#590 Blur “The Magic Whip” (2015)

Dwanaście lat. Tyle czekać musieli fani brytyjskiej kapeli Blur na nowe dzieło swoich ulubieńców. Chociaż przez wiele lat członkowie zespołu (Damon Albarn, Graham Coxon, Alex James, Dave Rowntree) robili sobie od wspólnego grania przerwę, nie tracili czasu na słodkie nicnierobienie. Jeden wydał sporo solowych płyt, drugi zakładał nowe zespoły, trzeci koncertował z innymi artystami a czwarty angażował się w politykę. Wszyscy jednak poczuli, że pora znów razem stworzyć coś wielkiego. Czy płyta “The Magic Whip” powinna powstać? Czy może lepiej by było, gdyby grupa Blur przeszła już do historii?

Producentami nowych piosenek Brytyjczyków zostali Albarn i Coxon. Co jakiś czas pomagał im także Stephen Street, który maczał palce przy wielu starszych utworach zespołu. No właśnie, starsze nagrania, starsze albumy… . Dla niemałej garstki słuchaczy takie krążki jak “The Great Escape” czy “Parklife” są albumami niemalże świętymi. Zastanawiałam się, czy przed wsłuchaniem się w “The Magic Whip” zrobić sobie muzyczny seans złożony z poprzednich wydawnictw Blur. Stwierdziłam jednak, że ciekawszą sprawą będzie spojrzenie na tegoroczną płytę kapeli bez uprzedniego nasiąknięcia ich starszą twórczością.

Zaczyna się obiecująco. “Lonesome Street” to wpadająca w ucho, lekka, rockowa piosenka przenosząca nas w czasie o parę ładnych lat. “New World Towers” dryfuje w zupełnie innym kierunku. Surowa, spokojna kompozycja kojarzyć się może z ubiegłorocznym (rewelacyjnym!) albumem Albarna “Everyday Robots”. Zespół rozbudza nas w napędzanym niespecjalnie ostrymi gitarowymi riffami “Go Out”, by za chwilę ponownie zaserwować coś delikatnego – elektroniczny, smaczny kawałek “Ice Cream Man”. O ile piosenkę tę określić można mianem “wakacyjna”, kolejna elektroniczna propozycja Blur – “Thought I Was a Spaceman” – uderza w mroczniejsze tony, stając się jednym z najlepszych utworów na “The Magic Whip”. Inne muzyczne szczyty? Zachwyca rytmiczna ballada “My Terracotta Heart”. Nie sposób przejść obojętnie obok marszowego “There Are Too Many of Us” z genialnie podkręconym wokalem Damona. Chętnie wracam także do wyluzowanego, powolnego “Ghost Ship”; nastrojowego, chóralnego “Ong Ong” oraz nieco ponurego “Pyongyang”.

Wstyd mi się teraz przyznać, ale przysypiałam podczas swojej pierwszej przygody z nową płytą Blur. Piosenki zlewały mi się w jedno, wydawały się monotonne i mało odkrywcze. Z czasem moje podejście do “The Magic Whip” się zmieniło. Jest to jedna z tych płyt, których nie powinno się słuchać robiąc tuzin innych rzeczy. Popsujecie sobie tylko jej odbiór. A szkoda by było, bo brytyjska kapela zaliczyła bardzo udany powrót.

One Reply to “#590 Blur “The Magic Whip” (2015)”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *