#1146 Kali Uchis “Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios)” (2020)

Z kolumbijską artystką Kali Uchis było jak z ładnie opakowaną czekoladą – szybko okazało się, iż to nie smaczna Milka, lecz wyrób czekoladopodobny. Przebierałam nogami, by usłyszeć na żywo kompozycje z rewelacyjnego albumu “Isolation”, a tymczasem Uchis w wersji live okazała się być bardzo przeciętną wokalistką. Ręce załamywałam też po premierze epki “To Feel Alive”. Wydana w listopadzie płyta “Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios)” jest być albo nie być Kali na moich playlistach.

Krążek “Isolation”, który ukazał się przed dwoma laty, zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko, będąc jedną z najlepszych kobiecych płyt 2018 roku. Niemała była w tym zasługa niezłych tekstów pisanych przez Uchis oraz jej ochota na eksperymentowanie. Na “Isolation” dzieje się naprawdę dużo, a lista osób maczających swoje palce w ten album jest imponująca. Kali wspierana była przez m.in. Thundercat, Damona Albarna (Blur, Gorillaz), Kevina Parkera (Tame Impala) i Jorję Smith. Wyszła z tego finezyjna, eklektyczna płyta, na której nowoczesność przeplatała się z oldskulem, pop spotykał neo soul, a r&b natykało się na latino. I ani przez chwilę nie pojawiała się myśl, że czegoś tu za dużo. Tegoroczna płyta “Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios)” jest znacznie skromniejsza.

Już na “Isolation” Uchis udowodniła, że ma rękę do ciekawych wstępów. Intro “La luna enamorada” jest pasjonującą interpretacją wiersza o miłości i jej wpływie na nasze życie. Całość charakteryzuje się gęstą atmosferą, a śpiewająca niższym głosem artystka nigdy wcześniej nie brzmiała tak dojrzale. Podobnie vintage’owym przerywnikiem jest kapitalnie zaśpiewane “Que te pedí//”. Zmianę o sto osiemdziesiąt przynosi latino-trapowe “Fue mejor” z gościnną rymowanką PARTYNEXTDOOR. Spokojniejszą, bardziej urban popową kompozycją jest “//aguardiente y limón %ᵕ‿‿ᵕ%”, gdy miksujące angielski z hiszpańskim “​¡Aquí yo mando!” proponuje nam mroczniejsze oblicze reggaetonu. Pojawiający się obok Kali Rico Nasty jest tu zbędny, ale sama wokalistka wypada obłędnie i ogniście. “​¡Aquí yo mando!” jest jedną z moich ulubionych piosenek wchodzących w skład drugiego krążka Kolumbijki.

Do grona moich ulubieńców zaliczyć także mogę utwory “Vaya con dios”, “Telepatía” i “Ángel sin cielo”. Rozpoczynające się grą instrumentów smyczkowych, leniwie sunące “Vaya con dios” zachwyca filmowym, pełnym napięcia klimatem. Chyba właśnie otrzymaliśmy piosenkę mogącą kandydować na muzyczny motyw przewodni kolejnego Bonda. “Telepatía” jest sympatycznym, latin popowym nagraniem o rozmarzonej, przygaszonej produkcji. Ostatni kawałek jest prościutkim, akustycznym utworem, w którym jedyną ekstrawagancją są mocne obróbki wokalu Uchis. Z drugiej jedna strony sporo na płycie przeciętniaków. Słuchając takich tracków jak “De nadie”, “No eres tu (soy yo)”, “La luz (fín)” czy “Te pongo mal (prendelo)” nie mogę powstrzymać się od komentarza, iż latynoski pop ma nam naprawdę niewiele oryginalności do zaoferowania.

Tworzony na kolanie mini album “To Feel Alive” bardzo podkopał moją wiarę w Kali Uchis. Jednak już w tamtym czasie wokalistka kompletowała materiał na “Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios)”. Nagrywana bez strachu przed miłością i innymi demonami* płyta sprawiła, iż zaczęłam zastanawiać się, na ile Uchis z “Isolation” jest tą prawdziwą Uchis. O ile muzycznie poprzedni krążek zostawia tegoroczny w tyle, tak pod względem wykonania i przekazywanych emocji to właśnie najnowsze dzieło Kolumbijki wypada lepiej. W hiszpańskojęzycznej wersji jest autentyczniejsza i bardziej chętna do pokazywania się z różnych stron. Jak ulał więc pasuje tu grafika zdobiąca wydawnictwo – Kali jest aniołem o diabelskich zamiarach.

Warto: La luna enamorada & ​¡Aquí yo mando! & Vaya con dios

*polskie tłumaczenie tytułu krążka

5 Replies to “#1146 Kali Uchis “Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios)” (2020)”

  1. Ale kogoś poniosła fantazja z tymi tytułami. ^*&@(@*!#
    Miałam złe przeczucia co do albumu ze względu na dominację hiszpańskiego, jednak całość mi się podoba. Może nie aż tak jak “Isolation”, ale poziom jest. Najbardziej mi się podobają “Telepatía” i “Vaya Con Dios”.
    Pozdrawiam. 🙂

  2. Z tego albumu najbardziej podoba mi się Fue mejor… Niestety, Kali również mnie zawiodła w wersji koncertowej na Openerze. To nie był jej czas i miejsce – nie na głównej scenie i nie w pełni słońca.

Odpowiedz na „p_lichotaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *