#1159 Asaf Avidan “Anagnorisis” (2020)

Jeszcze parę lat temu moja znajomość z pochodzącym z Izraela wokalistą i muzykiem Asafem Avidanem ograniczała się do podkręconej przez pewnego DJ’a wersji przeboju “Reckoning Song”. Nie po drodze było mi z solowymi nagraniami tego obdarzonego androgenicznym głosem artysty. Aż do przypadkowego wejścia w posiadanie albumu “The Study on Falling”. Szybko nadrobiłam pozostałe wydawnictwa i zaczęłam wypatrywać kolejnej porcji premierowych nagrań Avidana.

Zaintrygowana tytułem czwartego solowego dzieła Izraelczyka wyruszyłam wgłąb sieci na krótkie poszukiwanie genezy tytułu “Anagnorisis”. Jak się okazało, artysta sięgnął do kultury i sztuki starożytnej Grecji, odnajdując termin oznaczający ostateczne ujawnienie się danego bohatera, poprzez konfrontację z jego prawdziwą tożsamością. Czyżby tym samym Asaf próbował wmówić nam, iż na takich albumach jak “Gold Shadow” czy “Different Pulses” nie był z nami do końca szczery?

Szarości znane z okładki ostatniej płyty zastąpione zostały kilkoma mocniejszymi barwami. Także dźwiękowo dzieje się tu więcej niż na poprzedniku. Na sam początek Avidan serwuje nam podbite wyrazistszym bitem “Lost Horse” – nagranie o bujającym refrenie. Mi jednak bardziej podoba się jego kolejna propozycja. “900 Days” szybko zostaje w pamięci dzięki swemu retro wydźwiękowi i towarzyszącemu artyście chórkowi. Innym highlightem krążka jest “Rock of Lazarus”. To kompozycja, która zadowoli miłośników takich numerów Asafa jak “My Tunnels Are Long and Dark These Days” czy “The Disciple”. Jest podobnie filmowa i ekspresyjna, choć tym razem sporo w wykonaniu artysty pewnej obcesowości i szorstkości. Do bardziej udanych utworów zaliczam również soft rockowe, amerykańskie “Wildfire”; poruszającą, cichą balladę “Darkness Song” oraz równie skromne “I See Her, Don’t Be Afraid”, w którym Avidan postawił na przestrzenne, elektroniczno-bluesowe brzmienie i folkowe przyśpiewki.

Pozostałe kompozycje także mniej lub bardziej skutecznie zwracają na siebie uwagę. Można zauroczyć się elegancką, zaaranżowaną m.in. na pianino balladą “No Words”, którą wokalista zdecydował się zaśpiewać przeskakując swym głosem na wyższe rejestry. Ciekawszą spokojną piosenką jest tytułowy soulujący numer. Pozornie dzieje się tu niewiele – Asaf trochę smęci, muzyka jest ledwo co wyczuwalna. Artysta zaangażował jednak wiele pojedynczych dźwięków, takich jak jazzowa trąbka czy syntezatory. Warto więc uważnie się wsłuchać w to, co proponuje nam “Anagnorisis”. Jeśli zaś szukacie czegoś żywszego, polecam odnaleźć na playliście vintage’owe “Indifferent Skies” oraz mroczniejsze, indie rockowe “Earth Odyssey” o kapitalnym, euforycznym refrenie.

Nowa płyta Asafa Avidana, krążek noszący ciężki do zapamiętania tytuł “Anagnorisis”,  jest zbiorem piosenek stojących w opozycji do tych, jakie artysta proponował nam na “The Study on Falling”. Utwory tworzone przy pomocy amerykańskich muzyków i śmiało inspirujące się latami 60. i 70. zastąpione zostały brzmieniem, jakie pamiętamy ze starszych płyt Izraelczyka. Jego blues i soul nabrały ponownie nowocześniejszego wyrazu, a wiele kompozycji na nowo zaczęło krążyć między filmowym klimatem a radiowymi, wpadającymi w ucho refrenami. Całość przekonuje mnie mniej niż pozostałe albumy Avidana, ale nie da się nie dostrzec, iż twórczość wokalisty nie schodzi poniżej pewnego poziomu.

Warto: I See Her, Don’t Be Afraid & Rock of Lazarus

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *