Powrót pewnego zespołu po trzech dekadach. Wspomnienie wokalistki, która wydała tylko jeden album. Efekt współpracy między Joshem Homme a zespołem UNKLE. A także kilka tracków od twórców, którzy dopiero marzą o sławie. Tak brzmiał mój październik.
Unkle x Josh Homme Restless (2007)
“Restless” usłyszałam w jednej ze stacji radiowych i od razu rozpoznałam ten głos. Josh Homme. Nie mogłam jednak przyporządkować tego, co słyszałam, do żadnej z piosenek Queens of the Stone Age. Tymczasem okazało się, że artysta wsparł swoimi wokalami (swoją drogą poddanymi tu delikatnej obróbce) UNKLE i ich elektroniczno-rockowy kawałek “Restless”. Całość ma lekko psychodeliczny wydźwięk.
The Wolfgang Press Take It Backwards (2024)
Jak to jest powrócić z nową płytą po ponad trzydziestoletniej przerwie? Brytyjska kapela The Wolfgang Press zrobiła niespodziankę i zaprezentowała album “A 2nd Shape”, który jest następcą wydanego w 1991 roku “Queer”. I wciąż umie w chłodnego, industrialnego post punka, czego przykładem jest nerwowy, intrygujący, warczący numer “Take It Backwards”.
Charlotte Day Wilson Dovetail (2024)
Dawno już nie było Kanadyjki, która śpiewałaby nam w sposób tam melancholijny co Charlotte Day Wilson. Wokalistka, w której płycie “Alpha” zasłuchiwałam się trzy lata temu, wydała niedawno jej następcę. A tam znajdziemy “Dovetail” – utwór niespieszny, płynący sobie na soulującym bicie z gitarowymi wpływami. Miękki, dojrzały wokal Charlotte brzmi wprawdzie jesiennie, ale sama piosenka ma w sobie romantyczny, letni pierwiastek.
Rejjie Snow Mon Amour (2018)
Hip hop nieczęsto gości w moich głośnikach, bo jego wersja pełna ciężkich, trapowych bitów najzwyczajniej w świecie mnie męczy. Lubię za to, gdy mamy w nim więcej żywych instrumentów. Taką wizję hip hopu ma Rejjie Snow, który zadebiutował w 2018 roku krążkiem “Dear Annie”. Jazz rapowe “Mon Amour” miksujące angielski z francuskim (za wokale w tym języku odpowiada Milena Leblanc) uchodzić może za mniej pokręconą odpowiedź na “Je t’aime… moi non plus” Serge Gainsbourga i Jane Birkin.
Aakira Fae Butterflies (2024)
Dosłownie śpiewająca wróżka – tak opisuje się w mediach debiutującą brytyjską wokalistkę Aakirę Fae. W fantastyczne stworki nie wierzę, ale już melodie, które do świata baśni mogą nas przenieść, już jak najbardziej tak. Debiutancki singiel Fae, “Butterflies”, jest piosenką bardzo oszczędną, z okrojonym instrumentarium (choć warto zwrócić uwagę na perkusję) i marzycielską atmosferą.
Jesper Munk Tiny Heart (2024)
Niemiecki wokalista zwrócił moją uwagę prawie dekadę temu, gdy wydawał album “Claim”, a ja zauroczona byłam twórczością Toma Waitsa. Pewne niechlujstwo i blues rockowe dźwięki był ich cechami wspólnymi. Dziś Munk nieco spokorniał, choć nie zapomniał, jak nagrywa się klimatyczne numery. “Tiny Heart” z jego nowej płyty jest połączeniem powolnych, gitarowych brzmień z chłodną, intrygującą elektroniką. Muzyka tu jest lekko przytłumiona, ale tworzy świetne tło dla stonowanego Niemca.
Juliet Ivy Is It My Face? (2024)
Nie jestem taka, jak inne dziewczyny śpiewa nam swoim spokojnym, delikatnym głosem Juliet Ivy. Chociaż chciała by być – jak za chwilę przyznaje. W swojej akustycznej, bedroom popowej produkcji “Is It My Face?” debiutująca wokalistka dzieli się z nami swoimi obawami, że trudno jej znaleźć przyjaciół i lękami, że spędzi życie samotnie.
Amber Burgoyne Different Kind of Lonely (2014)
Na ten powrót czekałam bardzo długo. Brytyjska wokalistka Amber Burgoyne dzieli się nowymi piosenkami zasmucająco rzadko. Po trzech latach suszy otrzymaliśmy nowy kawałek – “Different Kind of Lonely”. Nostalgiczna mieszanka popu, jazzu i soulu przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy lubią brytyjskie spojrzenie na te gatunki i twórczość takich artystów jak Amy Winehouse czy Celeste. Z niecierpliwością wypatruję całej płyty od Amber.
Margo Guryan Sunday Morning (1968)
Amerykanka Margo Guryan lubiła pisać, choć nie zrobiła na tym wielkiej kariery. Także jako wokalistka nie cieszyła się większą sławą. A szkoda, bo wydana przez nią (jedyna!) płyta “Take a Picture” w 1968 roku to kawał pogodnego popu na leniwą, słoneczną niedzielę. A jeśli nie chce wam się słuchać całego krążka, warto znać “Sunday Morning” – piosenkę bardzo przyjemną, ciepłą, chillującą.
Bon Iver Awards Season (2024)
Nieco się w ostatnich latach rozeszły drogi moje i Bon Iver, ale niedawna premiera epki artysty, “Sable”, zainteresowała mnie na tyle, że postanowiłam ponownie dać mu szansę. Tym bardziej gdy słyszałam głosy, że to powrót do czasów “For Emma, Forever Ago”. A na pewno do skromności tych piosenek połączonej ze sporym ładunkiem emocjonalnym. Przykładem jest “Awards Season” o nostalgicznym śpiewie artysty, powoli dołączających instrumentach i zawieszonym pomiędzy nimi niewyobrażalnym żalu, że coś przeszło już do historii.
Playlista z piosenkami z całego roku: