RECENZJA: Rina Sawayama “Hold the Girl” (2022) (#1338)

Rinie Sawayamie wystarczyła jedna płyta, by stać się jedną z największych sensacji brytyjskiej sceny muzycznej ostatnich lat w swojej popowej kategorii. Urodzona w Japonii artystka zwróciła uwagę takich gwiazd jak Elton John czy Lady Gaga, a dziś walczy o pozostanie w kręgu naszych zainteresowań i wydaje drugi studyjny album.

Do debiutanckiej płyty Japonki, “Sawayama”, żadne inne określenie na pasuje tak dobrze, jak słowo różnorodność. Chociaż muzyka zawarta na tym wydawnictwie nie wędrowała w stronę undergroundu czy specjalnie eksperymentalnych klimatów, prezentowany przez Rinę pop chętnie brał pod rękę takie gatunki jak disco, rock, elektronika, industrial czy r&b. Przełożyło się to na płytę pełną niespodzianek, choć jednoczenie nie odpowiadającą nam na pytanie, kim w ogóle jest Rina Sawayama. Nie mniejszy dźwiękowy misz-masz charakteryzuje tegoroczne “Hold the Girl”.

Umieścić na samym początku piosenkę, która nijak nie reprezentuje twojej twórczości? Potrzymaj mi piwo, zdaje się mówić Sawayama. Już na samym wstępie potykamy się więc o smyczkowe, musicalowe “Minor Feelings”, na które artystce pomysł dość szybko się skończył, ograniczając nagranie do dwóch minut. Kolejnych kilka utworów to Rina śmiało inspirująca się rozrywkową wersją Lady Gagi. Mamy tu dance-euro popowe “Hold the Girl”, które brzmi jak przebój z nadbałtyckiej dyskoteki sprzed dobrych piętnastu lat (i nie, nie jest to komplement); elektropopowe, bezwstydnie przebojowe “This Hell”; pop rockowe “Catch Me in the Air” budowane na dość banalnych bitach czy w końcu dance popowe, lekko bollywoodzkie “Holy (Till You Let Me Go)”.

Bardziej podobają mi się jednak mniej oczywiste kompozycje z synth rockowym, agresywnym “Your Age”; hyperpopowym “Imagining” czy indietronicznym, lekko nerwowym “Frankenstein” na czele. Chętnie sięgam i po spokojne, folkowe “Send My Love to John” oraz power balladowe “Phantom”, w którym najbardziej ujmuje mnie delikatność w głosie Sawayamy. Na dokładkę dostajemy elegancki pop o stadionowym charakterze postaci “Forgiveness” i dwie mniej pasjonujące piosenki – pop rockowe “Hurricanes” jakby wyciągnięte z szuflady Kelly Clarkson, oraz bezbarwne, europopowe “To Be Alive”.

Śledząc karierę Riny Sawayamy od momentu ukazania się epki “RINA” zauważam, że japońska wokalistka bardzo chętnie podbiera patenty od swoich koleżanek po fachu, których utworami zasłuchiwać się mogła w młodszym wieku. Były to już m.in. Christina Aguilera, Mariah Carey, Amy Lee z Evanescence a na “Hold the Girl” odnajdujemy ślady Lady Gagi, Kelly Clarkson czy Charli XCX. Sprawia to, że znowu ciężko dostrzec w tym wszystkim samą Rinę i to, jaką jest osobą. W tym huraganie brzmień gubi się sama treść wydawnictwa “Hold the Girl” i refleksje, jakimi chciała podzielić się z nami Japonka.

Warto: Imagining & Your Age

_______________

RINASawayama

One Reply to “RECENZJA: Rina Sawayama “Hold the Girl” (2022) (#1338)”

  1. Cieszę się, że nie tylko ja miałam wrażenie, że piosenka “Hold the Girl” została podebrana z repertuaru Lady Gagi. 😉 A “This Hell” to ukłon w stronę Shanii Twain. Nie mniej jednak, ten album bardziej wpadł mi w ucho od poprzedniego, a najbardziej “Your Age” i “Forgiveness”.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *