Przeglądam listę, jaką magazyn “Rolling Stone” opublikował w 2017 roku, wskazując nam artystów, którzy w najbliższych miesiącach mieli namieszać. Obok H.E.R., Sigrid i kilku innych wykonawców, o których usłyszeć mi się mimo wszystko nie udało, pojawiła się i Ravyn Leane. Jej kariera także nie wystrzeliła, ale posłuchać już możemy jej drugiej płyty.
Na Ravyn wpadłam w 2018 roku, gdy poszukiwałam nowych, ciekawych postaci kobiecej rhythm’and’bluesowej sceny. Oprócz wspomnianej już H.E.R., a także Sudan Archives, Kiany Ledé czy Teyany Taylor zasłuchiwałam się w epce “Crush” Leane, którą ta przygotowała pod czujnym okiem Stevego Lacy’ego z formacji The Internet. Cóż to było za wydawnictwo! Króciutka płyta pełna dopracowanych brzmień z pogranicza r&b i neo soulu rozbudziła ogromne nadzieje co do debiutanckiego longplay’a Ravyn. Ten ukazał się cztery lata później i, co tu dużo mówić, nie zatrzymał na sobie mojej uwagi. Także i tegoroczna płyta, “Bird’s Eye”, jest lekkim zawodem.
Wygrywany przez perkusję rytm budujący kompozycję “Genius” rozpoczyna naszą przygodę z krążkiem. Piosenka ma fajne pop rockowe hooki, ale nie potrafię przekonać się do zbyt delikatnego wokalu Leane, który przy mocniejszych melodiach prezentuje się groteskowo. Uwiera mnie to także w dziwacznym, robiącym podchody do glitch popu “1 of 1”, syntezatorowym, futurystycznym “Bad Idea” czy mieszającym dźwięki gitary z nowoczesnymi bitami “Love Is Blind”. A artystka potrafi wykrzesać z siebie więcej siły, co idealnie widać na przykładzie gitarowo-perkusyjnego, szorstkiego nagrania “Love Me Not” o oldskulowej atmosferze. W większości kompozycji jest jednak bardzo dziewczęca i łagodna, co akurat jak ulał pasuje do wakacyjnego, leniwego “One Wish”, wchodzącego na terytoria reggae “Candy” czy neo soulowo-bedroom popowej ballady “Pilot”. Jej anielskie wokale są również ozdobą “From Scratch” – utrzymanego w rhythm’and’bluesowym klimacie niespiesznego numeru, w tle którego pogrywa latynoska gitara.
Sięgałam po “Bird’s Eye” mając w pamięci świetną epkę”Crush”, którą wciąż wspominam jako przykład świetnej jakości r&b i neo soulu na miarę XXI wieku przy jednoczesnym poszanowaniu tego, co było wcześniej – czy wybieracie twórczość Eryki Badu czy Solange. Nową płytą chce nam jednak udowodnić, że nie warto wkładać jej do jakiejś gatunkowej szufladki. Stąd obecność tu wpływów jamajskich, pop rocka czy elektroniki. Z tej mieszanki powstał album mimo wszystko nieprzesadzenie różnorodny, który w niewielkim tylko stopniu przedstawia nam Leane jako wokalistkę, która jest w stanie zainteresować sobą słuchacza na dłużej.
Warto: One Wish & Love Me Not