RECENZJA: Blondshell “Blondshell” (2023) (#1384)

Chociaż Sabrina Teitelbaum wymieniana jest dziś w gronie najważniejszych debiutantek bieżącego roku, pierwsze kroki na scenie postawiła już niemalże dekadę temu, gdy pod szyldem BAUM prezentowała popowe dźwięki zamknięte w takich piosenkach jak “Fuckboy” czy “This Body”. Sama jednak nie wierzyła w ten projekt i zrobiła sobie dłuższą przerwę. Patrząc na jej muzyczne inspiracje z trudem zgadnąć można, jaką ścieżkę wybrała dla siebie artystka.

Amy Winehouse, Madonna i Adele obok Nirvany, Blur i Hole. Gdzieniegdzie przebijają się i słowa uznania skierowane do m.in. Cardi B, Franka Oceana czy Ethel Cain. Sabrina, która piosenki zdecydowała się wydawać pod pseudonimem Blondshell, najwięcej jednak czerpie z dokonań drugiej grupy, udowadniając, iż kobiecy segment rockowej sceny ma się dobrze jak mało kiedy wcześniej.

Teitelbaum popełniła album przyjemnie krótki i zwarty, a w jego skompletowaniu pomógł jej Yves Rothman, który wcześniej produkował m.in. dla Yves Tumor czy Girlpool. Także i z długością kompozycji nie szalała wokalistka, wystawiając na pierwszy plan utwór, który nie trwa nawet dwóch minut. Gitarowe “Veronica Mars” przyjemnie wybucha, choć nie jest kawałkiem specjalnie gniewnym. Ciekawiej wybrzmiewa “Kiss City”, które łączy jazzujące, spokojne brzmienie ze stadionowym refrenem. Sporo emocji budzą we mnie spokojne, zahaczające o bluesa “Olympus”; błogie, choć poruszające trudny temat uzależnienia “Sober Together” oraz smutne, akustyczne “Dangerous” (w punkt It’s so dangerous forming an attachment to something). Spory koncertowy potencjał kryje się w grunge’owym “Salad” – nagraniu, w którym Blondshell dodatkowo lubi sobie pożonglować tempem. Grunge w bardziej popowym wydaniu chowa się za tytułem “Sepsis”. “Joiner” zaś brzmi jak piosenka, którą dla Amerykanki przygotować mogła brit popowa formacja Blur. “Termac” z kolei jest alt rockową perełką o oldskulowym wydźwięku i chłodniejszych niż wcześniej wokalach Sabriny.

Napisana i nagrana podczas lockdownu płyta była dla Sabriny Teitelbaum niczym terapia, która pomogła jej nie tylko wyjść z uzależnienia od alkoholu i narkotyków, ale i wyrzucić z siebie negatywne emocje, które nagromadziły się w niej po doświadczeniach z rozstaniem, toksycznymi relacjami czy napadami paniki. Mimo poruszania trudnych i bolesnych tematów “Blondshell” jest albumem bardzo przystępnym i posiadającym wiele przebojowych momentów. Cieszy, że popowy epizod kariery Teitelbaum przeszedł do historii, bo w gitarowym, surowym wdzianku jej do twarzy.

Warto: Olympus & Termac

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *