Album, który zmienił moje życie. Album, który zrodził się z czystego ognia. Album, który mnie uwolnił, odblokował, ośmielił. Amerykańska wokalistka Kehlani z taką pasją nie wypowiadała się dotąd o żadnym ze swoich projektów. Płyta “Crash” już swoją otoczką stoi w opozycji do letniego “Blue Water Road”. Pozująca na rozbitym aucie artystka wciela się w pół-kobietę, pół-robota. Chce pokazać nam, że potrafi wyjść cało nawet z najtrudniejszej sytuacji.
Narastające bębny a za chwilę klimat rodem z lat 50. – tak Kehlani rozpoczyna nowy rozdział swojej kariery. Piosenka “GrooveTheory” jest słodkim, kobiecym nagraniem o retro popowym wydźwięku, które w połowie zmienia swój bieg i staje się… rhythm’and’bluesowym kawałkiem. Ciekawy zabieg, choć chyba wolałabym dostać dwie osobne piosenki. Takich niespodzianek nie skrywa utrzymane w średnim tempie “Next 2 U”. “After Hours” lekko podkręca temperaturę będąc kompozycją muśniętą promieniami tropikalnego słońca. Egzotycznie wybrzmiewa i psychodeliczny soul “Sucia” – moja ulubiona nowość od Kehlani.
Ciągiem dalszym vintage’owej wersji Amerykanki jest eleganckie “Chapel”, które zawieszone jest gdzieś między Arianą Grande a Laną Del Rey. Bliżej słuchacza wokalistka ląduje w gitarowych “Better Not” i “Lose My Wife”. Oba utwory to jej wariancja na temat country. Czyżby zadziałał tu impact “Cowboy Carter”? W kompozycjach takich jak “Crash”, “Vegas” czy “Deep” te gitary mają już ostrzejszy wydźwięk. Bardziej typowo brzmi rhythm’and’bluesowo-trapowe “What I Want” z wplecionymi elementami przeboju “What a Girl Wants” Christiny Aguilery, oraz klubowe “8” o wpadającym w ucho refrenie, który prawie w całości składa się z powtarzania tytułowej cyfry.
Śpiewająca nam już dekadę Kehlani nie nagrała dotąd płyty, której chciałoby się stawiać pomniki i podawać za przykład wydawnictwa r&b, które miało jakikolwiek wpływ na rozwój tego gatunku. “Crash” także takiej rewolucji nie przynosi, jednak coś kliknęło. O Kehlani nie chce mi się już mówić jako o wokalistce mało charakternej. Tegoroczna płyta jest w jej dyskografii takim hukiem, z jakim kojarzyć się może tytułowa kraksa. Oby to była zapowiedź fascynującego ciągu dalszego.
Warto: Sucia & After Hours
_______________
SweetSexySavage ♥ It Was Good Until It Wasn’t ♥ Blue Water Road