Kolumbijsko-amerykańska wokalistka Kali Uchis od lat pracuje w pocie czoła na swój sukces nie dając nam dłuższej chwili, by za sobą zatęsknić. Świat usłyszał o niej w 2018 roku, kiedy to ukazał się jej debiut “Isolation”, a od tego czasu dyskografia artystki rozrosła się o cztery kolejne albumy. Najnowszy, “Sincerely”, ukazał się na początku maja i przyniósł trochę niespodzianek.
Uchis kontynuuje swoją niespisaną tradycję i po ubiegłorocznym krążku “Orquídeas“, którym robiła ukłon w stronę hiszpańskojęzycznej publiczności, wydaje płytę po angielsku – pierwszą od czasów “Red Moon in Venus” z 2023 roku. Po inspirowanych latino popem, synth popem i reggaetonem dźwiękach przyszła pora na vintage’owy pop wchodzący we współpracę z dream popem i psychodelicznym soulem. To pierwsza tak spójna i elegancka płyta od Kali, choć podobne klimaty towarzyszyły już jej w takich piosenka jak “Flight 22”, “Heladito” czy “Blue”.
Przesiąknięty spokojem, smyczkowy wstęp i wokale zmierzające w stronę falsetu – Kali Uchis od pierwszej piosenki, jaką jest “Heaven Is a Home…” kreśli nam stylistykę swojej najnowszej płyty, na której elegancki pop spotyka się z psychodelicznym soulem, dream popem czy pościelowym r&b. To jedno z tych wydawnictw, z których ciężko wybrać swoje ulubione numery, bo każda z tych piosenek może się podobać. Póki co do grona moich faworytów zaliczyłabym “Sugar! Honey! Love!”, “Silk Lingerie”, “Angels All Around Me…” oraz “ILYSMIH”. Pierwszy z utworów zachwyca wokalną harmonią i rwącym się do przodu refrenem. “Silk Lingerie” to Uchis w swoim nocnym, zmysłowym wydaniu. A także tym lekko nowocześniejszym – perkusja przyjemnie cyka przez cały kawałek. Metamorfozę przechodzi za to “Angels All Around Me…”, które z breakbeatowego numeru przeobraża się w jazzujące, leniwe nagranie w klimacie lat 60. “ILYSMIH” jest zaś pompatyczną, soulową balladą o ogromnym ładunku emocjonalnym. Tak przekonująco nam jeszcze Uchis nie śpiewała.
A co poza tym? Mamy tu chociażby rozmarzone, kołyszące “Lose My Cool”. Senne gitary w “It’s Just Us”. Filmowy, orkiestrowy sznyt w kompozycjach “For: You” i “Territorial”. Psychodeliczne “Fall Apart” o głośniejszych riffach elektrycznej gitary. Doo wopowe, lekko pastiszowe “All I Can Say”. Nastrojowe “Daggers!”. “Breeze!”, które przywodzi na myśl spokojnego wzbogacanego chórkami rhythm’and’bluesa zdającego się puszczać oczko do osób zasłuchanych w tym gatunku z przełomu wieków. Czy w końcu utrzymany w średnim tempie singiel “Sunshine & Rain” o wpadającym w ucho klimatycznym refrenie. Nie ma tu słabych momentów.
Kręciłam w ostatnich latach głową na następców niesamowitego “Isolation”. Żadna kolejna odsłona Kali Uchis nie przypadła i do gustu tak bardzo jak jej debiut. Co ciekawe krążek ten był eklektyczny i obfitował w różnorodne dźwięki i nieraz zaskakujące kolaboracje. “Sincerely” podoba mi się równie mocno, choć jest to już płyta z innej bajki, bo i sama artystka znajduje się obecnie w innym miejscu niż jeszcze siedem lat wcześniej. Nowy album zainspirowały zmiany w jej życiu prywatnym. Kali odnalazła spokój, którym z nami się tu dzieli serwując porcję ciepłych, kobiecych, pięknie się przenikających kompozycji, które tworzą spójny obraz.
Warto: Sugar! Honey! Love! & Silk Lingerie & Angels All Around Me… & ILYSMIH
_________________
Isolation ♦ Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios) ∞ ♦ Red Moon in Venus ♦ Orquídeas