RECENZJA: Kali Uchis “Orquídeas” (2024) (#1454)

Pochodząca z Kolumbii wokalistka Kali Uchis od lat pracuje w pocie czoła. Od momentu ukazania się jej debiutanckiego długograja w 2018 roku, płyty “Isolation”, jej dyskografia wzbogaciła się o trzy kolejne albumy. Nie zdążył jeszcze opaść kurz po ubiegłorocznej premierze “Red Moon in Venus”, a artystka już ma co nieco dla miłośników swojej hiszpańskojęzycznej odsłony.

Kali Uchis nie może się zdecydować, czy ma ochotę podbijać serca publiczności po obu stronach Atlantyku, czy może raczej skoncentrować się na budowaniu swojej legendy w latynoskich krajach. W efekcie  wydaje albumy na zakładkę – “Isolation” zastąpiło “Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios)”, po “Red Moon in Venus” słyszymy “Orquídeas”. Do mnie mocniej póki co trafiają jej anglojęzyczne krążki, na których dzieje się więcej, a sama Uchis lubi zaserwować retro brzmienia. Jednak o ile “Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios)” powoli zdaje się odkrywać przed nami swoje atuty, tak “Orquídeas” podaje wszystko jak na tacy.

Tanecznym krokiem zaprasza nas Kali do zapoznania się z jej czwartym krążkiem. “¿Cómo Así?” to nowoczesny latino dance pop z intrygującymi falsetowymi wstawkami. Na parkiecie zostajemy i przy rytmicznym, choć wokalnie nieciekawym “Me Pongo Loca” i błyszczącym disco-synth popowym “Igual Que Un Ángel”. Artystka daje nam szansę na zaczerpnięcie tchu w rozmarzonym “Pensamientos Intrusivos” oraz ciemniejszym, miksującym elektro, pop i reggaeton “Diosa”. Obie te piosenki są niezłym wstępem do teatralnego, przywodzącego na myśl telenowele i ich dramaturgię “Te Mata”. Lubię Kali w takim przerysowanym wydaniu.

Utworem “Perdiste” o nowoczesnym, tropikalnym brzmieniu Kolumbijka zaprasza nas na krótki epizod, w którym prezentuje swoje najbardziej nastrojowe premierowe kompozycje. Do grupki tej należą również rhythm’and’buesowe “Young Rich & in Love” wraz z mięciutkim “Tu Corazón Es Mío…”. Po nich następuje kompletna zmiana klimatu. Uchis postanawia zostać gwiazdą reggaetonu, oddając w nasze ręce flirtujące i z dancehallem, zabawne “Muñekita”; dość zwyczajne “Labios Mordidos” czy wręcz nudne “No Hay Ley Parte 2”. Zaskakuje sama końcówka wydawnictwa z doo wopowym, vintage’owym “Heladito” oraz szybkim, kładącym nacisk na bardziej tradycyjne, latynoskie dźwięki “Dame Beso/Muévete” na czele.

Kali Uchis reklamuje swój nowy album jako krążek, który należy konsumować w całości, bez wyciągania z niego pojedynczych kawałków. Dość odważne słowa w czasach, gdy od piosenki oczekuje się chwytliwych kilkunastu sekund, które dobrze sprawdzą się w tik tokowym video. Sama Uchis coś o tym wie, bo właśnie za sprawą viralowych filmików* przebiła się do mainstreamu. “Orquídeas” jednak mocno zyskuje, gdy słucha się go jako pełnego, skończonego albumu. Piosenki poukładane są z głową i do tego w taki sposób, byśmy zbyt szybko się nie znudzili. Nie jest to najlepsza płyta w dyskografii Kali Uchis, ale może się podobać.

Warto: Te Mata & Muñekita & Heladito

* jej piosenka “Telepatia” hulała po tik toku.

_____________

IsolationSin Miedo (del Amor y Otros Demonios) ∞Red Moon in Venus

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *