#343 Monika Borzym “Girl Talk” (2011)

Kojarzycie Dodę? No jasne! A Ewelinę Lisowską czy Julę? No tak, “W stronę słońca” czy “Za każdym razem” grane były przez radia dzień i noc. A Monika Borzym? Ups, gorzej… Może kiedyś w Empiku wpadła wam w ręce jej płyta, ale nie zwróciliście na nią większej uwagi. A szkoda, bo wśród śpiewających Polek jest perłą. A ma dopiero 23 lata.

Przez kilka lat przebywała w USA, gdzie kontynuowała edukację w szkole muzycznej. W 2008 roku otrzymała stypendium w University of Miami Frost School of Music, gdzie naukę pobierała od różnych muzyków jazzowych. W 2010 roku podpisała kontrakt z Sony Music i pod okiem producenta muzycznego Matta Piersona nagrała debiutancki album “Girl Talk”, który światło dzienne ujrzał w 2011 roku.

Czytaj dalej #343 Monika Borzym “Girl Talk” (2011)

#334 Corinne Bailey Rae “The Love” (EP) (2011)

Ostatni raz kontakt z muzyką Corinne Bailey Rae miałam w styczniu ubiegłego roku. Zakończyłam wówczas recenzją albumu “The Sea” swoją przygodę z dyskografią tej brytyjskiej wokalistki. A tu nagle okazało się, że rok po wydaniu drugiej studyjnej płyty Corinne uraczyła nas ep-ką. Wydawnictwo nosi tytuł “The Love EP” i swoją premierę miało przed Walentynkami 2011 roku. Z datą wydania tego minialbumu trafiła fajnie – piosenki o miłości wyśpiewane uroczym, delikatnym głosem Bailey Rae to ładny podkład pod ten dzień. Przynajmniej nie miała w tym aż takiego interesu jak Destiny’s Child. A może miała? Bo jak wytłumaczyć ten mały mankament, że zamiast autorskich kompozycji Corinne sięgnęła jedynie po cudze utwory? Nic nowego nie nagrała, ale miała ochotę by wydać płytkę. Tak czy inaczej w oczekiwaniu na nowy materiał (ponoć jeszcze w tym roku) możemy posłuchać pięciu nowych-starych piosenek w wykonaniu Bailey Rae.

Czytaj dalej #334 Corinne Bailey Rae “The Love” (EP) (2011)

#323 Nightwish „Imaginaerum” (2011)

Moja przygoda z zespołem Nightwish zaczęła się w 2011 roku. Wymyśliłam sobie, że ocenię album inny niż popowy czy rhytm’and’bluesowy. I tak wypadło na Nightwish. Wybrałam sobie na chybił trafił jedną pozycję z ich dyskografii i wypadło na “Once”. Nie powiem, by album ten przygwoździł mnie swoją wielkością i perfekcyjnością do ziemi, ale dało się go posłuchać. Trochę gorzej było z poznanym przeze mnie jakiś czas później debiutem zespołu. “Angels Fall First” to jednostajny, mało zaskakujący krążek. Nie pozostałam również obojętna na inne płyty Nightwish. Posłuchałam, poznałam i odłożyłam na bok. Aż do czasu, kiedy w moje ręce wpadł ostatni jak na razie studyjny album zespołu – “Imaginaerum”.

Czytaj dalej #323 Nightwish „Imaginaerum” (2011)

#313, 314 Coldplay „Mylo Xyloto” (2011) & Maroon 5 “Overexposed” (2012)

Po muzykę Coldplay udało mi się sięgnąć dopiero na wiosnę tego roku. Zaczęłam od albumu “Viva la Vida or Death and All His Friends”. I co tu dużo mówić – zakochałam się. W klimacie płyty, muzyce no i oczywiście głosie Chrisa Martina. Kwestią czasu było zabranie się za całą dyskografię zespołu.  Wielokrotnie spotykałam się z opinią, że “Viva la Vida” to najbardziej nie-coldplay’owy  krążek chłopaków. Coś w tym jest. Więc jeśli fanom płyty “Parachute” czy “A Rush of Blood to the Head” się nie spodobał, nie wydaje mi się, by “Mylo Xyloto” często było przez nich odtwarzane.

Czytaj dalej #313, 314 Coldplay „Mylo Xyloto” (2011) & Maroon 5 “Overexposed” (2012)

#289 Imany “The Shape of Broken Heart” (2011)

Jak trafiłam na Imany? Przypadkiem. Najpierw zobaczyłam jej płytę w “Twoim Stylu”, potem jeszcze znalazłam wątek na jej temat na zaprzyjaźnionym forum. Byłam spragniona nowych głosów (ile można słuchać Lany Del Rey czy Christiny Aguilery), więc postanowiłam nową ‘obczaić’. Pierwsze wrażenie było jak skok do zimnej wody, do tego na główkę.

Czytaj dalej #289 Imany “The Shape of Broken Heart” (2011)

#285 Jennifer Hudson “I Remember Me” (2011)

Jennifer Hudson to amerykańska wokalistka i aktorka. Uczestniczka jednej z edycji”Amerykańskiego Idola”. Laureatka wielu prestiżowych nagród (na półce kurzy się m.in. Grammy za najlepszy album r&b – debiut “Jennifer Hudson” – i Oscar za drugoplanową rolę w filmie “Dreamgirls”). Do tego dołożyć możemy, że Jennifer jest spokojną, normalną, bardzo utalentowaną kobietą. I jeśli czasem wątpicie w poziom programów typu ‘talent show’, spójrzcie na Hudson. Może i nie wygrała “Idola”, ale kto dziś pamięta zwycięzców tego show? Wydaje mi się, że niewiele osób.

Czytaj dalej #285 Jennifer Hudson “I Remember Me” (2011)

#277 David Guetta “Nothing but the Beat” (2011)

Zapytacie czy sięgnę po jego nowy album? Tak, może i jestem samobójczynią, ale sięgnę. Głównie dla artystów, którzy się na nim pojawiają. Tak pisałam w marcu przy okazji recenzji poprzedniej płyty popularnego DJ’a – Davida Guetty. Stwierdziłam ostatnio, że nadszedł czas, by zmierzyć się z jego najnowszym, wydanym rok temu krążkiem – „Nothing but the Beat”. Tak więc, zapraszam do czytania. Sprawdzę, czy faktycznie ‘nic oprócz bitu’ nie jest ważne.

Czytaj dalej #277 David Guetta “Nothing but the Beat” (2011)