RECENZJA: Vampire Weekend “Only God Was Above Us” (2024) (#1476)

Nietypowe zdjęcie amerykańskiego fotografa Stevena Siegela z nowojorskiego metra posłużyło zespołowi Vampire Weekend za okładkę ich najnowszej, piątej studyjnej płyty. Wraz z nim przyszedł i tytuł albumu – słowa “Only God Was Above Us” wypowiedziane przez mężczyznę, który przeżył katastrofę samolotu linii Aloha Airlines w 1988 roku. Kapela robi więc wycieczkę do przeszłości, próbując jednak w piosenki ubrać prawdę o współczesnym społeczeństwie i poszukiwaniu autentyczności.

Chociaż Vampire Weekend od chwili swojego debiutu z imiennym wydawnictwem nazywani są jedną z najważniejszych grup z nurtu indie rock, ja zaprzyjaźniłam się z nimi dopiero przed pięcioma laty, gdy po długim oczekiwaniu (sześć wiosen!) ukazywała się płyta “Father of the Bride”. Ten obfitujący w nagrania krążek (osiemnaście na edycji podstawowej) zaskakiwał swą różnorodnością i obecnością niespodziewanych gości. “Only God Was Above Us” skupia uwagę jedynie na zespole i jest albumem zaskakująco krótkim. Z poprzednikiem łączy go jednak nostalgia, a dzieli wszechstronne podejście do melodii.

Fuck the world, you said it quiet rozpoczynają w towarzystwie cichszego, rockowego instrumentarium Wampiry, by rozpędzić się i przeistoczyć “Ice Cream Piano” z ballady w galopujący, gorączkowy indie rockowy utwór wzbogacany wyrazistą partią smyczek. Kontrolowany chaos jest też cechą charakterystyczną przemycającego saksofon nagrania “Classical” traktującego o niekoniecznie pozytywnych tradycjach przechodzących z pokolenia na pokolenie. Spokojniej, choć z dźwiękowymi zniekształceniami, wybrzmiewa moje ulubione “Capricorn” – urocza piosenka o sporej dawce melancholii i podtrzymujących na duchu słowach I know you’re tired of trying/Listen clearly, you don’t have to try. Indie rock z eleganckimi, niemalże retro klimatami grupa próbuje połączyć w nostalgicznym “Connect”. Niespiesznymi kompozycjami są i “Prep-School Gangsters” o kryzysie tożsamości, oraz aranżacyjna perełka (nadające całości delikatnej dramaturgii smyczki, prześlizgujące się gitary, syntezatory, dęciaki) “The Surfer”.

“Gen-X Cops” jest utworem dla tych, którzy przy Vampire Weekend chcą trochę poskakać. Ponownie mamy tu jazzowe naleciałości, lecz całość przyjmuje dość żywiołową, momentami nerwową formę. “Mary Boone” ze względu na podebrane z piosenki “Back to Life (However Do You Want Me)” Soul II Soul sample nabiera oldskulowego, czarnego charakteru. Balladowa “Pravda” o minimalistycznej aranżacji oczarowała mnie pięknym, melodyjnym refrenem. Zamykający album kolos “Hope” (przeszło siedem minut!) to słodko-gorzka opowieść o odpuszczaniu i pogodzeniu się z tym, że życie nie zawsze jest przyjemne.

“Only God Was Above Us” zainspirowało mnie do tego, by znaleźć w końcu czas na uważniejsze wsłuchanie się w trzy pierwsze albumy Vampire Weekend. Na razie jednak moje myśli opanowało tegoroczne wydawnictwo amerykańskiej formacji, które udowadnia, że zespołowi nie straszne są dźwiękowe eksperymenty i podejmowanie tematów trudnych i skłaniających słuchacza do refleksji. Także i mnie napisane przez Ezrę Koeniga teksty pozostawiły w dziwnym nastroju i z wieloma pytaniami. Ale właśnie takie płyty lubię najbardziej – te mające pewną moc sprawczą. A gdy jeszcze są porządnie wykonane i zaśpiewane, nie sposób przejść obok nich obojętnie.

Warto: Capricorn & The Surfer & Pravda

One Reply to “RECENZJA: Vampire Weekend “Only God Was Above Us” (2024) (#1476)”

  1. Jestem na bakier z Vampire Weekend, ale zapisałam sobie ten album do przesłuchania na później, bo czytam o nim w samych superlatywach.
    Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *