Duńska wokalistka MØ obecna jest na muzycznej scenie od 2014 roku, kiedy zadebiutowała ciepło przyjętym albumem “No Mythologies to Follow”. Przez trwającą już ponad dekadę karierę zaliczyła zarówno spektakularne sukcesy, jak i momenty wyraźnego twórczego zastoju. Jej poprzedni krążek, “Motordrome”, nie wniósł wiele nowego i podkopał moją wiarę w kreatywność Dunki. Czy czwarta płyta artystki to wreszcie powrót do formy i świeżości, które kiedyś uczyniły ją jednym z najciekawszych głosów skandynawskiego popu?
Początek “Plæygirl” mocno mnie zaskoczył. Pełne wokalnych sampli nagranie “Meat on a Stick” jest niemalże pozbawioną melodii, lekko otumanioną kompozycją. Prawdziwa zabawa zaczyna się wraz z nadejściem zadziornego, elektropopowego “Who Said”. Kontynuujemy ją w “Knife”, które miesza pop z klubowymi rytmami w podobnym stylu co ubiegłoroczne “Brat” Charli XCX. Głośną, przebojową piosenką jest pełne mocnych bitów “SWEET” – potencjał pojawiającej się gościnnie Biig Piig nie został zbyt wykorzystany, ale sam kawałek broni się między innymi warstwą liryczną traktującą o chodzeniu pod prąd i pozostaniu wierną samej sobie. Istnym bangerem i jednocześnie moim ulubionym momentem “Plæygirl” jest imprezowe, energiczne “Keep Møving”, które przypomina mi to, czego słuchaliśmy w latach 2010’s. Jeszcze dalej w czasie artystka cofa się w łączącym wpływy elektropopu i disco, ejtisowym “Lose Yourself”. Przy tych kawałkach nieco zadyszkę łapią synthpopowe “Vildchild” i “Heartbreak”. W spokojniejszym, bardziej nostalgicznym wydaniu MØ przedstawia nam się w nowoczesnym, rhythm’and’bluesowym “Without You” oraz przemycającym dźwięki gitary akustycznej “Plæygirl”. Niespodzianką jest zostawiony na sam koniec cover przeboju Aviciiego, “Wake Me Up” – ciemniejszy i wolniejszy od oryginału.
Po nijakim i pozbawionym tożsamości “Motordrome” MØ wraca na właściwe tory. Płyta “Plæygirl” to nie tylko powrót do całkiem niezłej formy, ale też naturalna ewolucja stylu Dunki – bliżej tu do klubowego katharsis niż popowych, radiowych kawałków. Jej czwarty studyjny krążek idealnie wpisuje się w trend smutnej dziewczyny na parkiecie – zamiast wielkich hooków otrzymujemy syntezatorowo-elektroniczne pulsacje, surowe wokale, szczere wyznania. MØ znowu chce się słuchać.
Warto: SWEET & Keep Møving
______________
No Mythologies to Follow ♥ Forever Neverland ♥ When I Was Young EP ♥ Motordrome