RECENZJA: Fink “Beauty in Your Wake” (2024) (#1510)

Był taki czas, gdy brytyjski wokalista Fin Greenall – działający jako Fink – zasypywał nas nowościami. W samym tylko 2017 roku ukazały się jego dwie płyty, a ich następca w nasze ręce wpadł ledwo dwa lata później. Tym razem jednak stacjonujący w Berlinie muzyk postanowił skupić się na życiu rodzinnym. W celu wyciszenia się i poszukania nowych inspiracji powrócił do Kornwalii, gdzie w liczącej niecałe dwieście mieszkańców wiosce nagrał pierwszy od 2019 roku album.

Zaczynający dekady temu jako DJ Greenall tylko okazjonalnie zagłębia się w elektroniczne zaułki. I gdy już to robi, to jego elektronika ma wyraz mroczny i chłodny. Chętniej jednak po czasie remixuje własne utwory aniżeli porzuca indie-blues-folkowe brzmienia na rzecz czegoś nowocześniejszego. Delikatną zmianę i ukłon w stronę komputerowych dźwięków przyniosła płyta “Bloom Innocent”, która zawiera zestaw najbardziej wymagających nagrań Brytyjczyka. Tegoroczne “Beauty in Your Wake” jest zaś krążkiem niezwykle skromnym i prostym. To zupełnie inna półka.

Ten skromny także jeśli chodzi o liczbę kompozycji album otwiera wpadające w ucho, brzdąkające “What Would You Call Yourself”, którego końcówka rozkwita i nabiera koncertowych rumieńców. Z sennego rytmu w żaden sposób nie wybudza się akustyczne “The Only Thing That Matters”. Na miękkich, wzbogacanych uderzeniami perkusji melodiach opiera się “Be Forever Like a Curse”. Śpiewane jakby od niechcenia “It’s Like You Ain’t Mine No More” ma w sobie coś z country, zaś melodyjne “Follow You Down” zdaje się zabierać słuchacza na Dziki Zachód. Druga połowa płyty to w zasadzie trzy wypełniacze (folkowe “One Last Gift”, “Don’t Forget to Leave Well”, przyspieszające “I Don’t See You As the Others Do”) oraz dwa utwory, które należą do finkowej czołówki. Tak cichej, intymnej ballady jak zaaranżowane na pianino “So We Find Ourselves” artysta jeszcze nam nie prezentował. Odsłania się w niej na całego, wychodząc na przeciw swoim emocjom. “When I Turn This Corner” zaskakuje zaś wojennymi bębnami, smutnymi uderzeniami w klawisze pianina i swego rodzaju ponurym, uroczystym klimatem.

Fanką twórczości Finka jestem od chwili, gdy w bijącym niegdyś rekordy popularności serialu “The Walking Dead” usłyszałam trzymające w napięciu “Warm Shadow”. Wibrująca muzyka w połączeniu z niskim głosem Greenalla wywoływała ciarki. Podobnie działały na mnie krążki pokroju “Bloom Innocent”, “Resurgam” czy zawierający zestaw jego najlepszych jak dotąd nagrań “Hard Believer”. “Beauty in Your Wake” ma swoje nużące, dłużące się momenty, które zmniejszają ekscytację towarzyszącą mi przy okazji przesłuchiwania poprzednich dzieł Brytyjczyka. Wciąż jest klimatycznie i ładnie, ale nie tak ciekawie.

Warto: Follow You Down & When I Turn This Corner

________

Perfect DarknessHard BelieverFink’s Sunday Night Blues Club, Vol. 1ResurgamBloom Innocent

Autor

Zuzanna Janicka

Rocznik '94. Dziewczyna, która najbardziej na świecie kocha muzykę. Nie straszny jej (prawie) żaden gatunek, ale najbardziej lubi sięgać po r&b z lat 90. oraz indie/alt rocka. The-Rockferry prowadzi od 2010 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *