapraszam na drugi przegląd płyt wydanych w dobiegającej końca dekadzie, które wciąż wspominamy.

Kiedy wszyscy wokół śpiewali o sławie, pieniądzach i luksusach, ona wyskoczyła ze stwierdzeniem that kind of lux just ain’t for us, we crave a different kind of buzz. I stała się sensacją 2013 roku. Szesnastoletnia Lorde zaskakiwała na każdym kroku swą dojrzałością, stając się opozycją dla wokalistek pokroju Rihanny czy twerkującej Miley Cyrus. Jej debiutancki album “Pure Heroine”, pełen brzmień z pogranicza alt popu, elektroniki i dream popu, nie był podobny do niczego, co słyszałam w tamtym czasie. Gorzkie teksty, których tematyka kręciła się wokół krytyki uwielbiania dla kultury masowej, oceniania innych po zawartości ich portfela czy pragnienia sławy, aż nie pasowały do młodej dziewczyny, która dopiero w ten świat wchodziła. Biła od niej jednak ogromna naturalność. Sam David Bowie określił Lorde mianem przyszłości muzyki. Kilka lat później to właśnie ją poproszono o zaśpiewanie na jego cześć podczas Brit Awards.

W 2012 roku w r&b nie działo się nic jakość szczególnie pasjonującego. Nowe płyty wydali m.in. Brandy, Estelle, Ne-Yo i Usher. Ciężko jednak było zawiesić na nich ucho na dłużej. Gatunek ten coraz częściej wchodził we współpracę z komercyjną elektroniką. Aż tu nagle wchodzi on. Cały na… pomarańczowo. Frank Ocean pisał dla Johna Legenda, Beyoncé i Justina Biebera, kiedy podjął decyzję, że pora podziałać na własny rachunek. Album “channel ORANGE” nie tylko dobrze zadomowił się na listach przebojów, ale miał ogromny wkład w dalszy rozwój rhythm’and’bluesa. Ocean udowodnił, że da się nagrać spójny, smaczny album dodając do r&b elementy zaczerpnięte z innych gatunków. On sam sięgnął po neo soul, funk, elektronikę, hip hop czy rock. Zmieszał komputerowe dźwięki z brzmieniem żywych instrumentów. Artysta przedstawił też całą paletę emocji, śpiewając m.in. o seksie, narkotykach czy upadku wartości moralnych. Ambitne dzieło.

Czy w dobie rosnących cen albumów muzycznych i postępującego (choć nieco zatrzymanego przez serwisy streamingowe) piractwa da się sprzedać przeszło trzydzieści milionów kopii swojej płyty? Przykład Adele pokazuje, że jak najbardziej. Wydany w 2011 roku krążek “21” nie był może, z muzycznego punktu widzenia, dziełem wybitnym czy zachwycającym (a przynajmniej ja za takie go nie uważam), ale zawarte na nim opowieści o złamanym sercu poruszyły ogromną rzeszę słuchaczy. Promowana przez takie hity jak “Rolling in the Deep” czy “Someone Like You” płyta pobiła już wiele rekordów. Kilka z nich? Proszę bardzo. Adele była pierwszą brytyjską wokalistką, która w ciągu kalendarzowego roku sprzedała na Wyspach 3 miliony sztuk albumu. “21” jest także krążkiem z największą ilością zdobytych certyfikatów (ponad 400). Płyta jest także najlepiej sprzedającym się wydawnictwem brytyjskiego artysty w USA. A to oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej.

W 2016 roku Beyoncé miała ochotę strzelić podobnie efektywnego gola, co w 2013 roku. Rodzinna telenowela “Lemonade” nie zrobiła jednak takiego wrażenia, co pamiętny, imienny album. Nadrobiła inna Knowles. I to bardzo niespodziewanie. Nikt chyba nie przypuszczał, że spokojna, trzymająca się dotąd z boku i podążająca nawet innymi muzycznymi ścieżkami Solange przyćmi sławniejszą siostrę. Tymczasem jej neo soulowo-rhythm’and’bluesowy, pastelowy album “A Seat at the Table” okazał się być sporym przebojem. Tematyka to nie do końca moja bajka, ale wielu czarnoskórych słuchaczy mogło poczuć, że młodsza Knowles zaśpiewała specjalnie dla nich. Sporo bowiem na “A Seat at the Table” deklaracji bycia dumną ze swego pochodzenia, opowieści o segregacji rasowej i o wyzbywaniu się uprzedzeń. Płyta tego typu białego twórcy została by zrównana z ziemią, ale miło posiedzieć przy stole w towarzystwie Solange. Nawet jeśli trudno wejść w jej buty.

Jak dobijać się od dna, to tylko w takim stylu. No dobra, trochę może przesadziłam. Krążek “Suck It and See” z 2011 roku dramatyczny nie jest, ale wyczuć można było, że Arctic Monkeys dopadło pewne znużenie. Grupa dowodzona przez Alexa Turnera (który przy okazji kolejnej płyty zmienił styl na bardziej vintage’owy) przedefiniowała swoje brzmienie. W efekcie wydany w 2013 roku album “AM” obfituje w wiele niespodzianek. To nie tylko indie rock z eleganckiej półki. To także hip hopowe, rhythm’and’bluesowe, soulowe i bluesowe inspiracje, które złożyły się w porcję świetnych, różnorodnych nagrań. “AM” zyskało miano drugiej najszybciej sprzedającej się płyty na Wyspach Brytyjskich. Album spędził także (nieprzerwanie!) ponad 300 tygodni na liście najpopularniejszych rockowych krążków w UK. Jego wydanie na czarnej płycie zyskało miano najlepiej sprzedającego się winyla dekady. Do tego dochodzą niezliczone nominacje od krytyków i pewne miejsca na listach najlepszych muzycznych dzieł ostatnich lat.

2 Replies to “Wspomnienia z dekady (cz. II)”

  1. Tak odnośnie obu Twoich wspomnieniowych wpisów dopada mnie taka refleksja, że mijające dekada nie była jakaś genialnie “przebojowa”. Ze wszystkich wymienionych przez Ciebie artystów pamiętam, że najmocniej uderzyło mnie pożegnanie Davida Bowie. W dalszym ciągu nie potrafię jego ostatniej płyty słychać spokojnie i ciekaw jestem, czy to się kiedykolwiek zmieni.

    Nowy wpis na http://bartosz-po-prostu.com – zapraszam.

  2. Nie rozumiem zachwytów nad “AM”, mam wrażenie, że to jedna piosenka nagrana 12 razy… Jednocześnie to jedyny album Arctic Monkeys, który przesłuchałam, może nie powinnam się od razu zrażać.
    Jeśli chodzi o “Pure Heroine”, to na początku byłam nastawiona sceptycznie, jednak szybko stał się to mój jeden z najczęściej ‘scroblowanych’ albumów. Ciężko mi wybrać z niego jeden utwór, który mi się nie spodobał.
    Natomiast jeśli chodzi o “21” to nie ma w nim nic szczególnego. Adele ma ładny głos, i w sumie to tyle.
    Pozdrawiam. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *