I love you, it’s ruining my life śpiewa w jednej z premierowych piosenek Taylor Swift – obecnie najpopularniejsza wokalistka, której każdy krok (czy to zawodowy, czy prywatny) budzi ogromne emocje i lawinę komentarzy. Ona woli z nami rozmawiać przez muzykę. Tematykę albumu numer jedenaście poświęciła w dużej mierze rozpadowi swego związku z brytyjskim aktorem Joe Alwynem. Cierpi. A my razem z nią.
Płyta podniośle zatytułowana “The Torture Poets Department” ukazała się niecałe dwa lata po przesiąkniętym lekkim, synth popowym duchem “Midnights” – krążku dość usypiającym, ale zawierającym kilka mocnych punktów (do mnie ostatnio jak bumerang wraca “Anti-Hero”). Album w całości powstał we współpracy z nieodłącznym już towarzyszem Swift, Jackiem Antonoffem, który na pamiętnych “Folklore” i “Evermore” musiał zrobić miejsce Aaronowi Dessnerowi. Do stworzenia “The Torture Poets Department” Taylor ponownie zaangażowała obu panów.
Dessnera, który do twórczości Swift wpuścił nieco the national’owego smutku tu mniej, choć to właśnie wyprodukowane przez niego kompozycje mocniej potrafią poruszyć. Warto chociażby zerknąć na chamber-synth-popowe “So Long, London” o pożegnaniu nie tylko z daną osobą, ale i miastem, w którym spędziło się dużo czasu; zaaranżowany na pianino diss track “The Smallest Man Who Ever Lived” czy nastrojowe, niepozorne “loml” (wieńczące słowami You’re the loss of my life). Do innych przygotowanych przez niego piosenek należą flirtujące z country “But Daddy I Love Him” oraz folkowa “Clara Bow”.
Za dwie najbardziej charakterne kompozycje odpowiada jednak Antonoff. Dance popowe “I Can Do It With a Broken Heart” leciutko trąci kiczem, ale podoba mi się przekaz płynący z tego nagrania – pozostać silną gdy nasz świat się wali. Zaskakuje “Florida!!!”, która za sprawą towarzyszącej Swift Florence nabrała typowego dla kapeli Florence + The Machine indie rockowego, energicznego sznytu przekształcającego utwór w stadionowy hymn. Welch nie jest jedynym gościem na albumie. W synth popowym, niespiesznym “Fortnight” udziela się Post Malone. Do zapadających w pamięć kawałków należą rytmiczne “My Boy Only Breaks His Favorite Toys”, soft rockowe “Guilty as Sin?” oraz agresywniejsze “Who’s Afraid of Little Old Me?”.
“The Torture Poets Department” bez wątpienia jest albumem, na którym Taylor Swift mogła wyżyć się w swój ulubiony sposób – słowami. Szpileczki wbija nie tylko byłemu ukochanemu, ale i liderowi The 1975, z którym łączył ją króciutki romans, oraz osobom, które stały na jej drodze na szczyt. I głównie to sprawia, że spotkania z krążkiem są tak męczące – wszechobecne obwinianie za wszystko całego świata. Nie idzie za tym ciekawsza muzyka. “The Torture Poets Department” to nadal mieszanka wyblakłego synth popu z chamber popowymi naleciałościami gdzieniegdzie, mało odważnie przecinana elementami zaczerpniętymi z innych gatunków.
Warto: loml & Florida!!!
___________________
Fearless ♥ Speak Now ♥ Red ♥ 1989 ♥ Reputation ♥ Lover ♥ Folklore ♥ Evermore ♥ Midnights