Po muzykę Coldplay udało mi się sięgnąć dopiero na wiosnę tego roku. Zaczęłam od albumu “Viva la Vida or Death and All His Friends”. I co tu dużo mówić – zakochałam się. W klimacie płyty, muzyce no i oczywiście głosie Chrisa Martina. Kwestią czasu było zabranie się za całą dyskografię zespołu. Wielokrotnie spotykałam się z opinią, że “Viva la Vida” to najbardziej nie-coldplay’owy krążek chłopaków. Coś w tym jest. Więc jeśli fanom płyty “Parachute” czy “A Rush of Blood to the Head” się nie spodobał, nie wydaje mi się, by “Mylo Xyloto” często było przez nich odtwarzane.
Czytaj dalej #313, 314 Coldplay „Mylo Xyloto” (2011) & Maroon 5 “Overexposed” (2012)