#1211 Marina “Ancient Dreams in a Modern Land” (2021)

Sporo czasu już minęło, a ja nadal nie przebolałam tego, że Marina Diamandis postanowiła pozbyć się ze swojego scenicznego pseudonimu diamencików. Nagle przestała błyszczeć – potwierdzeniem tego jest podwójny album “Love + Fear” z 2019 roku, który był zbiorem piosenek nudnych i bezbarwnych. Było to o tyle niezrozumiałe, iż od samego początku kariery Marina zdawała się mieć na siebie wiele pomysłów. I gdy już wydawało mi się, że wszystkie wykorzystała na potrzeby “The Family Jewels” i “Electra Heart”, wyskoczyła z nowym krążkiem.

Stacjonująca obecnie w Los Angeles Brytyjka spędziła za Oceanem cały lockdown, mając czas na dokładniejsze obserwowanie świata i poznawanie samej siebie. Zaowocowało to płytą “Ancient Dreams in a Modern Land”, która jest nie tylko najbardziej społecznie zaangażowanym wydawnictwem w jej karierze, ale i znacznie bardziej osobistym od “Love + Fear” czy “FROOT”. Marina swoją tegoroczną twórczość zawiesiła w równym odstępie między art popem a popem w jego przebojowej, przystępnej oprawie. “Ancient Dreams in a Modern Land” wydaje się być Electrą Heart chwytająca za klejnoty, którymi dzieli się ze swymi przyjaciółkami. Tak udanej płyty artystka nie miała od niemalże dekady.

Rozpoczęcie płyty jest naprawdę mocne i w pewien sposób kreślące nam pomysł wokalistki na piąty album. Płynące na pop rockowo-dyskotekowych bitach kolorowe “Ancient Dreams in a Modern Land” jest zestawieniem stylistyki pierwszych lat nowego tysiąclecia z tekstem, który jest niezwykle aktualny (You don’t have to be like everybody else/You don’t have to fit into the norm). Marina nie odpuszcza i w rozpędzonym “Venus Fly Trap” czy gitarowym, electropopowym “Purge the Poison”, w którym zdaje się już śpiewać o wszystkim – mamy tu wzmianki m.in. o wirusie, kapitalizmie, zmianach klimatu a nawet Britney Spears. Do grona żywszych utworów należy także ejtisowe, synth popowe “New America”. Mi jednak najbardziej podobają się dwie kompozycje, które nie są ani przesadnie szybkie, ani balladowe. W takie średnie tempo uderzają klawiszowy, nośny kobiecy manifest “Man’s World” (Burnt me at the stake, you thought I was a witch/Centuries ago, now you just call me a bitch) oraz pop rockowo-elektroniczne “I Love You But I Love Me More”, w którym Marina żegna się z byłym ukochanym. Jest w obu tych kawałkach coś nostalgicznego.

Sporo miejsca na tej skądinąd niedługiej płycie zajmują ballady. Mamy tu chociażby zaśpiewany przez Brytyjkę z niemalże operową manierą “Highly Emotional People” o dream popowej melodii tak minimalistycznej, że aż niezauważalnej (z wyjątkiem metalicznej końcówki). Są i urokliwe, wzbogacone smyczkami “Pandora’s Box” i eleganckie, zaaranżowane na pianino “Flowers”. Na zakończenie dostajemy zaś porywające, musicalowe “Goodbye”, którym Marina zdaje się wyprawiać symboliczny pogrzeb starej wersji samej siebie, wiedząc, że jest już dojrzalsza o nowe doświadczenia, które na zawsze zmieniły jej sposób postrzegania świata.

Moja przygoda z twórczością Mariny Diamandis trwa już niemalże dekadę, a dopiero teraz otrzymuję od niej krążek, który przypomniał mi chwile, gdy z rozdziawioną z wrażenia buzią słuchałam godzinami “The Family Jewels”. “Ancient Dreams in a Modern Land” nie powiela brzmień tamtego wydawnictwa (jest głośniej, bardziej elektronicznie), ale większość kompozycji ma podobnie cudowny, teatralny klimat, a sama Marina znów zdaje się śpiewać z pasją i głosem, w którym aż buzuje od najróżniejszych emocji. Popowa płyta roku? Pożyjemy, zobaczymy. Ja za to już teraz wiem, że ponownie uwielbiam Diamandis.

Warto: Man’s World & I Love You But I Love Me More

_______________

The Family JewelsElectra HeartFroot Love Fear 

4 Replies to “#1211 Marina “Ancient Dreams in a Modern Land” (2021)”

  1. Czytam to co piszesz i jednocześnie słucham płyty i, nie, Marina od lat już do mnie nie dociera. Zdziwiłbym się gdyby wyszła z tego popowa płyta roku. Pamiętam piosenki, które naprawdę mi się podobały, a teraz jest po prostu poprawnie i, przynajmniej dla mnie, bez większych emocji. No, ale kto wie, może się jeszcze nawrócę 😉

    Pozdrawiam i zapraszam na nowy wpis 🙂

  2. Nie nazwałabym “Ancient Dreams” moim ulubionym albumem Mariny, ale po tragicznym “Love + Fear” słucha się go z satysfakcją. 😉
    U mnie to samo, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

  3. W sumie Mariny zaczęłam słuchać dzięki Tobie i póki co jestem fanką rodzinnych klejnotów 😉 Te nowe kawałki jakoś do mnie nie trafiają. Ale może to kwestia czasu 🙂

  4. Najlepszy album Marinki, nic dodać, nic ująć. To jeden z moich faworytów wakacji. Mam nadzieję, że pójdzie dalej w taką stronę. I ten album był bardziej jej niż zwykle, tak jak to ostatnio zrobiła Taylor. Mam nadzieję, że pójdzie w produkcję utworów.

Odpowiedz na „SzafiraAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *