RECENZJA: Chelsea Wolfe “She Reaches Out to She Reaches Out to She” (2024) (#1462)

Nie dwa, nie trzy ale aż pięć lat kazała nam Chelsea Wolfe – amerykańska wokalistka specjalizująca się w brzmieniu potrafiącym spowodować ciarki – czekać na swój kolejny studyjny album. Nie można powiedzieć jednak, że zapadła się pod ziemię na pół dekady. Wraz z zespołem Converge nagrała album “Bloodmoon: I”. Powołała także do życia duet Mrs. Piss, który doczekał się debiutanckiej płyty “Self-Surgery”. “She Reaches Out to She Reaches Out to She”, krążek o zapętlonym tytule, jest powrotem solo-Chelsea.

Björk, Madonna z czasów “Ray of Light”, Massive Attack i Depeche Mode – lista inspiracji Wolfe zaczęła wykraczać poza artystów z nurtu alt rock, doom metal czy gothic rock i wkroczyła na elektroniczne terytoria. Elementy industrialu i dark wave pojawiały się w jej własnej twórczości już wcześniej, lecz chyba mało kto przypuszczał, że po w dużej mierze folkowym, wyciszającym “Birth of Violence” postanowi zrobić obrót o sto osiemdziesiąt stopni i zabrać nas na przejażdżkę po różnorodnych, elektronicznych brzmieniach. “She Reaches Out to She Reaches Out to She” jest najnowocześniejszą płytą w karierze Amerykanki.

Bathing in the blood of who I used to be lekko niepewnym głosem śpiewa nam już na samym początku płyty w nagraniu “Whispers in the Echo Chamber” artystka podpowiadając, że nowy krążek traktuje jak terapię i pożegnanie ze starszą wersją samej siebie. Sama piosenka należy do najlepszych na płycie będąc utworem o industrialnym, chłodnym wykończeniu. To całkiem delikatny wstęp w porównaniu do rozpalonego “House of Self-Undoing” o szalonych bębnach i syntezatorach. Jest hałaśliwie. Wibrująca elektronika przewija się w “Everything Turns Blue” – piosence o jednym z piękniejszych refrenów, w którym wokal Chelsea brzmi zwiewnie. Zupełnie inaczej Wolfe wypada w trip hopowym “Tunnel Lights”, gdzie wyśpiewanie każdego słowa zdaje się przychodzić jej z trudem. W spokojniejszych klimatach zostajemy i za sprawą złowieszczego “The Liminal”.

Perełką jest “Eyes Like Nightshade”, w którym Chelsea zdaje się stawiać kroki na klubowym parkiecie. Bity są jednak ciemne, masywne i kontrastujące z jej breathy vocals. Uwielbiam również “Place in the Sun” będące zaaranżowaną na pianino balladą, którą ktoś postanowił wykorzystać za tło do dźwiękowych eksperymentów. Wielką kompozycją jest i zamykające cały projekt “Dusk”, którego ciężkie, elektryczne gitary nadające całości rockowego, ciężkiego, wręcz przytłaczającego charakteru przypominają o takich albumach jak “Hiss Spun” czy “Abyss”.

Czy “She Reaches Out to She Reaches Out to She” jest najlepszą płytą w dyskografii Chelsea Wolfe? Odpowiedź na to pytanie nie jest do końca oczywista, gdyż odbieram tegoroczne dzieło Amerykanki jak zupełnie nowy rozdział jej muzycznej kariery. Wolfe na swoim siódmym już krążku zdaje się być osobą w pełni ze sobą pogodzoną i zdającą sobie sprawę, że czasem nie warto kopać się z życiem. I chociaż muzycznie nadal jest intensywnie i odważnie, mniej tu nerwowości, grozy czy zwyczajnego horroru.

Warto: Whispers in the Echo Chamber & Eyes Like Nightshade & Place in the Sun

______________

The Grime and the GlowApokalypsisAbyssHiss SpunBrith of Violence

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *