10×10, czyli 10 pamiętnych płyt, które kończą w 2022 roku 10 lat

W 2012 roku na świecie znów zrobiło się gorąco, a w Europie zabawa – Letnie Igrzyska Olimpijskie w Londynie oraz piłkarskie Euro w Polsce i na Ukrainie. W grudniu czekaliśmy na koniec świata, jednak nic, co pewnie ze smutkiem parę osób odnotowało, się nie wydarzyło. W kinie królowały takie filmy jak “Skyfall”, “Igrzyska Śmierci” i “Hobbit: Niezwykła podróż”, a do naszych uszu najczęściej docierały utwory “Somebody That I Used to Know”, “Call Me Maybe”, “We Are Young” i “Gangnam Style”. A jakie płyty zapamiętaliśmy?

LANA DEL REY BORN TO DIE (27.01.12) Miała być chwilową rewelacją, stała się wokalistką, bez której już ciężko wyobrazić sobie muzyczny krajobraz. W 2010 roku Elizabeth Grant wydała album “Lana Del Ray”, lecz dopiero po drobnej modyfikacji pseudonimu i wypuszczeniu nostalgicznego singla “Video Games” machina ruszyła. “Born to Die” zawiera najbardziej popowy materiał Del Rey i jej najszerzej znane kompozycje (m.in. “Summertime Sadness” i “Blue Jeans”). Brzmienie płyty zainspirować miało takie artystki jak Lorde, Billie Eilish czy Halsey, a sama postać Lany uznana została za jedną z osób najmocniej wpływających na kształt kultury ostatniej dekady. Szacuje się, że w swoich domach debiut Del Rey posiada przeszło 7 milionów słuchaczy.

LEONARD COHEN OLD IDEAS (31.01.12) Na wydanej w 2004 roku płycie “Dear Heather” kanadyjski wokalista i poeta Leonard Cohen sprawiał wrażenie osoby, która jest już zmęczona tworzeniem muzyki. W kolejnych latach otrzymywaliśmy od niego tylko live krążki, by w styczniu 2012 roku wziąć do ręki powrotne wydawnictwo “Old Ideas”. I chociaż nie byłam w tamtym czasie zbyt zainteresowana twórczością Cohena, dobrze pamiętam szum towarzyszący premierze tego albumu. Wszyscy chcieli go słuchać, w efekcie czego “Old Ideas” stało się pierwszą płytą Leonarda okupującą 1. miejsca list bestsellerów. Nawet w niezbyt mu dotąd przychylnych Stanach dotarła do najlepszej trójki. Za produkcję krążka odpowiadał Patrick Leonard, który znany jest ze współpracy z Madonną.

JACK WHITE BLUNDERBUSS (23.04.12) Po albumach wydawanych pod szyldami The White Stripes, The Dead Weather czy The Raconteurs Jack White stwierdził, że ma ochotę na stworzenie czegoś pod własnym nazwiskiem. Dojrzał do tej decyzji w 2012 roku, kiedy to ukazał się jego solowy, debiutanckie krążek “Blunderbuss”. Co ciekawe jako największą zaletę nagrywania poza uformowanymi grupami wskazał fakt, że bez skrępowania mógł mówić zatrudnionym muzykom, jak mają grać, i wymieniać ich na innych, gdy się nie dogadywali. “Blunderbuss” było pierwszą wydaną przez White’a płytą, która wskoczyła na szczyt Billboard 200. Przyniosła mu także nominację do Grammy w kategorii Album of the Year, gdzie przegrał z “Babel” Mumford & Sons.

FIONA APPLE THE IDLER WHEEL… (18.06.12) Po kłopotach towarzyszących ukazywaniu się “Extraordinary Machine” w 2005 roku (piosenki z płyty wyciekały do internetu, a jej premiera była opóźniania) Fiona Apple postanowiła kolejny krążek nagrywać w tajemnicy nawet przed własną wytwórnią. Efektem jej sekretnych sesji jest wydawnictwo “The Idler Wheel…” (pełen tytuł albumu składa się z 23 wyrazów!), o którym Epic Records dowiedziało się dopiero w 2012 roku. Długa nieobecność Fiony na scenie nie odbiła się negatywnie na wynikach płyty. “The Idler Wheel…” dotarło do 3. miejsca w USA, oraz wzbudziło większe zainteresowanie niż poprzednie dzieła Apple w innych krajach świata. Promowany singlem “Every Single Night” krążek w 2013 roku otrzymał nominację do Grammy Best Alternative Music Album.

FRANK OCEAN CHANNEL ORANGE (10.07.12) Frank Ocean pisał dla Johna Legenda, Beyoncé i Justina Biebera, kiedy podjął decyzję, że pora podziałać na własny rachunek. Album “channel ORANGE” nie tylko dobrze zadomowił się na listach przebojów, ale miał ogromny wkład w dalszy rozwój rhythm’and’bluesa. Ocean udowodnił, że da się nagrać spójny, smaczny album dodając do r&b elementy zaczerpnięte z innych gatunków. Zmieszał także komputerowe dźwięki z brzmieniem żywych instrumentów. Płyta była jednym z najbardziej chwalonych wydawnictw 2012 roku. Znaleźć ją można także w rankingach najlepszych albumów wszech czasów. Za swoje debiutanckie dzieło Frank Ocean nominowany był do Grammy w kategorii Best New Artist, lecz musiał uznać wyższość grupy Fun.

JESSIE WARE DEVOTION (20.08.12) Brytyjska wokalistka Jessie Ware śpiewała najpierw w alt rhythm’and’bluesowo-elektronicznych produkcjach SBTRKT i robiła za chórki na płycie “Ceremonials” Florence + The Machine, zanim dostała szansę nagrania własnego albumu. Wyprodukowane przy współpracy m.in. z Julio Bashmorem i Davem Okumą wydawnictwo “Devotion” jest krążkiem, na którym wyrafinowany, elegancki pop spotyka neo soulową wrażliwość. Single “Running” i “Wildest Moments” nie stały się światowymi przebojami, ale sami pamiętacie, że swego czasu Ware była jedną z najpopularniejszych zagranicznych artystek nad Wisłą. Nic więc dziwnego, że powstała polska reedycja “Devotion” zawierająca wersje live kilku numerów nagrane w studiu Trójki. Z dziennikarskiego obowiązku dodam, że sama płyta zgarnęła nominację do prestiżowych Mercury Prize.

P!NK THE TRUTH ABOUT LOVE (14.09.12) Gdy sława wokalistek debiutujących w podobnym do P!nk momencie przygasała (Christina Aguilera, Britney Spears, Jennifer Lopez), ona nadal wydawała krążki, które były kopalniami hitów. I nie przeszkadzało w tym to, że przerwy między kolejnymi płytami Różowowłosej były całkiem spore. “The Truth About Love” ukazało się cztery lata po “Funhouse” i pokazało, że jesteśmy spragnieni pop rockowych hymnów gwiazdy. Płyta zadebiutowała na 1. miejscu Billboard 200 (było to pierwsze takie wyróżnienie P!nk) sprzedając się w ilości przekraczającej 280 tysięcy kopii. Szacuje się, że dziś w swoich domach ma ją przeszło 7 milionów fanów. Listę przebojów made by P!nk zasiliły zaś takie kawałki jak “Try” (z genialnym teledyskiem!), “Blow Me  (On Last Kiss)” i piękne “Just Give Me a Reason” nagrane z Natem Ruessem.

TAYLOR SWIFT RED (22.10.12) Jeśli płyty “Fearless” i “Speak Now” uczyniły z Taylor Swift ulubienicę Ameryki, tak wydany przed dekadą album “Red” sprawił, że i reszta świata padła przed nią na kolana. Czwarty studyjny krążek Swift był dźwiękową rewolucją. Kojarzona dotąd z country popem wokalistka zatrudniła m.in. Shellbacka i Maxa Martina, by nagrać zestaw piosenek, które zrobią z niej światową pop gwiazdę. Udało się. Zwerbowani przez nią producenci ograniczyli do minimum wpływy country na rzecz popu zabarwianego rockiem, elektroniką czy dubstepem. “Red” zadebiutowało na 1. miejscu Billboard 200 z wynikiem 1,2 miliona sprzedanych kopii. I chociaż Taylor zdaje się mieć monopol na zgarnianie Grammy, tym razem “Red” i zawarte na nim kompozycje nie powiększyły listy jej wyróżnień.

KENDRICK LAMAR GOOD KID, M.A.A.D CITY (22.10.12) Wydana rok wcześniej płyta “Section.80” nie narobiła szumu, choć zwróciła na Kendricka Lamara oczy słuchaczy hip hopu wprost z Zachodniego Wybrzeża. Prawdziwy rozkwit kariery rapera nastąpił po ukazaniu się “Good Kid, M.A.A.D City”. Autobiograficzne wydawnictwo przedstawia historię Lamara w jego rodzinnym Compton – trudy dorastania, walki gangów, finansowe problemy, konflikty, ale i rodzinne relacje. Nic dziwnego, że wielu amerykańskich fanów Kendricka mogło odnajdywać na “Good Kid, M.A.A.D City” siebie i sytuacje, które znają z własnej codzienności. W samych Stanach krążek zakupiło ponad 3 miliony słuchaczy. Sporą popularnością płyta cieszyła się i w Wielkiej Brytanii, gdzie pokryła się platyną. Za swoje dzieło raper zgarnął swoje pierwsze nominacje do Grammy – w tym i za album roku, przegrywając jednak z Daft Punk.

MICHAEL BUBLÉ CHRISTMAS deluxe (26.11.12) Chyba tylko najwięksi fani jazzowo-retro popowych, eleganckich kompozycji kojarzą takie krążki jak “It’s Time”, “Call Me Irresponsible” czy “Crazy Love”. Dla całej reszty kanadyjski wokalista Michael Bublé jest męską odpowiedzią na Mariah Carey. Wszystko to za sprawą albumu “Christmas”, na którym artysta sięgnął po największe świąteczne klasyki z “Santa Claus Is Coming to Town”, “Silent Night” i “It’s Beginning to Look a Lot Like Christmas”. Wielki sukces tego projektu pokazuje jedno – lubimy piosenki, które już znamy. Własnych świątecznych utworów Michael za bardzo tworzyć nie chce – przez dekadę na różnych reedycjach albumu znajdziemy raptem 3 autorskie nagrania. Pod tym względem wciąż lepsza zostaje Mariah, z którą raz na żywo wykonał “All I Want for Christmas Is You”. Warto dodać, że “Christmas” jest najlepiej sprzedającą się świąteczną płytą

 

2 Replies to “10×10, czyli 10 pamiętnych płyt, które kończą w 2022 roku 10 lat”

  1. Pamiętam jak pisałaś o “Devotion” i “Born to Die” na swoim blogu, a “The Truth About Love” to chyba ostatni album P!nk, który ma w sobie charakter. Twój wpis nie tylko sprawił, że poczułam się staro, ale też, że zatęskniłam za tymi czasami kiedy “Gangnam Style” i “Call Me Maybe” były wszechobecne, a o których mówiłam, że są okropne.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

  2. Zawsze przy takich rocznicowych wpisach, nie mogę się nadziwić, ile lat minęło od tej czy tamtej płyty. Tu jest tak samo, bo ani Frank Ocean, ani Jessie Ware jakoś nie kojarzą mi się z upływem dekady. Masakra. Aha, no i 10 lat od “Skyfall”? To mi się już w ogóle w głowie nie mieści 😉

    Pozdrowienia!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *