#804 Halsey “Badlands” (2015)

Historia dwudziestodwuletniej Ashley Frangipane to gotowy scenariusz na film. W roli głównej osoba, która z grzecznej, grającej m.in. na skrzypcach i akustycznej gitarze dziewczynki przeistoczyła się w nastolatkę, mającą za sobą próbę samobójczą i pobyt w klinice psychiatrycznej. Dodając do tego przerwanie studiów (i będące tego następstwem wyrzucenie z domu przez rodziców) oraz wpadnięcie w nieciekawe towarzystwo, otrzymujemy obraz kobiety, która albo mogła pogodzić się ze swoim smutnym losem, albo próbować zawalczyć o lepszą przyszłość. Szczęśliwie Ashley wybrała drugą opcję.

Czytaj dalej #804 Halsey “Badlands” (2015)

#803 BROODS “Evergreen” (2014)

Przypadek nowozelandzkiego duetu Broods udowadnia, że z rodziną nie tylko na zdjęciach dobrze się wychodzi. Tandem, który jest dziś w centrum moich zainteresowań, tworzą siostra i brat – Georgia i Caleb Nottowie. Ona śpiewa. On odpowiada za instrumenty. I tak od wielu lat, choć historia Broods sięga zaledwie 2013 roku, kiedy to Joel Little, producent odpowiedzialny za przebój Lorde “Royals”, postanowił wylansować kolejnych młodych zdolnych z odległego zakątka naszej planety.

Czytaj dalej #803 BROODS “Evergreen” (2014)

#802 Fink “Resurgam” (2017)

Zupełnie się tej płyty nie spodziewałam. Byłam raczej skłonna się założyć, że kolejne wydawnictwo od brytyjskiego wokalisty i gitarzysty Fina Greenalla dostaniemy najprędzej za rok, kiedy każdy fan artysty zdąży dobrze zaznajomić się z kompozycjami tworzącymi wydany w marcu 2017 roku album “Fink’s Sunday Night Blues Club Vol. 1”. Chociaż tytuł płyty wyraźnie podpowiada, byśmy wypatrywali drugiej części tej bluesowej przygody, sam Greenall miał inny pomysł na jej następczynię. Zrealizował go przy pomocy pewnego wziętego producenta.

Czytaj dalej #802 Fink “Resurgam” (2017)

Relacja z koncertu Finka

Zawsze to wielka radość, gdy do Polski przyjechać ma twój ulubiony wykonawca. Radość ta jest jeszcze większa, gdy okazuje się, że zarówno miejsce jak i data wydarzenia ustalana jest jakby pod ciebie i bez specjalnych wyrzeczeń możesz się na koncercie zjawić. A potem ustać blisko sceny i cieszyć się wspaniałą muzyką. Jak ja w ostatnią niedzielę.

Czytaj dalej Relacja z koncertu Finka

#801 Jake Bugg “Hearts That Strain” (2017)

Brytyjski wokalista i gitarzysta Jake Bugg potrafi wpędzić w kompleksy. Ma tyle samo lat co ja, a zdążył już wiele osiągnąć. Nawet, jeśli jego nowa zawodowa aktywność cieszy się znacznie mniejszą popularnością niż ta z początków kariery. On jednak nic sobie nie robi z faktu, że jego muzyka dociera do coraz mniejszego grona odbiorców. Nagrywa ją dla siebie. A ja tylko mogę cieszyć się z faktu, że nie jest na tyle samolubny, by chować ją do szuflady.

Czytaj dalej #801 Jake Bugg “Hearts That Strain” (2017)

#800 Leonard Cohen “Death Of a Ladies’ Man” (1977)

Wydane w 1974 roku “New Skin for the Old Ceremony” było pierwszą płytą, z nagrywania której Leonard Cohen czerpał przyjemność. Szybko zaprzyjaźnił się z jej producentem, Johnem Lissauerem, z którym kontakt utrzymywał także po premierze wydawnictwa. Obydwaj zaczęli nawet wspólnie pracować nad kolejnymi kompozycjami, które trafić miały na album Cohena zatytułowany roboczo “Songs for Rebecca”. Niestety. Wmieszał się biznes.

Czytaj dalej #800 Leonard Cohen “Death Of a Ladies’ Man” (1977)

#799 Leonard Cohen “New Skin for the Old Ceremony” (1974)

“New Skin for the Old Ceremony”, czwarty studyjny album Leonarda Cohena, jest płytą, na której historia artysty zatacza koło, przy jego jednoczesnym wejściu na zupełnie nową ścieżkę. Po dwóch nagranych w Nashville krążkach (“Songs from a Room” i “Songs of Love and Hate”) Kanadyjczyk powrócił do Nowego Jorku, gdzie w 1967 roku stworzył swój debiutancki album. Pojawił się tam jednak z nowymi współpracownikami, którzy dokonali małej rewolucji w jego muzyce. Płytą “New Skin for the Old Ceremony” Cohen zaczyna machać na pożegnanie folkowym brzmieniom.

Czytaj dalej #799 Leonard Cohen “New Skin for the Old Ceremony” (1974)