RECENZJA: Kacey Musgraves “Star-Crossed” (2021) (#1253)

Przez dłuższy lat znana jedynie amerykańskim miłośnikom muzyki country wokalistka Kacey Musgraves stwierdziła, że pomysł na połączenie tego gatunku z popem jest warty uwagi. W efekcie jej sława w 2018 roku wystrzeliła, a wydana wówczas płyta “Golden Hour” słuchana była pod każdą szerokością geograficzną. Trzy lata później Amerykanka prezentowała już nowy album z zupełnie innej pozycji. Także tej osobistej.

W 2020 roku zakończyło się małżeństwo Kacey i wokalisty country Rustona Kelly’ego. Emocjom, które towarzyszyły artystce w tamtych miesiącach, poświęcona jest tematyka krążka “Star-Crossed”. Można więc powiedzieć, że jej tegoroczna płyta jest iście rozwodowym albumem. W ubiegłym roku z takim wydawnictwem wyskoczyła Katie Melua (“Album No.8”). Za moment sekrety swojego nieudanego życia uczuciowego ujawni Adele (“30”). Piosenki przygotowane przez Musgraves nie są jednak oczywiste – warto mieć w pogotowiu chusteczki, choć wiele melodii jest niezwykle lekkich i przyjemnych.

I signed the papers yesterday (…) And gave you back your name śpiewa Kacey w otwierającym album tytułowym numerze. Inspirowane flamenco Star-Crossed” brzmi jak nostalgiczny, filmowy wstęp do rozpisanej przez Musgraves tragicznej historii dawnych kochanków. To najlepszy moment płyty i jedna z najbardziej osobistych kompozycji w karierze wokalistki. To także dźwiękowa niespodzianka, gdyż Kacey mocno odeszła od country. Innych flirtów z różnymi gatunkami na albumie jest co nie miara. Sporym zaskoczeniem są również najtisowe, wkraczające w świat ciemnych snów “If This Was a Movie” oraz latynoskie “Gracias a la vida” sprawiające wrażenie nagrania odtworzonego ze zdartej, winylowej płyty. Te mroczniejsze nagrania kontrastują z synth popowymi “Cherry Blossom”, “Easier Said” i “There Is a Light” oraz delikatnie muśniętym światłem odbitym od dyskotekowej kuli “Breadwinner”. Nagrania te udowadniają, że Kacey ma dryg do pisania wpadających w ucho przebojów.

Więcej tu jednak kompozycji, w których Musgraves podkreśla swoje muzyczne korzenie.  Najmocniej zakorzenioną w stylistyce country piosenką jest “Keep Lookin’ Up”, podczas gdy utwory pokroju “Good Wife”, “Simple Times” czy “What Doesn’t Kill Me” proponują nam popową odsłonę tego grania. Otrzymujemy tu także country w bardziej orkiestrowym, choć subtelnym wydaniu (“Angel”, “Camera Roll”) oraz country o bardziej alternatywnym wydźwięku (“Justified”).

Po latach grania dla wybranych wielu wykonawców z nurtu country decyduje się zawalczyć o rozgłos wśród miłośników innych brzmień – najczęściej rozpoczynając przygodę z popem. Także i Kacey Musgraves już jakiś czas temu poszerzyła swoje zainteresowania. Efekt? Udany, choć “Star-Crossed” pozostawia mnie z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony jest to zbiór piosenek, do których chciało mi się wracać, by razem z artystką przeżywać jej historie. Z drugiej zaś nad całością unosi się delikatny kiczowaty zapaszek, a o Musgraves ciężko powiedzieć, by była wybitną wokalistką. Jej album “Star-Crossed” nie jest ani wybitny, ani zły. Po prostu bardzo poprawny.

Warto: Star-Crossed & If This Was a Movie

5 Replies to “RECENZJA: Kacey Musgraves “Star-Crossed” (2021) (#1253)”

  1. Jak dla mnie zabrakło na tym albumie melodyjności, która była wielkim atutem poprzedniczki, a nawet jeszcze wcześniejszych krążków. Kacey dała się ponieść fali eksperymentów przez co nowy materiał jest porozciągany w każdą możliwą stronę. Szkoda, ale może taka była jej potrzeba.

    Pozdrawiam serdecznie!

  2. Mnie się ten album podoba mimo że przez wielu jest uważany za najgorszy. Mimo że piosenki są chwytliwe i najbardziej popowe w jej karierze to czuć ten emocjonalny wydźwięk, a teksty mimo że proste to mają w sobie jakiś urok. Do moich faworytów należą star-crossed, Justified, Cherry Blossom, Good Wife, There is a Light i cover Gracias a La Vida.

    A zamierzasz zrecenzować Golden Hour? 🙂

    1. Myślę nad tym, ale w tym roku (a raczej podczas tygodni, jakie z niego zostały) planuję skupić się na tegorocznych wydawnictwach by lepiej przygotować podsumowanie.

  3. Właśnie słucham tego albumu, ale jakoś do mnie nie przemawia. Czegoś mi zabrakło, i zgodzę się z tym, że gdzieniegdzie słychać kicz. Będę musiała jeszcze kilka razy do niego wrócić.
    Pozdrawiam. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *