#364, 365 Dawid Podsiadło “Comfort and Happiness” (2013) & Patricia Kazadi “Trip” (2013)


Dawid Podsiadło przygodę z muzyka zaczynał jak wiele innych osób w  jego wieku – założył z kolegami zespół. Trochę grali, ale wielkiego z tego efektu nie było. Na chwilę Dawid odłączył się od kolegów i wziął udział w “X-Factorze”. W pierwszej edycji szybko z show się pożegnał, drugą wygrał.

Chociaż lubię śledzić zmagania uczestników muzycznych programów, takich chociażby jak “X-Factor”, nie pokładam w tych ludziach wielkiej nadziei. Ilu to już było takich, co ich gwiazda na chwilę zabłysła a potem spadła z hukiem? Albo takich, co walcząc o popularność, że zatracili indywidualność? Ja jednak od początku wiedziałam, że z Dawidem będzie inaczej. Wystarczyło tylko na niego spojrzeć. On nie pasował do takiego programu jak “X-Factor”. Nie był typowym uczestnikiem, który po ostatnim odcinku od razu zabiera się za nagrywanie piosenek, by publiczność szybko o nim nie zapomniała. Był cichym, spokojnym chłopakiem, którego jakby to zamieszanie wokół niego przerażało. Nie lansował się, ale zamknął w studiu i nagrywał płytę. Można oczywiście zadać pytanie, czy publiczność przez rok o nim nie zapomniała. Nawet jeśli, to po pierwszym przesłuchaniu jakiejkolwiek piosenki z “Comfort and Happiness” uległoby to zmianie.

Pierwsze pytanie, jakie zadałam sobie po przesłuchaniu debiutanckiej płyty Dawida brzmiało: on naprawdę ma 20 lat? A przypadkiem nie jest zmęczonym życiem 40-latkiem? Oczywiście nie chcę tu sugerować że Podsiadło wygląda staro. To jego muzyka jest niesamowicie dojrzała jak na jego rzeczywisty wiek. A przy tym szczera i naturalna. Bardzo emocjonalna. Nie ma na “Comfort and Happiness” miejsca na kłamstwa.

Wśród swoich muzycznych inspiracji Dawid wymienia m.in. zespół Coldplay oraz wokalistkę Katie Meluę. Uważam, że nie byłoby to przesadą, gdybym napisała, że niektóre piosenki polskiego artysty mógłby nagrać Coldplay. Mi kompozycje Podsiadło przypominają nieco pierwsze dwie płyty brytyjskiego bandu. Jeśli chodzi o Katie, Dawidowi bliżej do niej pod względem charakteru niż muzycznie. Oboje są spokojni, skromni a przede wszystkim wrażliwi na piękno muzyki.

Moje serce Dawid zdobył piosenką “Nieznajomy”. Słuchając polskich kawałków czasem płakać się chce nad żenująco niskim poziomem tekstów. Utwór artysty przywraca wiarę w dobrych tekściarzy. Dawid śpiewa:

Kłamałem więcej niż kiedykolwiek chciałbym przyznać, a w moich żyłach płynęła krew zimniejsza niż stal, dlatego dzisiaj jestem całkiem sam.

Sama piosenka jest idealna. Na początku stonowana, spokojna. Z czasem Dawid wczuwa się w tekst, daje się ponieść emocjom i jego wokal staje się mocny i zdecydowany. Warto dodać, że na płycie znajdziemy również anglojęzyczną wersję tego utworu – “Little Stranger”. Chociaż muzyka jak i wykonanie Dawida zasługują na pochwałę, piosenka po angielsku nie robi na mnie takiego wrażenia. Nie czuję jej. W dwóch wersjach językowych występuje również numer “Trójkąty i kwadraty” (po angielsku: “S&T”). Jakże to inny utwór w porównaniu do “Nieznajomego”! Łagodniejszy, lżejszy, pogodniejszy. W nieco wakacyjnym klimacie. Nie należy jednak do moich ulubionych piosenek z “Comfort and Happiness”.

Podoba mi się “!H.a.p.p.y.!”. Jest to spokojna, leniwa kompozycja. “And I” z kolei czaruje kameralnym klimatem. Delikatna gitara i piękny głos Dawida robią swoje – odpływam słuchając tego nagrania. Cudownym utworem jest “Bridge”. Czuć w nim ten pierwiastek Coldplay. Nie wiem jak artysta to robi, ale nawet takie nieco oklepane słowa jak

I miss you everyday (PL: tęsknię za tobą codziennie)

brzmią niezwykle szczerze i wzruszająco. A przede wszystkim nie ocierają się o banał. W nieco inną stronę Dawid poszedł w piosence “Elephant”. Nie sądziłam, że doda do swojej muzyki trochę elektroniki i pozwoli zmodyfikować sobie lekko wokal. Zaskakujący numer. Polecam również “Vitane” – spokojne, ale mające w sobie to coś oraz delikatne “I’m Searching”. Ciekawy zestaw tworzą dwa utwory: “No” oraz “No Part II”. Mimo podobnych tytułów, nie są to bliźniaczo podobne kawałki. Pierwszy z nich to najbardziej skoczna i radosna piosenka Dawida. Nadawałaby się na singiel. Druga piosenka jest bardziej surowa. Zastosowano w niej ciekawy efekt – głos artysty dochodzi jakby z oddali. Niestety, uważam, że to najsłabsza kompozycja na “Comfort and Happiness”.

Dawid zasłużył na sukces. Jego debiutancka płyta jest tak wspaniale niepolska. Z powodzeniem mógłby podbijać rynek brytyjski. To, co mnie cieszy, to fakt, że Podsiadło odczarował fatum talent show i pokazał, że będąc zwycięzcą takiego programu, można nagrać dobry, ambitny krążek. Aż boję się, na co jeszcze go stać.

Wydawać by się mogło, że Patricia Kazadi ma wszystko. Jest ładną kobietą o egzotycznej urodzie. Potrafi śpiewać, co udowodniła chociażby w show „Jak oni śpiewają”. Poza tym kiedy trzeba może stać się aktorką, tancerką lub prezenterką. Ma styl, zna angielski. O tym, że chciałaby nagrać debiutancką płytę mówiła już od kilku lat. No i się wreszcie doczekała. Krążek „Trip” od kilku tygodni czeka na sklepowych półkach.

Prace nad albumem wokalistka zaczęła już w 2011 roku. Materiał nagrywany był m.in. w Warszawie, Los Angeles, Paryżu i Zurychu. Patricia miała okazję współpracować z producentami z całego świata. Jak sama mówi, album jest zapisem jej podróży na przestrzeni lat 2011-2013. Zaskoczyła mnie wiadomość, że główną inspiracją do stworzenia tych utworów była podróż do Indonezji. Patricia opowiadała o mieszkańcach wyspy, którzy mimo biedy potrafią cieszyć się życiem. Podzieliła się również spostrzeżeniami dotyczącymi otaczającego ją na co dzień świata:

wiele rzeczy nie doceniamy (…) Chciałam coś z tym zrobić i nagrać album, który będzie przepełniony pozytywną energią, miłością do życia.

Tak właśnie z tej podróży wyłoniło się „Trip”. Płyta, która sprawiła, że zaczęłam żałować, że Kazadi tak szybko z podróży wróciła.

Pierwszy zgrzyt pojawił się już w ubiegłym roku, kiedy to walkę o słuchacza rozpoczęła piosenka „Wanna Feel You Now”. Gościnnie usłyszeć w niej możemy francuskiego wokalistę (robiącego karierę na całym świecie) Matta Pokorę. Electropopowa, lekka piosenka nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Chociaż Matt i Patricia przyjemnie razem brzmią, melodia jest prosta i banalna. Gdyby utwór był lepiej promowany, hitem mógłby stać się i we Francji. Mi jednak „Wanna Feel You Know” pokazało, jak bardzo niekonsekwentną artystką jest Kazadi. Czytałam swego czasu sporo wywiadów z Patricią, w których chętnie opowiadała, jak wyobraża sobie swoją własna płytę. Nigdzie nie padło słowo electropop. Wspominała natomiast o utworach z pogranicza funku, rocka czy r&b. „Trip” mogło być ciekawym albumem. Postawiono jednak na piosenki, które mają zjednać Patricii widownię. Pytanie tylko, czy chce ona śpiewać tylko dla gimnazjalistów czy i starszego odbiorcy. Zaskoczyła mnie również okładką. Wygina się w skąpych ciuchach, robi dzióbek. Nowa Rihanna? Na pewno nie. Nie ta półka.

Album otwiera jedna z najgorszych piosenek, jaką kiedykolwiek przyszło mi słuchać. „Hałas” znośnie brzmiałoby po angielsku, po polsku robi bardzo, bardzo słabe wrażenie i irytuje. Skłaniam się w kierunku opinii, że pierwotnie utwór miał być w języku angielskim, ale ktoś nieudolnie dopasował do melodii polski tekst.  Słowa są przez Kazadi nie śpiewane, ale dukane. Mnie od tego „Hałasu” tylko głowa boli. Nie wspomniałam wcześniej, ale „Trip” to krążek, na którym obok polskojęzycznych piosenek są i te nagrane po angielsku. Na początku jednak skupię się na tych, które zrozumiemy bez otwierania słownika. Kazadi przygotowała spokojniejszy numer „Przerywam sen”, który jest całkiem przyjemnym, choć nieco banalnym utworem. Ale na tle pozostałych piosenek ładnie lśni. Na pewno chętniej do niego powrócę niż do takiego „Więcej ciepła”, które miało być tanecznym, porywającym nogi do tańca kawałkiem. Mi co najwyżej do tańca porwało palec by jak najszybciej znalazł przycisk next bym nie musiała słuchać tego ani chwili dłużej. Dwie ostatnie piosenki utwierdziły mnie w przekonaniu, że ballady Patricia woli wykonywać po polsku. „Nie tak po prostu” oraz „Zabraknie”, chociaż nie wywołały u mnie żadnych emocji, są najlepszymi kompozycjami na „Trip”.

Anglojęzyczna część płyty nastawiona jest na masowego odbiorcę. Zaryzykuję nawet i powiem, że przy dobrej promocji Kazadi mogłaby zainteresować sobą zagranicznych słuchaczy. Nawet jeśli nie w Anglii to chociaż w Rumunii. Oni lubią takie taneczne rytmy. Nie najgorzej przedstawia się bujające „My Oh My”, które zaciekawić by mogło swego czasu i Kelly Rowland z powodu małych wpływów muzyki r&b i umiarkowanej ilości elektroniki. Wspomniane na początku recenzji „Wanna Feel You Now” zyskuje tylko dzięki Pokorze. „Shake the World”, mimo, iż Patricia nawołuje w nim do ruszenia się z domu i zawojowania świata, mnie nie przekonuje. Brak tej kompozycji energii i potencjału. Dużo przyjemniej słucha się „Knock Knock”, który brzmi jak produkcja na światowym poziomie, czego nie powiedziałabym o pozostałych utworach. Wydaje mi się nawet, że z takiej piosenki zadowolona byłaby i Jennifer Hudson. Takie utwory jak „In My Car”, „Live a Little” czy „Say Yeah” nie wnoszą do płyty nic nowego. Słuchając ich aż chciałoby się zanucić ale to już było… .

Mimo szumnych zapowiedzi i wielu obietnic, Patricii nie udało się nagrać ani płyty dobrej, ani chociaż takiej, do której chciałoby się wracać. Piosenki są bardzo przeciętne, niektóre irytujące, innych nawet się nie pamięta. Płyta jakich wiele. Kazadi bardzo mnie zawiodła.

 

8 Replies to “#364, 365 Dawid Podsiadło “Comfort and Happiness” (2013) & Patricia Kazadi “Trip” (2013)”

  1. Debiutancki album “Comfort and Happiness” Dawida Podsiadło od premiery 28 maja osiągnął już status złotej i zadebiutował na pierwszym miejscu na ogólnopolskiej liście sprzedaży (OLiS).
    Jedyną piosenkę lubię u Patrycji to „Wanna Feel You Know”
    http://muzycznomaniaa.blogspot.com/

Odpowiedz na „~EwaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *