RECENZJA: Kwiat Jabłoni “Wolne serca” (2022) (#1322)

Gdy Spotify podsunęło mi w propozycjach album “Wolne serca” duetu Kwiat Jabłoni, w pierwszej chwili się zdziwiłam (nie jest to mój ulubiony polski projekt, który powinien wyskakiwać mi w sugestiach), w drugiej – po rzucie okiem na tracklistę – pomyślałam, że Kasia i Jacek Sienkiewiczowie pozazdrościli Sanah i przygotowali swoją ucztę. Prawda jest jednak zgoła inna. “Wolne serca” to wydawnictwo z innej bajki.

Następca krążka “Mogło być nic” powstał we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego, które to co roku przygotowuje z polskimi artystami okolicznościowe albumy. Kwiat Jabłoni nie porwał się na wojenne piosenki o patetycznym, patriotycznym wydźwięku. Zamiast nich mamy garść coverów rozrywkowych kompozycji, które porywały kolejne pokolenia Polaków. Nie wybierają się w tą podróż w czasie sami. Towarzyszy im cała plejada rodzimych wykonawców.

Chociaż polska scena muzyczna nigdy nie leżała w centrum moich zainteresowań, są artyści, po których twórczość sięgam bardzo chętnie. W przypadku “Wolnych serc” są to Kasia Lins i Sanah. Pierwsza udziela się w skromnym, jazzująco-folkowym “Jutro możemy być szczęśliwi”, druga zaś w vintage’owym, optymistycznym “Warszawa, ja i ty” – nie przepadam za poprzednią kolaboracją Kwiatu Jabłoni i Zuzy (“Szary świat”), lecz ta jest niesamowicie urokliwa. Piosenką z tej samej szufladki jest utrzymane w szybkim tempie “Trwaj chwilo, trwaj” z Natalią Grosiak. Od razu zachwyciły mnie “Światła miasta” z rapowymi wstawkami Miuosha oraz aranżacją będącą miksem folk popu z ciemniejszymi bitami. Utwór wprost stworzony do nocnych spacerów ulicami stolicy. Świetnie wypada i awangardowe “Klus Mitroh” z mocnymi, zachrypniętymi wokalami Igo.

Mamy tutaj także bajkową, choć jak na mój gust za słodką “Płachtę nieba”, w której udziela się Jucho – wokalistka działająca kilka lat w formacji Domowe Melodie. Nie brakuje i duetów z – bądź co bądź – legendami polskiej muzyki. Nieco ociężałe “Wolne ptaki” to efekt współpracy z Natalią Kukulską, natomiast lirycznie gorzkie, melodyjne “Nie pytaj o Polskę” z Kubą Kawalcem z Happysad. Nie da się ukryć, że w każdej wspomnianej kompozycji Kasia i Jacek schodzą na drugi plan, zostawiając pole do popisu swoim gościom. Ich solowymi popisami są za to “Nie, nie nie” (w tym numerze, czy to cover, czy oryginał, jest coś tak irytującego, że zaliczam go do grona swoich najmniej lubianych polskich kawałków) oraz chillujące, choć tekstowo zasiewające ziarnko niepewności “Mówię ci, że”.

Chcemy stworzyć wraz z innymi muzykami album przypominający o tym, że wolność jest piękną wartością, która stanowi warunek szczęśliwego i godnego życia wszystkich ludzi mówił przed premierą albumu zespół Kwiat Jabłoni. Z tych zamiarów wyszła płyta, która nie w każdej chwili jest pozytywna i radosna, ale po lekturze której słuchacza nie napadają pesymistyczne myśli. “Wolne serca” to przyjemne wydawnictwo pełne folkowych, choć nie przaśnych dźwięków, na którym znani goście mogli sprawdzić się w stylistyce Kasi i Jacka. Warto rozpatrywać ten krążek w kategoriach muzycznej ciekawostki i choć raz sięgnąć, nawet gdy nie jest się fanem wcześniejszych dokonań Kwiatu Jabłoni.

Warto: Warszawa, ja i ty & Światła miasta

One Reply to “RECENZJA: Kwiat Jabłoni “Wolne serca” (2022) (#1322)”

  1. Kojarzę “Kwiat Jabłoni”, ale jeszcze bez większego szału. Ten nowy projekt wydaje się jednak ciekawy, covery i kolaboracje – nie obiecuję, ale spróbuję się przysłuchać 😉

    Pozdrowienia i zapraszam na nowy wpis.

Odpowiedz na „BartekAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *