RANKING: [2013] Albumy cz. 1

NAJLEPSZE PŁYTY WYDANE (I PRZEZE MNIE JUŻ OCENIONE) W 2013

 1. WOODKID THE GOLDEN AGE Chociaż wiele osób mówiło, że ze wskazywaniem najlepszej płyty warto poczekać do końca roku, ja swoje wiem. Zdecydowanie najlepszy, najpiękniejszy, najcudowniejszy album 2013 wydany został już w marcu. Woodkid “The Golden Age” to krążek, na podstawie którego możnaby napisać scenariusz do filmu fantasy. Jest to album idealny. Smutny, poruszający, zostający w pamięci. Będący dla mnie synonimem sztuki. Przygnębiony głos Woodkida brzmi zachwycająco w otoczeniu orkiestry. Coś mi się wydaje, że “The Golden Age” to nie tylko najlepszy album 2013 roku, ale i jeden z najlepszych wydanych w XXI wieku. Moje TOP 3: Run Boy Run, The Other Side, Iron.

 2. GOLDFRAPP TALES OF US Kocham od Goldfrapp album „Felt Mountain”. Potem mało który się do niego zbliżał choć na centymetr. Aż do czasu „Tales of Us”. Jest to płyta niesamowicie trudna w odbiorze. Ale również wybitnie piękna i klimatyczna. Raz smutna, raz pogodna. Wspaniałe wrażenie robi użycie żywych instrumentów (m.in. smyczki). Czaruje emocjonalny, pełen barw wokal Alison. „Tales of Us” jest absolutnie magiczne i tajemnicze. I właśnie za tą niezwykłą atmosferę album ten uznawany jest przeze mnie za jeden z najlepszych krążków mijającego roku. Moje TOP 3: Annabel, Drew, Stranger.

 3. CARO EMERALD THE SHOCKING MISS EMERALD Caro zachwyciła mnie już swoim debiutanckim albumem. Nie sądziłam, że drugim sprawi, że uznam ją za jedną z najlepszych współczesnych wokalistek. “The Shocking Miss Emerald” nie jest, wbrew tytułowi, płytą szokującą czy kontrowersyjną. To raczej mocna dawka cudownej muzyki spod szyldu jazz & swing & pop. Nie sposób nie zakochać się w takich utworach jak bondowskie “I Belong to You”, taneczne “Liquid Lunch” czy będące połączeniem nowoczesności z klasyką “Tangled Up”. Moje TOP 3: Coming Back As a Man, Tangled Up, I Belong to You.

 4. EDITORS THE WEIGHT OF YOUR LOVE Chociaż na czwarty studyjny album Editors nie czekałam, bo nie należałam do grona fanów brytyjskiego bandu, szybko zdobył on moje uznanie i sprawił, że nie mogłam bez niego żyć. Podoba mi się to, że piosenki na nim zawarte budzą we mnie różne emocje. Ciężko nie wzruszyć się słuchając “The Phone Book”, ciężko usiedzieć w miejscu przy “Formaldehyde”. Dodając do tego niezłe teksty oraz śpiewającego jak nigdy dotąd Toma Smitha otrzymujemy jedną z najlepszych płyt 2013 roku. Moje TOP 3: The Weight, Sugar, The Phone Book.

 5. DIDO GIRL WHO GOT AWAY Zniknąć na pięć długich lat i powrócić, jakby się nie miało żadnej przerwy? Tak można powiedzieć o nowej płycie Dido, która brzmi niezwykle świeżo i nowocześnie. Artystka dodała do swoich utworów nieco elektronicznych melodii otrzymując stonowane, bujające kompozycje, które zachwycają swoją prostotą. Płyta „Girl Who Got Away” jest dopracowana, przemyślana i nastrojowa. Słuchając jej, razem z Dido od razu przenosimy się do piękniejszego świata. Moje TOP 3: No Freedom, Girl Who Got Away, Happy New Year.

 6. DAWID PODSIADŁO COMFORT AND HAPPINESS Nie słucham wielu polskich płyt. Jednak tej jednej przegapić nie mogłam. Ciekawiło mnie, czy Dawid Podsiadło, zwycięzca “X-Factora”, stał się produktem czy artystą. Na szczęście nagrał to, co mu w duszy faktycznie grało. Jego debiutancki album jest klimatyczny i ambitny. Bardzo brytyjski, co sprawiło, że tak się nim zachłysnęłam. Świetne połączenie szlachetnego popu, indie rocka i alternatywy. Płyta jest, jak sam Dawid, skromna, ale bardzo wciągająca. Moje TOP 3: Nieznajomy, !H.a.p.p.y.!, Bridge.

 7. ANNA CALVI ONE BREATH Chociaż drugi album artystki podoba mi się mniej niż wgniatający w fotel debiut, pominąć go przy tworzeniu listy najlepszych płyt, byłoby błędem.  Anna nadal serwuje nam piosenki z gatunku alternatywy. Wciąż pozostaje w sferze mroku i pewnej tajemnicy. Jest surowo (choć gdzieniegdzie pojawiają się rozjaśniające ciemności smyczki) i całkiem przebojowo. Nie można zignorować samej Calvi – wokalistki, obdarzonej intrygującym głosem. Raz słodkim i delikatnym, raz mocnym, ale zawsze powodującym ciarki.  Moje TOP 3: Piece by Piece, Sing to Me, One Breath.

 8. PARAMORE PARAMORE Nie byłam i nie jestem fanką Paramore, ale najnowszy, czwarty album amerykańskiego bandu nie mógł przejść przeze mnie niezauważonym. Muzyka zespołu nie przeszła wielkiej metamorfozy. Nadal nagrywają piosenki z pogranicza pop punku, pop rocka i rocka alternatywnego. Jednak nigdy wcześniej ich twórczość nie była tak przebojowa. Każda piosenka jest inna, każda wnosi coś nowego i świeżego. Klamrą spinającą nagrania jest oczywiście sama muzyka – pełna mocy i rockowego zacięcia. Moje TOP 3: Ain’t It Fun, Hate to See Your Heart Break, Future.

 9. DAVID LYNCH THE BIG DREAM Drugi album wybitnego reżysera i…równie świetnego muzyka. Jego krążek jest nowoczesnym spojrzeniem na klasykę. Zawiera świeże i oryginalne połączenie elektroniki i bluesa. Klimat nagrań Lyncha określić możemy mieszanką mroku i niepokoju. Sprawia to, że płyty słucha się z ciekawością.  Z „The Big Dream” jest jak z dobrym filmem – zajmuje nasze myśli nawet po wyjściu z kina. I to przez długi, długi czas. Moje TOP 3: Are You Sure, Ballad of Hollis Brown, Star Dream Girl.

 10. KELLY ROWLAND TALK A GOOD GAME Po nieudanej próbie podbicia klubowych parkietów Kelly powróciła do brzmień, w których odnajduje się najlepiej. Mamy tu bowiem mocne rhythm-and-bluesowe kompozycje z genialnym, emocjonalnym “Dirty Laundry” na czele. “Talk a Good Game” jest płytą, po którą sięgam do dziś. Szczyt możliwości Rowland. A przy nagranym wspólnie z koleżankami z Destiny’s Child “You Changed” łezka się w oku kręci. Istna podróż w czasie. Moje TOP 3: Freak, Dirty Laundry, Talk a Good Game.

11. Lorde Pure Heroine
12. Kelly Clarkson Wrapped in Red
13. Katie Melua Ketevan
14. Tom Odell Long Way Down
15. The Civil Wars The Civil Wars
16. Hurts Exile
17. Hugh Laurie Didn’t It Rain
18. Ariana Grande Yours Truly
19. Fantasia Side Effects of You
20. OneRepublic Native

LAST.FM Najczęściej odtwarzane przeze mnie płyty od 22/12/12 do 22/12/13.

  1. Woodkid The Golden Age
  2. Hugh Laurie Let Them Talk
  3. Christina Aguilera Bionic
  4. Coldplay A Rush of Blood to the Head
  5. Christina Aguilera Stripped
  6. Fink Perfect Darkness
  7. Christina Aguilera Back to Basics
  8. Editors The Weight of Your Love
  9. Mumford & Sons Sigh No More
  10. Hugh Laurie Didn’t It Rain
  11. Coldplay X&Y
  12. Caro Emerald The Shocking Miss Emerald
  13. Goldfrapp Tales of Us
  14. Coldplay Parachutes
  15. Coldplay Viva la Vida or Death and All His Friends
  16. Paramore Paramore
  17. Coldplay Mylo Xyloto
  18. Amy Winehouse Back to Black
  19. Hurts Exile
  20. Kelly Rowland Talk a Good Game

#323 Nightwish „Imaginaerum” (2011)

Moja przygoda z zespołem Nightwish zaczęła się w 2011 roku. Wymyśliłam sobie, że ocenię album inny niż popowy czy rhytm’and’bluesowy. I tak wypadło na Nightwish. Wybrałam sobie na chybił trafił jedną pozycję z ich dyskografii i wypadło na “Once”. Nie powiem, by album ten przygwoździł mnie swoją wielkością i perfekcyjnością do ziemi, ale dało się go posłuchać. Trochę gorzej było z poznanym przeze mnie jakiś czas później debiutem zespołu. “Angels Fall First” to jednostajny, mało zaskakujący krążek. Nie pozostałam również obojętna na inne płyty Nightwish. Posłuchałam, poznałam i odłożyłam na bok. Aż do czasu, kiedy w moje ręce wpadł ostatni jak na razie studyjny album zespołu – “Imaginaerum”.

Czytaj dalej #323 Nightwish „Imaginaerum” (2011)

#184 Nightwish “Angels Fall First” (1997)

 

Po muzykę Nightwish sięgnęłam w tym roku, przed wakacjami.Sami stwierdzicie – kiepska pora na posłuchanie utworów, jakie serwuje nam ten zespół. Jednak mamy teraz jesień, porę dość smutną i przygnębiającą, więc postanowiłam zabrać się za ocenianie dyskografii tego fińskiego bandu. Na początek w moje ręce wpadł ich debiut z 1998 roku zatytułowany „Angels Fall First”.  Dla niezorientowanych –Nightwish gra muzykę z pogranicza gothic rocka i metalu symfonicznego. Szczególnie ten „gothic” jest u nich dobrze widoczny (a może raczej – słyszalny).

Czytaj dalej #184 Nightwish “Angels Fall First” (1997)

#126 Nightwish “Once” (2004)

Jakiś czas temu ktoś zwrócił mi uwagę, że warto zrecenzować coś od Nightwish. Jestem wielką fanką Evanescence więc powinnam niby i ich posłuchać. Gdyby jeszcze byłoby między tymi zespołami jakieś podobieństwo. Amy Lee i Tarję Turunen łączy jedynie kolor włosów. To dwa zupełnie różne zespoły. Evanescence to bardziej rock (nieco też gothic rock). Nightwish z kolei symfoniczny metal. Obie wokalistki różnią się również wokalem. Tarja sprawdziłaby się w operze! Nie żartuję. Ma niesamowicie głęboki, dojrzały głos. Szeroki wachlarz możliwości. Od razu przyznam się, aby nie było nieporozumień. To moja pierwsza przesłuchana płyta Nightwish. Nie jestem jeszcze zorientowana, jak grali kiedyś. W końcu “Once” to ich piąta płyta. Wiele piosenek powstało w towarzystwie Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej (to ta odpowiedzialna za muzykę do “Harry’ego Pottera”). Początek bardzo mnie zaskoczył. Piosenka “Dark Chest of Wonders” zaczyna się szeptem Tarji. Myślałam, że będzie spokojnie. Nic z tego. Za chwilę otrzymujemy dawkę energicznego grania. Muszę przyznać, że jest to całkiem niezły numer. W “Wish I Had an Angel” następuje zderzenie delikatnego głosu wokalistki z ciężkim wokalem jednego z członków zespołu. Małym przegięciem są dwie piosenki: “Creek Mary’s Blood” (motywy indiańskie!) i “Ghost Love Score”. Dlaczego? Pierwsza z nich trwa ponad 8 minut, a druga 10. Na szczęście Nightwish nie popełnili głupiego błędu – przez cały czas trwania piosenki nie jest powtarzana ta sama melodia itp. Na początku myślałam, że to kilka różnych piosenek. A tu taka niespodzianka. Zespół wygrywa na tym, że w połowie utworu potrafią zmienić brzmienie. Dodać jakieś instrumenty bądź też złagodzić brzmienie. Ja dopiero zaczynam zabawę z takimi melodiami, ale wydaje mi si,ę, że zostanę w tym na dłużej. Płyta “Once” całkiem mi się podobała. Momentami miałam jednak wrażenie, że słucham w kółko tego samego.