#647 Jessica Simpson “Sweet Kisses” (1999)

O Jessice Simpson, która swego czasu zajmowała się i muzyką i aktorstwem (a dziś chętniej spogląda w stronę mody i projektowania), przypomniałam sobie robiąc sentymentalną podróż w czasie i sięgając po latach po ośmieszający ją teledysk Eminema “We Made You”. Wokalistka zbyt dobrej prasy nie ma, a niejedna osoba wytyka jej złe zawodowe wybory oraz głupotę, twierdząc ponadto, że Simpson jest żywym przykładem na to, że blondynki z popularnych dowcipów istnieją w rzeczywistości. Coś musiało się jednak wydarzyć, bo jej płytowy debiut z końca lat 90. niczego złego nie zapowiadał.

Czytaj dalej #647 Jessica Simpson “Sweet Kisses” (1999)

#645, 646 Hurts “Surrender” (2015) & The Neighbourhood “Wiped Out!” (2015)

Dwa różne zespoły z dwóch różnych części świata. Hurts i The Neighbourhood dzieli przepaść. Specjalizują się w innym brzmieniu, stoją za nimi inne doświadczenia, kierują swoją muzykę do różnych grup wiekowych (Hurts chętnie słuchani są przez starszych melomanów. Po The Neighbourhood sięgają głównie nastolatki). Oba zespoły łączy jedno – w przeciągu jednego tygodnia wystąpiły w Poznaniu. Pora zrecenzować albumy, które artyści promowali w kraju nad Wisłą.

Czytaj dalej #645, 646 Hurts “Surrender” (2015) & The Neighbourhood “Wiped Out!” (2015)

#644 John Legend “Love in the Future” (2013)

John Legend, laureat Oscara, posiadacz Złotego Globu i dziesięciu nagród Grammy, powrócił w 2013 roku po pięciu latach przerwy z nowym albumem. Mało jednak czasu poświęcił na słodkie nicnierobienie, bo w międzyczasie zdążył nagrać z The Roots pełen znakomitych coverów krążek “Wake Up!” i zaśpiewać u boku takich artystów jak Kanye West, Stevie Wonder, Melanie Fiona, Snoop Dogg i Herbie Hancock. W międzyczasie znalazł chwilę na miłość. Zaręczył się i nagrał płytę o swoim szczęściu.

Czytaj dalej #644 John Legend “Love in the Future” (2013)

#643 Carly Rae Jepsen “E•MO•TION” (2015)

Ulubienica Justina Biebera – kanadyjska wokalistka Carly Rae Jepsen – swoje pięć minut ma już dawno za sobą. W 2012 roku pozamiatała singlem “Call Me Maybe”, który w krótkim czasie stał się jednym z największych przebojów w historii muzyki. Niejako świadczy to o dzisiejszym społeczeństwie, które oczekuje głownie łatwych do zanucenia popowych hitów, i które nie przywiązuje się zbytnio do nazwisk, z łatwością i bez sentymentu wymieniając Carly na innych wykonawców. A może warto dać jej jeszcze jedną szansę?

Czytaj dalej #643 Carly Rae Jepsen “E•MO•TION” (2015)

#642 Bastille “Bad Blood” (2013)

Wybuch popularności brytyjskiej kapeli Bastille został przeze mnie trochę zlekceważony. Single zespołu kojarzyłam jedynie z tytułów, nie potrafiłam ani jednego zanucić, a fakt, że grupa wydała płytę, dotarł do mnie dopiero, kiedy w sklepach pojawiła się jej reedycja. Słowem – nie zaufałam chłopakom z Bastille na tyle, by zagłębiać się w ich twórczość. Jednak nawet mi ciężko jest ich ignorować, kiedy widzę, jak wielką publiczność przyciągają ich koncerty. Może i ja kiedyś się na jakiś wybiorę, tym bardziej, że grupa pojawi się na Open’erze? Oczywiście pod warunkiem, że płyta przypadnie mi do gustu. Czas to sprawdzić.

Czytaj dalej #642 Bastille “Bad Blood” (2013)

#641 Kelis “Kaleidoscope” (1999)


Jako dziecko śpiewała w chórze, grała na pianinie i uczęszczała do prywatnej szkoły. Mając trzynaście lat ogoliła głowę na łyso, a chwilę później (będąc szesnastolatką) została wyrzucona przez rodziców z domu za złe zachowanie. W tym całym swoim buncie Kelis nie zapomniała jednak o muzyce. Poszła do szkoły artystycznej, gdzie założyła zespół BLU. Nie zdążyła jednak z nim wiele zdziałać, kiedy spotkała na swojej drodze producencki team The Neptunes. Z jego pomocą nagrała debiutancką płytę, o której śmiało można powiedzieć, że przeszła do historii czarnej muzyki.

Czytaj dalej #641 Kelis “Kaleidoscope” (1999)

#640 LION BABE “Begin” (2016)

Zatapiając się w twórczości działających od dekad artystów, coraz mniej czasu zaczęłam poświęcać na przyglądanie się nowościom, a tym samym na obserwowanie poczynań debiutujących artystów. W ostatnich miesiącach pojawił się jednak duet, który zwrócił na siebie moją uwagę. LION BABE, bo pod takim szyldem działają Jillian Hervey i Lucas Goodman, pojedyncze single wydawać zaczęli już w 2013 roku, jednak na rozkwit popularności poczekać musieli jeszcze dwa lata. Przed (niecałym) rokiem nagrali z Disclosure numer “Hourglass”, a dziś nic nie stoi na przeszkodzie, by zostawili braci Lawrence w tyle.

Czytaj dalej #640 LION BABE “Begin” (2016)