RECENZJA: Maple Glider “To Enjoy Is the Only Thing” (2021) (#1223)

Życie pochodzącej z Australii Tori Zietsch to gotowy scenariusz na niezły film o poszukiwaniu własnej tożsamości i życiowego celu. Wokalistka, która przyjęła pseudonim Maple Glider, uciekła z sekty religijnej i podróżowała po świecie (m.in. Azji), by zbiegiem przypadku osiąść w wygooglowanym Brighton na południowym wybrzeżu Wielkiej Brytanii. Pracowała jako kelnerka, a po godzinach pisała piosenki. Złożyły się ona na jej debiutancki album.

Muzyczna kariera Tori nie jest szczególnie okazała. Nie należy do artystów, którzy przygotowując się do płytowego debiutu wydają masę pojedynczych singli czy epek. Jako Maple Glider dała się poznać dopiero w ubiegłym roku po premierze utworu “As Tradition”, który powstał w wyniku współpracy z australijskim producentem Tomem Iansekem. Krążek “To Enjoy Is the Only Thing” pojawił się przed kilkoma tygodniami, a ja już mam mocnego kandydata do miana albumu 2021 roku.

Maple Glider wita nas wspomnianą już kompozycją “As Tradition”, która jest ciepłym, zaaranżowanym m.in. na pianino i perkusję nagraniem, w którym szczególnie mocno urzekają nieśmiałe wokale Australijki. Sama piosenka aranżacyjnie jest za to jednym z najbogatszych utworów na “To Enjoy Is the Only Thing”. Przeważają bowiem numery minimalistyczne i dozujące wrażenia, uwypuklające za to emocje, którymi podzielić się z nami chce Tori. Dzieje się tak chociażby w jednostajnym, magicznym “Swimming” traktującym o podejmowaniu trudnych decyzji; akustycznym “View From This Side”; eterycznym, niemalże kołysankowym “Baby Tiger” czy indie folkowym, balladowym “Performer”.

Utworem, w którym muzyka jest najmniej istotna, jest “Be Mean, It’s Kinder Than Crying”. Tu rządzi już krystaliczny, zasmucony głos Glider, który jest niezwykle wyraźny, choć jednocześnie sprawia wrażenie dobiegającego z bliżej nieokreślonego punktu. Piosenka jest jednym z moich ulubionych momentów albumu. Zachwyca też z początku ciche “Good Thing”, które po czasie przeobraża się w porywający, folk rockowy twór. Na łopatki rozkłada również ponure “Mama It’s Christmas”. Niech nie zmyli was ten tytuł. Za świątecznym szyldem artystka ukryła łamiącą serce historię o stracie. Jeśli nie wzruszyliście się przy żadnej z poprzednich piosenek Maple, przy tej nadrobicie zaległości.

Sięgałam po “To Enjoy Is the Only Thing” bez jakichkolwiek oczekiwań, a wyszłam z tego spotkania z płytą, od której nie mogłam oderwać się parę dobrych dni. Maple Glider nie serwuje nam zbyt oryginalnych dźwięków (jej twórczość śmiało polecić mogę osobom zasłuchanym w m.in. Weyes Blood, Phoebe Bridgers czy Laurze Marling), ale swoją wizję folku i muzyki akustycznej umie ubrać w piękne, intymne brzmienia, które wzbogaciła pięknymi, miękkimi wokalami i refleksyjnymi tekstami. Ciężko stwierdzić, jak wokalistka rozwinie się w przyszłości, ale jej debiutancka płyta autentycznie mnie zahipnotyzowała i oczarowała.

Warto: Be Mean, It’s Kinder Than Crying & Good Thing & Mama It’s Christmas

One Reply to “RECENZJA: Maple Glider “To Enjoy Is the Only Thing” (2021) (#1223)”

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *