Luźne taśmy: wrzesień ’22

Powroty dwóch brytyjskich zespołów, których obecnie brzmienie nijak ma się do ich początków. Moje kolejne niemieckojęzyczne odkrycie. Zagłębianie się w twórczość polskiej artystki. Pojawienie się wokalistki, na której już postawiliśmy krzyżyk. Te i inne numery towarzyszyły mi we wrześniu.

CHET FAKER IT COULD BE NICE (2022)

Australijski wokalista Nick Murphy równie szybko jak my zapomniał o albumie “Hotel Surrender” wydanym przez niego po powrocie do pseudonimu Chet Faker. Dziś artysta raczy nas nowym singlem i naprawdę it could be nice, gdyby zapowiadał tym samym kolejną płytę. Utwór jest jedną z jego lepszych premier ostatnich kilku lat. Jest nowocześnie, ale jednocześnie wykorzystane smyczki odpowiadają za elegancki nastrój.

KING DUDE LAY WASTE TO THE HUMAN RACE (2022)

Amerykański wokalista obracający się w kręgu gotycko folkowych brzmień powrócił z nową płytą bardzo optymistycznie zatytułowaną “Death”. Jej zawartość, co przykro mi mówić, pozostawia sporo do życzenia, lecz nieźle bronią się spokojniejsze piosenki. Te od dawna w wykonaniu King Dude’a podobają mi się najbardziej, więc i “Lay Waste to the Human Race” trafiło do grona moich ulubieńców mocno oddziałując swą ponurą, pozbawioną jakiejkolwiek nadziei atmosferą.

NILÜFER YANYA RID OF ME (2022)

“Rid of Me” prześladowało mnie wiele lat po tym, jak po raz pierwszy usłyszałam tę piosenkę – mówi brytyjska wokalistka Nilüfer Yanya o utworze z repertuaru PJ Harvey, którego cover postanowiła zarejestrować. Można się było obawiać, jak w kawałku Polly Jean z początków lat 90. wypadnie Yanya, gdy jej własnej twórczości nie kojarzy się z alt rockowymi, głośnymi klimatami, lecz efekt jest niczego sobie, a niższe wokale Brytyjki odpowiednio uwodzą i lekko zmiękczają agresywny tekst.

OFELIA PACZULI (2019)

Ofelia jest moim polskim odkryciem tego roku, kiedy to ogarnęło mnie szaleństwo na punkcie “8” – jej nowej płyty. Szybko nadrobiłam i imienny debiut artystki przekonując się, że jest postacią, która nie zamyka się na jeden repertuar. Na albumie błyszczy wiele kompozycji, lecz ja nie mogłam przestać zasłuchiwać się w “Paczuli” – piosence pozbawionej taniego sentymentalizmu, zachwycającej emocjonalnymi, zróżnicowanymi wokalami oraz melodią, która niesie sporo napięcia.

THE DÜSSELDORF DÜSTERBOYS KAFFEE AUS DER KÜCHE (2019)

Niemiecka scena muzyczna to nie tylko Rammstein czy eurodance’owe (po)twory typu Cascada. To także całe grono mniejszych indie kapel, które systematycznie odkrywam. Jednym z ostatnich odkryć jest formacja The Düsseldorf Düsterboys i ich debiutancka płyta “Nenn mich Musik”. Na niej znajdujemy intrygujące, zapętlające ciągle te same wersy “Kaffee aus der Küche” utrzymane w psychodelicznym, rockowym klimacie, któremu oldskulowego smaczku nadają kobiece chórki.

EDITORS PICTURESQUE (2022)

Zmiany, zmiany, zmiany. Editors już nie udają, że elektronika interesuje ich tylko trochę. Z takich brzmień uczynili podstawę swojej płyty “EBM”, do recenzji której wciąż zbieram siły. Tak, ten krążek nie przechodzi mi się łatwo i bezboleśnie, gdy zespół ma ochotę na agresywniejsze, zwariowane melodie, które atakują słuchacza swoją mocą i pokładami energii. Przykładem jest “Picturesque”, które dodatkowo jest numerem bezwstydnie przebojowym choć hałaśliwym.

ARCTIC MONKEYS THERE’D BETTER BE A MIRRORBALL (2022)

Nie jest to popularna opinia, ale wydana przed czterema laty płyta “Tranquility Base Hotel & Casino” jest największym osiągnięciem Arctic Monkeys. Trzymałam więc kciuki, by kapela zapragnęła zostać w tym vintage’owo-psychodelicznym klimacie. I wszystko wskazuje na to, że przedłużamy pobyt w tytułowym hotelu. Swoim nostalgicznym singlem “There’d Better Be a Mirrorball” grupa zabiera nas w czasie do lat 60. prezentując granie inspirowane tradycyjnym popem, soulem i jazzem. Jest pięknie.

KELELA WASHED AWAY (2022)

Zaśpiewała u boku Gorillaz i Solange, wydała debiutancki album “Take Me Apart” i zniknęła. Amerykańska wokalistka Kelela obracająca się w kręgach dźwięków alt r&b i elektronika narobiła swego czasu sporego szumu i przez wielu upatrywana była na jedną z najważniejszych postaci na czarnej scenie. Dziś ponownie walczy o uznanie wydając singiel “Washed Away, który nie przynosi rewolucji. To wciąż wywrotowe r&b o lekko surrealistycznym wydźwięku. Chyba jednak za nią trochę tęskniłam.

THE WALKER BROTHERS THE ELECTRICIAN (1978)

Brytyjska rodzinna formacja The Walker Brothers wielkiej kariery nie zrobiła, ostatnią płytę wydając przed nastaniem lat 80. Ja trafiłam na nich przeglądając playlisty, którymi swego czasu lubiła dzielić się uwielbiana przeze mnie Anna Calvi. Artystka przypomniała utwór “The Electrician”, który jest jak dwie piosenki w cenie jednej – smyczkowy, lekko psychodeliczny pop zderza się z wywołującymi ciarki, gothic rockowymi odgłosami. Sama piosenka swego czasu określona została odpowiedzią na to, co na “Heroes” robili razem David Bowie i Brian Eno.

BILLIE EILISH HALLEY’S COMET (2021)

Co jakiś czas wracam do ostatniej studyjnej płyty Billie Eilish i niezmiennie zaskakuje mnie fakt, że za każdym razem odkrywam w przygotowanych przez artystkę piosenkach coś nowego, coś, co wcześniej mi umykało. Moim ostatnim odkryciem jest “Halley’s Comet”, o której sama Amerykanka mówi jako o piosence słodkiej i romantycznej, traktującej o zakochiwaniu się. Minimalistyczna produkcja śmiało uchodzić może za najbardziej urocze nagranie w dyskografii Eilish.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *