Eurowizyjne recenzje: Luna “No Rest” & Baby Lasagna “DMNS & MOSQUITOES”

Dla niewielkiej liczby artystów Eurowizja jest konkursem, który ich kariery może wznieść na sam szczyt. Pozwala jednak lepiej przyjrzeć się scenom poszczególnych państw Starego Kontynentu. Dwójka uczestników ubiegłorocznej edycji zaprezentowała właśnie swoje nowe płyty. Robimy sobie więc szybką wycieczkę do Chorwacji i Polski.

Luna No Rest

Chociaż pomyśleć można sobie, iż Luna jest debiutującą artystką na polskiej scenie, wydana przed paroma tygodniami płyta “No Rest” jest już jej drugim krążkiem – jednakże pierwszym pełnym anglojęzycznych kompozycji skierowanych do europejskiego odbiorcy. O ile na debiucie, “Nocne zmory”, pop Luny przybierał spokojniejszą, elektroniczną formę, tak tegoroczny album nastawiony jest na szukanie wrażeń na tanecznych parkietach. Czasem jest bardziej elektronicznie (“Wild West”, “Endless Sun”, energiczne “Personal Torture”), innym razem przypomniany nam jest tak popularny na początku lat dwutysięcznych europop (zaczynające się jak piano ballada, szybko rozkręcające się “Alive”, lekkie “Leonine”). Są i rozrywkowe pewniaki postaci dance popowego, acz tandetnego “Green Light”; rytmicznego “Hideaway”, któremu bas nadaje ciekawej głębi; eurowizyjnego “The Tower”. Moim ulubieńcem jest jednak “Electricity” – piosenka różnorodniejsza i bardziej eksperymentalna od pozostałych. A żeby nie było tak ciągle na wysokich obrotach, Luna proponuje nam przestrzenną balladę “I Got Ya” i baśniowe, podniosłe nagranie “8 am”. Miniony rok dla Polki dobrze podsumowuje tytuł płyty. O ten odpoczynek było trudno, bo artystka jak najszybciej chciała zaprezentować Europie nowości. “No Rest” jest jak sama Luna – chwilami odrealnione, ale mocno stąpające po ziemi.

Baby Lasagna DMNS & MOSQUITOES

Chorwacki wokalista Marko Purišić aktywny jest na scenie od przeszło dekady. Po latach grania w innych zespołach i pisania piosenek, które wykorzystywali inni, powołał do życia projekt Baby Lasagna, którym podbił serca eurowizyjnej publiczności podczas ubiegłorocznego konkursu. Jego mieszanka rockowych brzmień i techno, “Rim Tim Tagi Dim”, zaspokajała zarówno moją potrzebę obcowania z rzeczami cringe’owymi, jak i przypominała o fascynacji Rammsteinem. Na sukcesie piosenki Baby Lasagna próbuje grać na debiutanckim krążku “DMNS & MOSQUITOES” jeszcze parokrotnie (“Biggie Boom Boom”, “Good Boy Lasagna”, “IG BOY”), jednak nie ma już tej atmosfery nowości. W ucho wpada za to pop rockowe, gorzkie “Don’t Hate Yourself, But Don’t Love Yourself too Much” (Mommy said you’re a special boy, but you’re really not). Nieźle prezentują się też romanse z przebojową elektroniką (“Again”), elektroniką w chłodniejszym, bardziej klimatycznym wydaniu (“Demons & Mosquitoes”) czy nawet… latino (“Baila”). Pozostałe kawałki są jednak średnio przekonującą mieszanką popu i rocka, które prędzej widziałabym w wykonaniu One Direction niż chłopaka, który tak mocno zatrząsł eurowizyjną sceną. Album “DMNS & MOSQUITOES” ma swoje interesujące momenty, lecz jako całość zawodzi.

Autor

Zuzanna Janicka

Rocznik '94. Dziewczyna, która najbardziej na świecie kocha muzykę. Nie straszny jej (prawie) żaden gatunek, ale najbardziej lubi sięgać po r&b z lat 90. oraz indie/alt rocka. The-Rockferry prowadzi od 2010 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *