#360 Woodkid “The Golden Age” (2013)

Kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po „Iron EP” francuskiego reżysera teledysków – Woodkida – nie mogłam się od jego muzyki uwolnić przez najbliższe nie dni, lecz tygodnie. Więc kiedy zobaczyłam, że debiutancki longplay artysty miał już swoją premierę, również i z nim zapoznałam się w mgnieniu oka. „The Golden Age” to płyta, na jaką warto czekać latami!

Czytaj dalej #360 Woodkid “The Golden Age” (2013)

#276 Norah Jones “…Little Broken Hearts” (2012)

Fanką amerykańskiej artystki Nory Jones stałam się w przeciągu minionych trzech lat. Uwielbiam jej muzykę. Można się przy niej zrelaksować oraz odpocząć po ciężkim dniu. Wszystkie jej albumy utrzymują wysoki poziom. Lecz te ostatnie (“Not Too Late”, “The Fall”) każą mi jeszcze bardziej uwielbiać Jones. Więc kiedy dowiedziałam się, że w maju ukaże się jej nowy album, zaczęłam odkładać na niego pieniądze. Nie mogłam tego przegapić.

Czytaj dalej #276 Norah Jones “…Little Broken Hearts” (2012)

#264 Gotye “Making Mirrors” (2011)

Raz na jakiś czas pojawia się artysta, na którego punkcie wariuje cały świat. Ostatnio była to chociażby Lana Del Rey, a wcześniej Lady GaGa czy Duffy. Dzisiaj zostały przyćmione przez tego oto pana – Gotye. Skąd się wziął? Pod tym pseudonimem skrywa się Wally De Backer, mieszkający w Australii Belg. Chociaż dla wielu może to być szokiem (proszę teraz mocno trzymać się krzeseł), „Making Mirrors” jest jego trzecim krążkiem. Poprzednie dwa jednak dużego sukcesu nie odniosły. Założę się, że nawet sam zainteresowany nie przypuszczał, jak może skończyć się przygoda z „Somebody That I Used to Know”. Ogólnoświatową histerią.

Czytaj dalej #264 Gotye “Making Mirrors” (2011)

#255 Coldplay “Viva la Vida or Death and All His Friends” (2008)

 

„Viva la Vida or Death and All His Friends” znalazło się na moim celowniku już dość dawno temu. Ciągle jedna było coś innego do przesłuchania i ocenienia, że na ten album brakowało mi po prostu nie tylko czasu ale i najzwyczajniej chęci. Zanim sięgnęłam po „Viva la Vida or Death and All His Friends” zdecydowałam się spojrzeć na recenzje, jakie ten album otrzymywał. Nie zdarza mi się to i raczej na tym jednym razie zaprzestanę. Polscy ‘krytycy’ obrzucili krążek Coldplay błotem. Może to dziwnie zabrzmi, ale właśnie po tym zarezerwowałam sobie czas na czwarty album brytyjskiego zespołu by skonfrontować ich opinie z…rzeczywistością.

Czytaj dalej #255 Coldplay “Viva la Vida or Death and All His Friends” (2008)

#245 Kate Bush “Hounds of Love” (1985)

Po zapoznaniu się z poprzednią płytą Kate Bush zatytułowaną „The Dreaming” wiedziałam, że moja przygoda z tą artystką jeszcze nie dobiegła końca. Obiecałam sobie, że w po następne w kolejce „Hounds of Love” sięgnę najszybciej jak to będzie możliwe. A że nie mogłam doczekać się,by usłyszeć, co Kate przygotowała dla nad tym razem, możecie już czytać następną recenzję.

Czytaj dalej #245 Kate Bush “Hounds of Love” (1985)

#223 Kate Bush “The Dreaming” (1982)

„The Dreaming” to czwarta, a zarazem pierwsza przeze mnie poznana płyta Kate Bush. Poprzednie utwierdziły tylko jej pozycję w panteonie najpopularniejszych (wówczas), najlepszych oraz najciekawszych artystek. Z tego co zdążyłam się zorientować czytając o „The Dreaming”, album ten przedstawia zupełnie inną stronę Kate Bush. Bardziej eksperymentowała z muzyką i swoim głosem. Mimo, iż krążek okazał się jej największym artystycznym sukcesem, był doceniany przez słuchaczy i krytyków, nie sprzedał się tak dobrze jak poprzednie. Składa się z mniej przyswajalnego materiału. Samo w sobie jest to powodem, by sięgnąć po „The Dreaming”. Warto również dodać, że główną producentką płyty jest właśnie Kate. Bez słuchania kogokolwiek, bez oglądania się na innych i zważania na ewentualne konsekwencje… Ta płyta jest tylko jej.

Czytaj dalej #223 Kate Bush “The Dreaming” (1982)