RECENZJA: Ofelia “8” (2022) (#1335)

Nie tylko Ameryka ma swoje dziecięce gwiazdy, które dorastają na oczach tłumów. W Polsce takim złotym dzieckiem była Iga Krefft, która i zagrała w filmie bądź serialu, i zaśpiewała. Właśnie to drugie oblicze – Iga-wokalistka – budzi we mnie większą ciekawość. Chwilę temu artystka powróciła ze swoim drugim studyjnym albumem, który już jest dla mnie polską popową płytą roku.

Ze święcą jednak szukać nazwiska Krefft na okładkach albumów. Polka przyjęła baśniowy pseudonim Ofelia, wykorzystując go także jako tytuł swojego debiutu. Ten ukazał się w 2019 roku i może być sporym zaskoczeniem dla słuchaczy, którzy, tak jak ja, poznali Igę po premierze “8”. “Ofelia” to piękna podróż przez krajobrazy malowane alternatywnym popem, folkiem i muzyką gitarową. Szlachetne brzmienie, poetyckie teksty, sporo tajemniczości i eteryczności przełożyło się na album szalenie dojrzałej duszy. Krążkiem “8” Ofelia prowadzi nas na parkiety.

Osiem piosenek. Osiem różnych wcieleń. Osiem historii. Łączy je zamiłowanie do przebojowego popu zabarwianego elektroniką i klimatami synth. I chwytliwych refrenów, o czym przekonuje już pierwsza (pełnoprawna) kompozycja “Bolesne kości (Tymoteusz)” prowadzona przez wyrazistą grę bębnów. A dalej jest tylko lepiej, bo ciężko uwolnić się od walecznego, pędzącego “Samuraja (Helena)”; ejtisowej, słodkiej “Zakochanej w bicie (Miranda)” czy muśniętego latynoskim słoneczkiem, zmysłowego numeru “Ariwederczi (Samanta)”, do zaśpiewania którego Ofelia zaprosiła Natalię Szroeder. Inna gwiazda, Julia Wieniawa, dograła się do ciemnego utworu “Ona tańczy sama (Terry)”. Chłodny wydźwięk piosenki i głębokie, elektroniczne bity bardzo przypadły mi do gustu. Zamykający album niespieszny, balladowy “Niebieski chłopiec (Chloé)” za sprawą swojej gitarowej aranżacji stanowi pomost między starą a nową twórczością Krefft. Świetnie brzmi i błyszczące “Osiem gwiazd (Iga)” czy synth popowy “Słony kiss (Lisa)” o lekko tandetnym, ale uroczym refrenie.

Nad albumem “8” Ofelia miała okazję pracować z Kubą Karasiem znanym z The Dumplings. Jeśli więc tęsknicie za muzyką duetu, tegoroczna nowość od Igi wypełniona elektro-synth-popowymi dźwiękami i niegłupimi, skłaniającymi do refleksji tekstami jest dla was. Wszystkie kompozycje wchodzą niezwykle gładko i nie nudzą się zbyt szybko. Do tego stopnia, że przez ostatnie dni ciężko było przebić się u mnie innym płytom.

Warto: Ona tańczy sama (Terry) & Samuraj (Helena)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *