Luźne taśmy: lipiec ’20

Irlandzka kapela w utworze jeden z najbardziej enigmatycznych wokalistek. Taylor Swift w zupełnie nowym, zaskakującym wydaniu. Wspomnienie jednej z piosenek Madonny z lat 80. Odrobina popowego disco spod ręki Francuzów. Te i inne kompozycje znajdziecie na moich lipcowych taśmach.

THE MURDER CAPITAL CELLOPHANE (2020)

Czy post punkowa kapela ma w ogóle czego szukać dla siebie w twórczości FKA twigs? Jak udowadnia przykład irlandzkiej grupy The Murder Capital, jest możliwe przeniesienie nietypowych piosenek artystki na zupełnie nowy grunt. Zespół zmierzył się niedawno z jedną z jej najładniejszych kompozycji, “Cellophane”. Cover jest jeszcze surowszy, ale zachowano dwa istotne elementy – kontrolowane wybuchy i niezwykle emocjonalne wokale.

TAYLOR SWIFT X BON IVER EXILE (2020)

Instrumentarium spod ręki Aarona Dessnera. Gościnne wokale Justina Vernona z Bon Iver. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że mówimy o piosence nagranej przez Taylor Swift. Wokalistka zaskoczyła mnie pozytywnie wyciszonym albumem “Folklore”, na którym zachwyca jej duet z Vernonem – “Exile”. To nie tylko piękna, the nationalowa aranżacja i towarzysząca jej smutna atmosfera, ale i bardzo przemyślane wykonanie obu artystów, którzy śpiewają o rozpadzie swego związku. Ten kontrast między szorstkim Justinem a łagodnym głosem Taylor jest niesamowity.

MADONNA JIMMY JIMMY (1986)

Ciężko dyskutować z faktem, iż w latach 80. Madonna produkowała przebój za przebojem. Może i dziś wolę jej twórczość z lat 90., ale co chwila wracam do jej płyt z lat 80. i odkrywam je na nowo. Ostatnio bliskie zrobiło mi się wydawnictwo “True Blue” i zawarta na nim piosenka “Jimmy Jimmy”, będąca oczkiem puszczonym w kierunku popowych girlsbandów z lat 60. Jest słodko, jest infantylnie. I fajnie.

JULIA HOLTER VASQUEZ (2015)

O Julii Holter przypomniałam sobie na moment, kiedy Anna Calvi zaprosiła ją do wykonania nowej wersji “Swimming Pool”. Niedługo potem połknęłam całą dyskografię tej amerykańskiej artystki. Z pewnością przyjdzie czas na konkretny opis jej albumów, a tymczasem na zachętę podrzucam kompozycję “Vasquez” z płyty “Have You in My Wilderness”. Przegadany utwór  jest psychodelicznym spojrzeniem na ambient i jazz. Trwa to ponad sześć minut, ale czas przy tym nagraniu spędzam bardzo miło.

FATHER JOHN MISTY ANTHEM (2020)

Amerykański wokalista nigdy nie ukrywał swojej sympatii do Leonarda Cohena. Po kilku coverach wykonywanych na koncertach (zmierzył się m.in. z legendarnym “Bird on the Wire”) przyszła pora na przeróbkę jednej z najpiękniejszych piosenek kanadyjskiego barda – “Anthem”. Początkowo wersja Misty’ego kompletnie nie przypadła mi do gustu, ale po kilku podejściach doceniłam, że artysta ujął to nagranie na swój sposób. Wprawdzie dziwnie słucha się utworu bez tych natchnionych chórków, ale ponury klimat coveru wpisuje się w przepełnioną niepokojem o przyszłość warstwę liryczną.

AGAR AGAR YOU’RE HIGH (2017)

Francuzi umieją nie tylko w elegancki pop, ale i elektronikę. Podczas swojej fazy na zespół La Femme trafiłam na duet Agar Agar (serio wygooglujcie sobie te słowa), który tworzą Clara Cappagli i Armand Bultheel. W przeciwieństwie jednak do La Femme, nie celują jedynie we francuskojęzycznego odbiorcę. Z ich póki co skromnej dyskografii do gustu najbardziej przypadł mi flirtujący z disco, dość ciemny kawałek “You’re High”, w którym podoba mi się przeskok w wykonaniu Clary – podszyty melancholią śpiew zamienia na nonszalancką melorecytację.

LILY ALLEN LDN (2006)

Nie jestem fanką “It’s Not Me, It’s You” i “Sheezus”, ale debiutancki krążek Lily Allen, “Alright, Still”, to porcja lekkich popowych nagrań o raz sarkastycznym, raz refleksyjnym wydźwięku. Takim utworem pół na pół jest podbite delikatnymi wpływami reggae “LDN”, w którym artystka zabiera nas na spacer po Londynie. Wiosenna melodia i dziewczęce wokale zestawione zostały z tekstem, w którym Allen podpowiada, że nic nie jest takie, jakie się wydaje.

BON IVER HOLOCENE (2011)

To nie tylko nazwa jednej z geologicznych er, ale i nazwa baru, w którym siedziałem, gdy było mi ciężko – tak genezę tytułu indie folkowej pieśni “Holocene” wyjaśnia lider Bon Iver, Justin Vernon. Piosenka została singlem promującym krążek “Bon Iver” i od razu stopiła serca milionów słuchaczy. Nawet jeśli ona sama jest chłodna i zimowa, co jeszcze bardziej pogłębiają wysokie wokalizy Justina. Nie jest to jednak utwór przesadnie smutny. Raczej taki… pomiędzy. Vernon chciał bowiem podkreślić w nim, że wszyscy jesteśmy niesamowici i zarazem zwyczajni w tym samym czasie.

THE ARCS PUT A FLOWER IN YOUR POCKET (2015)

Dan Auerbach nie tylko jest współzałożycielem The Black Keys, ale i muzykiem chętnie angażującym się w inne projekty. Pół dekady temu powołał do życia zespół The Arcs, którego kariera zaczęła i jednocześnie zakończyła się na krążku “Yours, Dreamily”. Przypominałam sobie o nim ostatnio, bo sporo na tym albumie nieoczywistego wakacyjnego klimatu ukrytego za blues rockowymi klimatami. Moim ostatnim ulubieńcem był zgrzytliwy singiel “Put a Flower in Your Pocket”, do wykonania którego Auerbach zaprosił kobiecy chórek.

TKAY MAIDZA X KARI FAUX DON’T CALL AGAIN (2020)

Pochodząca z Zimbabwe wokalistka Tkay Maidza działa wprawdzie od 2013 roku, lecz do moich uszu jej piosenki dotarły dopiero w lipcu tego roku. I to skutecznie, bo od singla “Don’t Call Again” nie mogę się uwolnić od wielu dni. To nie tylko policzek wymierzony byłemu chłopakowi (I regret the day we met, would rather be strangers instead), ale przede wszystkim świetna produkcja spod znaku zmysłowego r&b, vintage’owego funku i psychodelicznych klimatów.

5 Replies to “Luźne taśmy: lipiec ’20”

  1. “Exile” nie jest moim ulubionym utworem na “Folklore”, a “Jimmy Jimmy” nie cierpię. Za to chętnie wracam do “LDN”.
    U mnie dwa nowe wpisy, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

  2. ‘exile’ urasta do miana najlepszej piosenki z ‘folklore’, to dobrze. “Jimmy Jimmy” pamiętam, ale właśnie ta infantylność, o której wspominasz trochę mnie razi. A podoba mi się jeszcze “Don’t Call Again”.
    Tak na marginesie, będziesz recenzować B7? Próbowałem słuchać wczoraj, ale niestety poległem. Strasznie wtórny album, według mnie.

    Zapraszam do mnie na nowy wpis 🙂

    1. Słuchałam ze 2 razy i bez zachwytów. Chyba wolałabym sobie najpierw przypomnieć wcześniejsze krążki Brandy zamiast pisać o tym.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *