#1086 Norah Jones “Pick Me Up Off the Floor” (2020)

W ubiegłym roku Norah Jones zaskoczyła fanów albumem “Begin Again”, na którym zebrała garść pomysłów i eksperymentów, które nie pasowały do jej pozostałych wydawnictw. Krążek ten traktuję bardziej jako ciekawostkę, aniżeli konkretnego następcę “Day Breaks” z 2016 roku. Ten nadszedł w czerwcu, stając się kolejną elegancką, stylową cegiełką budującą dyskografię Amerykanki.

“Day Breaks”, chociaż nie powtórzyło komercyjnego sukcesu wielu poprzednich wydawnictw Jones, jest płytą bardzo znaczącą. Po długim romansie z takimi gatunkami jak country, folk czy retro pop Norah postanowiła zrobić ukłon w stronę swego bestsellerowego debiutu. Ponownie usiadła za pianinem, czyniąc z tego instrumentu dźwiękowy motyw przewodni swojego vocal jazzowego albumu. “Pick Me Up off the Floor” w wielu momentach zdaje się kontynuować ten pomysł, będąc jednak zbiorem nagrań cięższych, chłodniejszych i bardziej gorzkich. Bo i sama artystka swoje tegoroczne dzieło poświęciła nieszczęśliwym miłościom.

W ten smutny nastrój wprowadza nas już pierwsza kompozycja, jaką jest skromne, bluesujące “How I Weep” wsparte przez minorowe smyczki. Nieco żywszym nagraniem jest “Flame Twin”, w którym szczególnie do gustu przypadły mi momenty, gdy Jones zdejmuje nogę z hamulca i pozwala sobie na mocniejszy śpiew. Ponownie kobieco i łagodnie artystka brzmi w dość naiwnym, jazz popowym “Hurts to Be Alone”, które przywodzi na myśl czasy “Come Away With Me”.

Pierwszym utworem, który bardziej mi się spodobał, jest stopniujący napięcie hymn osób o złamanych sercach – “Heartbroken, Day After”. Delikatne wpływy country przyjemnie otulają słuchacza swym ciepłem. Uwielbiam również “This Life”, “Were You Watching?” i “Heaven Above”. Pierwszej z piosenek nie da się nie zauważyć. Zakorzenione w bluesie “This Life” wyróżnia się obecnością chórku, który początkowo robi za osobny instrument (nucenie), by po chwili stać się dla Nory równym partnerem. Dodatkowe głosy przewijają się także i w smyczkowo-fortepianowym “Were You Watching?” – kompozycji spokojnej i agresywnej w tym samym czasie. “Heaven Above” zaś zasłużenie pełni rolę utworu zamykającego “Pick Me Up Off the Floor”, przybierając formę cichej, jazzującej kołysanki, która kończy się niespodziewanie, zostawiając nas w melancholijnym nastroju. Fanom lirycznej Jones do gustu z pewnością przypadnie ballada “Stumble on Me Way”. Kto woli artystkę w bardziej knajpianych aranżacjach, ten sięgnąć powinien po “To Life” i wzbogacone grą saksofonu “Say No More”. Ciekawostką jest folkowe “I’m Alive”, które jest efektem współpracy Norah z Jeffem Tweedym z formacji Wilco.

“Pick Me Up off the Floor” ciężko określić mianem albumu, który dokonałby w dyskografii Norah Jones rewolucji. Jest to raczej jej kolejna płyta, która wybiera się na spacer po jazzowych rejonach, czasem wstępując na ścieżkę country, momentami folku, innym razem szlachetnego popu. Przy każdym kroku pamiętając, by był on jak najbardziej szczery i naturalny. Autentyczność od prawie dwóch dekad jest ogromnym, niepodważalnym atutem Jones. Jej się po prostu ufa, dzięki czemu na każdej kolejnej płycie jest w stanie skutecznie oczarować słuchacza.

Warto: This Life & Heartbroken, Day After

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *