TOP150: najlepsze piosenki 2018 roku (50-1)

50. THE DUMPLINGS DESZCZ

Najlepsza piosenka w “Raju” delikatnie zwalnia i kieruje kroki w stronę brzmieniowego minimalizmu, pozwalając nam delektować się nie tyle produkcją Kuby, co kobiecym, uwodzącym wokalom Justyny.

49. LINGUA IGNOTA WOE TO ALL (ON THE DAY OF MY WRATH)

Piętnaście minut i dwie sekundy. Właśnie tyle trwa kompozycja, którą na swój ubiegłoroczny album nagrała enigmatyczna, tajemnicza Lingua Ignota. Piosenka jest przerażająca – metaliczne odgłosy oraz rozdzierające krzyki przywodzić mogą na myśl filmy grozy. Nawet pojawiająca się nagle cisza i spokojniejsza część nagrania nie przynosi ulgi – tu wciąż dzieje się czarna magia.

48. ARCTIC MONKEYS THE ULTRACHEESE

Melancholijny utwór “The Ultracheese” pięknie zamyka całe wydawnictwo “Tranquility Base Hotel & Casino”, zostawiając słuchacza w smutnym, refleksyjnym nastroju. Turner bowiem zerka na swoje życie i śpiewa o samotności. I suppose we aren’t really friends anymore. Maybe I shouldn’t ever have called that thing friendly at all.

47. U.S. GIRLS RAGE OF PLASTIC

Nowy album U.S. Girls, “In a Poem Unlimited”, to kopalnia dźwiękowych barw z różnych gatunków, stylistyk, dekad. A także nastrojów i smaków. Słodycz polecanego przeze mnie “Rage of Plastic” przełamuje pojawiający się w całej okazałości saksofon oraz cięższe, blues rockowe inspiracje.

46. MARIAH CAREY X SLICK RICK X BLOOD ORANGE GIVING ME LIFE

Kiedy wszyscy obawiali się, co ta Mariah znów odgrzeje na “Caution”, ona zaskoczyła utworem “Giving Me Life”. Piosenka zasługuje na miano najciekawszego i najmniej oczywistego utworu na nowej płycie legendy. Wyprodukowana przez Blood Orange kompozycja dryfuje gdzieś pomiędzy ciepłym popem a przybrudzonym, ulicznym graniem z lat 90. Wisienką na torcie jest wpleciona w całość gitara.

45. TWO FEET YOU SAY

Dziwny z niego wykonawca. Z zaskoczenia, bez większego wysiłku z jego strony dorobił się dwóch hitów za Oceanem (“Go Fuck Yourself” i “I Feel Like I’m Drowning”). Premiera płyty wielu jednak umknęła. A szkoda, bo jest porcją niezłych kawałków. Takich jak chociażby “You Say” – elektroniczno-rockowe, powolne granie z lekko zmodyfikowanymi wokalami.

44. OTHA I’M ON TOP

Wygląda jak zagubiona w latach 70. dziewczyna, która jest tu, by wciskać nam hippisowskie, folkowe kompozycje. Tymczasem niejaka Otha (mająca na koncie tylko dwie piosenki) przymierza się do zawojowania klubowych parkietów. Jej “I’m on Top” wielką przebojowością nie grzeszy, ale oparte jest na przyjemnym, zapętlonym elektronicznym bicie. Dobry utwór do tego, by choć na chwilę się zapomnieć i pokołysać w rytm muzyki.

43. NOAH CYRUS WHERE HAVE YOU BEEN?

Niby już dawno miała być debiutancka płyta, ale na razie zadowolić musieliśmy się epką. Choć zadowolić w kontekście tego wydawnictwa to trochę nieodpowiednie słowo, bo “Good Cry” to krążek pełen przygnębiających momentów. W smutny świat Noah Cyrus wprowadza minimalistyczna elektroniczna kompozycja “Where Have You Been?”, która jest wspaniałym, emocjonalnym (warto wsłuchać się uważniej i wyłapać płacz wokalistki) nagraniem.

42. KALI UCHIS X TYLER, THE CREATOR AFTER THE STORM

Zdarzyło wam się kiedyś najpierw polubić piosenkę za fragmenty jej tekstu, a dopiero potem za całą resztę? U mnie było tak w przypadku “After the Storm”. Prowadzona świetnym wersem if you need a hero just look in the mirror kompozycja szybko oczarowała mnie swoim wychillowaną atmosferą a także klimatem przywołującym słodkie, różowe lata 70.

41. PANDA BEAR DOLPHIN

Minęły trzy lata od jego ostatniej płyty zabawnie zatytułowanej “Panda Bear Meets the Grim Reaper”, ale lada chwila pojawi się jej następca. Krążek “Buoys” zapowiada singiel “Dolphin” – piosenka przestrzenna, oparta na minimalistycznym bicie i delikatnej, ukrytej gitarze akustycznej.

40. CAT POWER IN YOUR FACE

Ach, jakże pięknie brzmi ta kompozycja. Z warstwy lirycznej zasiewająca dozę niepokoju (pojawiają się w niej m.in. takie wersy jak in the age of military you are engaged with such fanfare activity), ale jednocześnie budowana przez lekkie dźwięki pianina oraz spokojne, ciepłe, łagodne wokale Cat Power. Elegancki, subtelny kawałek.

39. ELIZA ALL NIGHT

Już w 2017 roku brytyjska wokalistka Eliza Doolittle dała się poznać z kompletnie innej strony. Zaczęła działać pod samym imieniem i poszła w stronę zmysłowego r&b. Z jej nowej płyty “A Real Romantic” przede wszystkim czaruje czarne, inspirowane latami 90. “All Night”.

38. ELLE KING GOOD THING GONE

Mało na muzycznej scenie jest debiutantek tak wystrzałowych jak Amerykanka Elle King. A w zasadzie już nie debiutantka, bo niedawno otrzymaliśmy jej drugi krążek “Shake the Spirit”. Artystka promuje go jednak balladą, hamując nieco swój ognisty temperament. Ale i tak trafiając w dziesiątkę, bo jej zachrypnięty wokal na tle soulowo-soft rockowej melodii zachwyca. A sama piosenka autentycznie wzrusza. I never fully have faith, you see ’cause I always knew you’d fall out of love with me.

37. CARDI B X BAD BUNNY X J BALVIN I LIKE IT

Amerykańska raperka Cardi B pogrywa sobie coraz śmielej i ostrzy zęby na tron Królowej Hip Hopu. Nie wiem, jak długo będzie w stanie utrzymać zainteresowanie swoją osobą, ale ja chętnie wracać będę do hip hopowo-trapowo-latynoskiego “I Like It”, w które ciekawie wpleciono sample z numeru “I Like It Like That” z 1967 roku. Made my summer.

36. JORJA SMITH FEBRUARY 3RD

Kolejny luty coraz bliżej, przypominam sobie patrząc na tytuł wspaniałego “February 3rd” Jorji Smith. Piosenka jest stworzona do takiego okresu roku – gdy jest zimno i mokro działa jak ciepły, miękki kocyk. Smith udało się stworzyć pościelowy, delikatny numer o subtelnej, jazzującej produkcji, za którą odpowiedzialny mógłby być i Thundercat.

35. PUMA BLUE MIDNIGHT BLUE

Przełom jesieni i zimy jest dla mnie takim czasem, kiedy lubię otaczać się klimatycznymi, otulającymi melodiami. Coś mi się wydaje, że przez najbliższe tygodnie ciężko mi będzie odsunąć od siebie twórczość londyńskiej formacji Puma Blue. “Midnight Blue”, podobnie jak inne jej kompozycje, to granie minimalistyczne, lekko ponure i wzbogacone leniwymi, dość obojętnymi wokalami.

34. SHARON VAN ETTEN JUPITER 4

Niepokojąca melodia budowana przez syntezatory i automat perkusyjny, mroczny, listopadowy klimat i niezarażające optymizmem, dobiegające jakby z oddali wokale Amerykanki. “Jupiter 4” celnie trafiło w mój gust, natychmiast przyciągając moją uwagę. Chociaż całość wydaje się być dość przygnębiająca, w tekście sporo jest optymizmu i światła.

33. IMAGINE DRAGONS NATURAL

Do zespołu Imagine Dragons mam słabość. Może i nie wszystkie ich piosenki do mnie trafiają, ale mają w swojej dyskografii kilka takich, których mogę słuchać non stop. W lipcu dołączyła do tej grupy kompozycja “Natural”. Mocne bębny, wyrazisty rytm, stadionowe wręcz flow. I ten agresywny, szorstki wokal Reynoldsa! Trafia do mnie także sam tekst, w którym grupa serwuje nam takie wersy jak you gotta be so cold to make it in this world. Brutalne, ale prawdziwe.

32. SLOWTHAI X MURA MASA DOORMAN

Być może nawet nie zwróciłabym na ten numer uwagi, gdyby nie nazwisko producenta. Z Mura Masa lubię się od dawna, więc ciekawa byłam jego kolejnego kroku. A ten jest… ogromny. Znany z zahaczających o taneczny pop lekkich kawałków producent stworzył numer mocny, pełen gitar, nerwowej perkusji. Hałaśliwy. Konkretny. Świetnie podkreślający zadziorny charakter nawijającego Slowthai.

31. BEIRUT GALLIPOLI

Beirut to niezwykła kapela. Formacja zjednała mnie sobie nie tylko dobrym, nieszablonowym brzmieniem, ale samymi tytułami utworów inspirowanymi poszczególnymi częściami świata. Dla podróżnika – miła sprawa. Nowy krążek zapowiada nagranie noszące nazwę włoskiego miasteczka Gallipoli. Trochę śródziemnomorskich klimatów, do tego trąbki, organy i perkusja. Stary, dobry Beirut.

30. ROSALIE X MATEUSZ DOPIERALSKI PO CO

Debiutancka płyta polskiej wokalistki Rosalie to porcja utworów albo dobrych albo świetnych. Artystka żongluje językami, najlepiej wypadając po polsku. Nie mogę uwolnić się od minimalistycznego “Po co”, w którym Rosalie śpiewa w towarzystwie Mateusza Dopieralskiego z formacji Bitamina, prowadząc z nim gorzki dialog. Niby nie mój tekst, ale wiele w nim analogii do moich własnych historii.

29. KING DUDE X JOSEPHINE OLIVIA GOOD AND BAD

Najbardziej zaskakująca płyta 2018 roku? Nawet nie sądziłam, że tym mianem mogłabym określić album “Music to Make War To” King Dude’a. To zbiór niezwykle różnorodnych kompozycji. Z ich grona warto posłuchać jazzującego, ale – jak na Dude’a w końcu przystało – mrocznego “Good and Bad” z gościnnymi pomrukami Josephine Olivii. Klasa.

28. YVES TUMOR X CROATIAN AMOR ECONOMY OF FREEDOM

Przybrudzony, ambientowy, zerkający też na techno utwór w połowie wzbogacany jest wysokimi, soulowymi wokalami Croatian Amora (tylko mi przywodzi on na myśl Samphę?). Artysta skierował kompozycję w stronę czarnych brzmień, które skrzyżowały się tu z elektroniką.

27. BEACH HOUSE LEMON GLOW

Albumy Beach House są tak równe i spójne, że wyciąganie z nich pojedynczych tracków jest sprawą niewdzięczną i trudną. Skoro jednak “7” jest jedną z najlepszych zeszłorocznych pozycji płytowych, nie mogłam nie umieścić w podsumowaniu piosenek choć jednej pozycji. Wybór padł na singiel “Lemon Glow”, który zaskoczył mnie syntezatorami i klimatem przywodzącym na myśl to, co serwują Tame Impala.

26. THOMAS AZIER ECHOES

Dość prosty, indie-elektroniczny rytm przecinany w dalszej części mroźniejszym, zgrzytliwym gitarowym riffem. Ale u Thomasa Aziera i jego kompozycji “Echoes” (wchodzącej w skład epki “S t r a y”) liczy się klimat. Jest bardzo melancholijnie i ponuro. Sporo smutku jest w wokalach głównego bohatera, który raz śpiewa niżej, raz próbuje falsetu. Za każdym razem skutecznie wwiercając się w mój umysł. Po prostu… the voices that I hear, they’ve never felt so near.

25. JANELLE MONAÉ DON’T JUDGE ME

Janelle od początku kariery robi co chce. Nie tylko muzycznie, ale i w kontekście życiowych wyborów. I właśnie o ich uszanowanie prosi fanów i media w balladowej, eleganckiej kompozycji “Don’t Judge Me”. Tak pięknie i zarazem smutno wokalistka jeszcze nie śpiewała.

24. DEVON WELSH COMEDIAN

Welsh opuścił szeregi zespołu Majical Cloudz (nagrał z nim prosty, ale piękny utwór “Downtown”, który należy do kompozycji, przy których się rozklejam) i wydał debiutanckie solowe dzieło “Dream Songs”. Ciężko wskazać najlepszy moment płyty, ale w głowie zostało mi przejmujące “Comedian” – przygnębiająca opowieść o śmierć i depresji. To jedna z tych piosenek, które bolą, ale wewnętrznie oczyszczają

23. CRUEL YOUTH DEVIL IN PARADISE

I’ll never go back to Hollywood, I’ll never back to California śpiewa Natalia Kills w nowym singlu swojego projektu Cruel Youth. Projektu, warto dodać, lepszego niż cała jej solowa twórczość. Artystka śpiewa tu o obłudzie oraz pogoni za sławą i pieniędzmi. A robi to na ciekawym instrumentarium. “Devil in Paradise” nie mogło być bardziej amerykańską piosenką – nieco tu country, trochę przybrudzonych gitar a nawet hip hopowych inspiracji.

22. KILO KISH SAN PEDRO

Amerykanka, którą polubiłam za gościnny występ w rewelacyjnym “Melt” Cheta Fakera (dziś Nicka Murphy’ego) dość długo nie dawała znaków życia. W końcu powróciła z epką “MOTHE”, której ozdobą jest “San Pedro”. Mglista produkcja, elektroniczny minimalizm i słodkie, ale zarazem mroczne wokale Kilo Kish – wszystkie te elementy złożyły się na utwór, który zahipnotyzował mnie od razu.

21. DEMI LOVATO SOBER

Kilka niefortunnych wyborów i była gwiazdka Disney’a szybko trafiła do grona wokalistek, z muzyką których niewiele chcę mieć wspólnego. Tym jednym numerem powaliła mnie jednak na łopatki. Zaaranżowana na pianino ballada “Sober” to najbardziej osobista piosenka w karierze Lovato, odnosząca się do czasów, gdy artysta była na samym dnie, a które wróciły pewnego lipcowego wieczoru. Piękne, wzruszające nagranie dziewczyny wołającej o pomoc.

20. THOM YORKE OPEN AGAIN

Niby nic wielkiego. Piosenka całkiem melodyjna, o pląsającej gitarze elektrycznej, szumiącym tle i nieemocjonalnych, chłodnych wokalach Thoma Yorke’a, które kręcą się w “Open Again” blisko niższego rejestru. A mimo wszystko hipnotyzuje i (szczególnie za sprawą końcówki) przeraża.

19. ALICE SMITH THE HOUSE OF RISING SUN

Ciężko wskazać autora tej kompozycji (powstała przeszło sto lat temu), ale na świecie rozsławiła ją genialna przeróbka zespołu The Animals. We wrześniu swój cover udostępniła niejaka Alice Smith i… zachwyciła mnie nie mniej niż brytyjska formacja. Muzycznie lepiej wypada wersja The Animals, ale wokalnie Smith bije na głowę niejedną współczesną piosenkarkę. Ma mocny, soulowy głos, który wprowadził ten numer na nowy level.

18. CHRISTINA AGUILERA TWICE

Nie ma co ukrywać – od wokalistek obdarzonych tak zachwycającym głosem oczekuje się rewelacyjnych ballad. Trochę się więc o Aguilerę bałam, bo mało który spokojny numer w jej wykonaniu ostatnio mnie poruszył. Jednak zaaranżowana na pianino ballada “Twice” w pełni zasługuje na miejsce w jednym rzędzie z “Hurt” czy “You Lost Me”. Wspaniałe wokale, harmonia, emocje i tekst, w którym artystka spogląda wstecz na swoje miłosne wybory przełożyły się na utwór, o jakim marzyłam.

17. GEORGE EZRA X FIRST AID KIT SAVIOUR

Brytyjski wokalista George Ezra długo kazał nam czekać na następcę swojej bestsellerowej płyty “Wanted on Voyage”. Jednym z lepszych i, przynajmniej dla mnie, bardziej znaczących momentów “Staying at Tamara’s” jest “Saviour” – dojrzała, folkowo-westernowa kompozycja prowadzona przez niskie, wspaniałe wokale artysty i dodające całości niezwykłego klimatu chórki tworzone przez dziewczyny z First Aid Kit.

16. H.E.R. LORD IS COMING

Are these the signs of an Armageddon? pyta jedna z najbardziej znaczących debiutantek w świecie r&b, H.E.R. Kompozycja “Lord Is Coming”, z której cytat pochodzi, jest jej najbardziej zaangażowanym i najmocniejszych dziełem. Sporo tu prztyczków wymierzonych nierównościom społecznym. A to wszystko przy skromnym, muśniętym gitarą podkładzie i śpiewno-recytatorskim wykonaniu Amerykanki. Myślę, że utworem mogłaby być zainteresowana Alicia Keys, gdyby raz jeszcze kompletowała materiał na album “Here”.

15. CELESTE BOTH SIDES OF THE MOON – LIVE

Tak, tak. Słówko live wcale nie jest częścią tytułu kompozycji, która grzeje w moim zestawieniu piętnaste miejsce. Brytyjska wokalistka Celeste naprawdę wykonuje go na żywo. I skupia na sobie całą uwagę. Jej wokale są smutne, ale piękne i dziwnie kojące. A sama muzyka to niespieszne, soulowo-rhythm’and’bluesowe granie. Tęsknicie za Amy Winehouse? Niech tę pustkę choć częściowo wypełni zjawiskowa Celeste.

14. KALI UCHIS X BIA MIAMI

Twórczość Kali Uchis ma niezwykłą właściwość – natychmiast przenosi mnie w inne miejsce. Drinki z palemką, słońce i… Miami. Piosenka nazwana na cześć tego amerykańskiego miasta jest gorącą, zmysłową produkcją, w której artystka śpiewa o swoich początkach. Towarzyszy jej BIA, której rap dodaje utworowi niezwykłego smaczku.

13. LILY ALLEN FAMILY MAN

Nie sądziłam, że kiedykolwiek dostanę od brytyjskiej wokalistki zestaw tak dobrych piosenek. Ciężko było wybrać faworyta, ale tytuł ten przypadł “Family Man”. Kompozycja (wyprodukowana przez Marka Ronsona) robi na mnie ogromne wrażenie. Jest emocjonalnym, potężnym (jak na standardy tej płyty) nagraniem mogącym kojarzyć się z twórczością Duffy czy Palomy Faith. Twarda i niepokorna Allen odsłania przed nami swoje kruche oblicze, błagając partnera, by został przy niej.

12. GEORGE EZRA THE BEAUTIFUL DREAM

Brytyjski wokalista George Ezra z łatwością pisze przebojowe piosenki, do których aż miło pobujać się na koncertach. Z jego nowej płyty najbardziej oczarował mnie utwór bardzo niekoncertowy – niezwykła, skupiająca uwagę ballada “The Beautiful Dream”. Smaczku dodają jej wokale Florrie, które, dobiegając z oddali, wprowadzają nieco ciepła do tego chłodnego, przestrzennego ale pięknego numeru.

11. BILLIE EILISH YOU SHOULD SEE ME IN A CROWN

Niewinny, cichy początek zarozumiale zatytułowanej kompozycji “You Should See Me in a Crown” przechodzi w mocne, elektroniczne uderzenie, którego ozdobą są niezwykle opanowane, zimne wokale Eilish. Jej nowy singiel jest piosenką, której słuchasz i nagle czujesz się jak królowa/król tego świata. No dobra, na razie własnych czterech ścian.

10. ROSALÍA MALAMENTE

Dawno już nie słyszałam tak ognistej kompozycji. Otwierające drugi album hiszpańskiej wokalistki nagranie “Malamente” jest przystępną fuzją mroczniejszego r&b i hip hopu. Powiedziałabym nawet, że gdyby w Rihannie płynęła latynoska krew, takie brzmienie mogłaby nam proponować. Rosalí udało się nagrać utwór, od którego długo nie mogłam się uwolnić.

Se ha puesto la noche rara

9. U.S. GIRLS M.A.H.

Co bardziej dociekliwi zauważą, iż kompozycja “M.A.H.” ukazała się na singlu  w 2017 roku. Ja poznałam ją dopiero w 2018 (w tym też roku pojawiła się na albumie “In a Poem Unlimited”) i wiedziałam, że tak łatwo jej z rąk (uszu) nie wypuszczę. Piosenka jest kiczowatym, tanecznym numerem mocno zakorzenionym w latach 80. Jest jednak tak euforyczny i radosny (nawet, gdy sama strona liryczna – będąca krytyką polityki Obamy – na to nie wskazuje), że nie da się go nie lubić.

I won’t forget, so why should I forgive?

8. ARCTIC MONKEYS ONE POINT PERSPECTIVE

Już piosenką otwierającą nową płytę Arktyczne Małpy sprawiły, że wykupiłam pobyt w ich tytułowym hotelu. Kawałek “One Point Perspective” sprawił zaś, że znacznie przedłużyłam swój pobyt w tytułowym Tranquility Base Hotel & Casino. Niespieszny, oparty na melodii tworzonej przez pianino, smyczki, lekko hip hopowy bit i smakowitą gitarową solówkę utwór zachwyca przede wszystkim wokalnymi zabawami Turnera.

I’ve been driving ’round listening to the score or maybe, I just imagined it all

7. EDITORS NO SOUND BUT THE WIND

Nie powinno być tej piosenki w zestawieniu za 2018 rok, bo jej historia (w live wersji) sięga 2009 roku. Nie mogłam jednak jej pominąć. Tym bardziej, iż studyjna wersja “No Sound But the Wind” zachwyca jeszcze bardziej, szybko dołączając do ścisłej czołówki moich ulubionych kompozycji Editors. Obok tego smutnego, zaaranżowanego na pianino nagrania ciężko przejść obojętnie, a wyśpiewywane przez Smitha zmęczonym, niepewnym głosem wersy we can never go home, we no longer have one autentycznie wzruszają.

Help me to carry the fire, we will keep it a light together

6. ANNA CALVI SWIMMING POOL

Sporo w jej dyskografii znajdziemy naprawdę mocnych, energicznych rockowych nagrań, lecz dla mnie jedną z najlepszych piosenek Calvi (nie tylko spośród tych z płyty “Hunter”) jest orkiestrowa ballada “Swimming Pool” o filmowym wydźwięku, która akcentuje operowy głos Brytyjki. Tu także uwagę zwraca atmosfera. Ilekroć słucham tego utworu, towarzyszy mi delikatne uczucie niepokoju.

I can be the one if you can be the one

5. NORAH JONES MY HEART IS FULL

Nie do końca wiem, z jakiej okazji amerykańska wokalista postanowiła udostępnić nam to nagranie, ale przyznam, że niesamowicie się cieszę, że trafiło w moje ręce. To Norah, jakiej nie znaliśmy. “My Heart Is Full” jest kompletnym przeciwieństwem stylistyki albumu “Day Breaks”. Królują tu naprawdę mroczne dźwięki i creepy wokale Jones. Nie obraziłabym się, gdyby jej kolejna płyta celowała w takie klimaty.

I am tired, I am strong, I am human

4. CHRISTINA AGUILERA SICK OF SITTIN’

Lata temu Christina Aguilera stała się moją ulubioną wokalistką nie tylko przez wzgląd na świetny głos, ale chęć sprawdzania swoich sił w wielu muzycznych gatunkach. Jej mocny wokal stworzony został do rockowych nagrań, lecz sama Xtina niezbyt była nimi zainteresowana. Aż tu nagle zaskoczyła blues rockowym, będącym hołdem dla Janis Joplin, dosadnym utworem “Sick of Sittin’”. Swoim szorstkim wykonaniem Xtina tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest w stanie odnaleźć się w tym gatunku. Tak więc… poproszę więcej.

Don’t try to tell me I’m crazy

3. THOM YORKE HAS ENDED

Coś się zakończyło, śpiewa w rewelacyjnym utworze “Has Ended” Thom Yorke. Piosenka powstała z myślą o remake’u klasycznego horroru “Suspiria” z lat 70., lecz zawiera wiele odniesień do czasów współczesnych. Jak łatwo można zgadnąć – niestabilnej sytuacji politycznej na świecie i, zdaniem artysty, szalonych przywódców. O tym wszystkim śpiewa rozmytymi wokalami na tle chłodnej, zahaczającej o trip hop melodii, za którą odpowiedzialny jest także, co ciekawe, jego 17-letni syn.

Saying we won’t make this mistake again

2. PATRICK THE PAN S30E01

Zdarzyło wam się kiedyś słuchać piosenki i odnieść wrażenie, że opowiada o waszym życiu? Taką kompozycją, która wbiła mnie w ziemię, jest “S30E01” polskiego artysty Piotra Madeja. Ten refleksyjny, przesiąknięty melancholią i podbity ogromnym smutkiem utwór bardzo mnie wzrusza. Szczególnie za sprawą warstwy lirycznej, w której znalazłam wiele wersów, z którymi mogę się utożsamiać. Sporo tu bowiem o obawach, strachu przed przyszłością i wątpliwościach co do tego, jak nasze życie ma wyglądać.

Życie to film, a ja mam dziwne przeczucie, że utknąłem w trailerze

1. KING DUDE A TIME TO GO TO WAR

Tak, tak. Lato, słońce, wakacje. Idealna pora na premierę takiej piosenki. Amerykański wokalista King Dude od początku swojej kariery tworzy muzykę bardzo jesienną. Listopadową. W ubiegłym roku do sklepów trafiła jego nowa płyta, a zapowiadał ją mroczny, duszny, ponury i wykonywany z wielką niepewnością czy nawet strachem singiel “Time to Go to War”. Uwielbiam nagrania, które od pierwszych sekund wywołują ciarki. Ten się do nich zalicza. Long live the king.

There’s no way out of this madness if you’ve gone insane

4 Replies to “TOP150: najlepsze piosenki 2018 roku (50-1)”

  1. Uwielbiam “The Ultracheese”, więc fajnie to tutaj widzieć. “Natural” jest i w moim zestawieniu, podobnie jak The Dumplings, choć z innym utworem.
    Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam 🙂

Odpowiedz na „KarolinaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *