W ostatnich latach Selena Gomez robiła wiele, by łatka wokalistki szybko od niej odpadła. Zajęła się produkcją filmową, aktorstwem (polecam serial “Zbrodnie po sąsiedzku”) czy rozwijaniem własnej kosmetycznej marki. I gdy nawet na chwilę wracała z pojedynczą piosenką, nie były to premiery, o których długo byśmy pamiętali. Od występów live stroniła. Zaskoczeniem jest więc album “I Said I Love You First”.
Chociaż życie prywatne osób publicznych nigdy mnie za bardzo nie interesowało, nawet mnie nie ominęły newsy na temat nowego partnera Gomez. Przed paroma tygodniami artystka zaręczyła się z producentem Bennym Blanco znanym z takich przebojów jak “Lonely” czy “Eastside”. Swoją miłość postanowili przełożyć na zbiór piosenek, który ukazał się pod szyldem “I Said I Love You First”. Obawiałam się płyty nieznośnie słodkiej i mdłej, a tymczasem ich wspólny projekt kusi wieloma różnorodnymi brzmieniami.
Zapowiadająca krążek skromna, folkowa kompozycja “Scared Of Loving You” podpowiadać mogła, iż “I Said I Love You First” będzie płytą domową, minimalistyczną, bardziej w klimatach lo fi aniżeli wielkich popowych produkcji. W rzeczywistości otrzymujemy istni misz-masz. Piosenki z różnych muzycznych bajek. Do prostszych, cichszych numerów należą chociażby zaaranżowana na pianino i smyczki ballada “Younger and Hotter Than Me” o pięknych, delikatnych wokalach, oraz akustyczne “Don’t Take It Personally”. Nieco mocniej wybrzmiewają wiosenne “You Said You Were Sorry” oraz kołyszące, gitarowe “How Does It Feel to Be Forgotten”. Zachwyca rozmarzone “Ojos Tristes” (robota The Marías!), w którym Gomez przypomina o swoich latynoskich korzeniach. Do gustu szybko przypadło mi i “Cowboy”, które za sprawą swojej rozmarzonej, rhythm’and’bluesowej produkcji zdaje się być dalekim krewnym “Fetish”.
“I Said I Love You First” to także podążanie za współczesnymi trendami. W energicznym “Call Me When You Break Up” Selena nieco ogrzewa się w blasku sławy Gracie Abrams. “Don’t Wanna Cry” i “Sunset Blvd” (lubię wokalne zmiany w tym kawałku) są mrugnięciem w stronę synth popu. “I Can’t Get Enough” z J Balvinem sięga wgłąb wciąż topowego reggaetonu. Wszystkie te numery znikają jednak przy “Bluest Flame”, które dla pary przygotowała Charli XCX. Wpływy hyperpopowego, neonowego “Brat” są tu aż nadto widoczne, jednak co pasuje Charli, niekoniecznie dobrze wypada w wykonaniu bardziej ułożonej Gomez.
Oczekiwaniu na “I Said I Love You First” nie towarzyszyło u mnie jakieś wielkie podekscytowanie. Otrzymałam tymczasem krążek, z którym po prostu miło spędziłam czas. Podoba mi się to, że zarówno Selena Gomez, jak i Benny Blanco nie silą się na gonienie za tłumem, lecz kreują swój własny dźwiękowy świat. I to świat kolorowy, bo dzieje się tu sporo. Bedroom pop, synth pop, nieco latynoskich klimatów, elektronika i akustyczne granie. Tym sposobem przedstawili nam historię nie tylko swojej miłości, ale i rozwijania swych uczuć czy wspomnień o tym co było, zanim się poznali. Ładna, niewymuszona robota.
Warto: Younger and Hotter Than Me & Ojos Tristes & Cowboy
________________
Kiss & Tell ♥ A Year without Rain ♥ When the Sun Goes Down ♥ Stars Dance ♥ Revival ♥ Rare ♥ Revelación