#17, 18, 19 Selena Gomez “Kiss & Tell” (2009) & Alexandra Burke “Overcome” (2009) & Kerli “Love Is Dead” (2008)

Czy Selena nagrałaby płytę, gdyby nie była aktorką Disney’a? Ale na takich można się dorobić. Zawsze znajdą się ludzie, którzy taki wyrób kupią o czym przekonuje nas m.in. dobra pozycja na listach choćby w Polsce. Selena wraz ze swoim zespołem The Scene nagrała album, na który składają się popowe piosenki z elektronicznym i dance’owym posmakiem. Gdzieniegdzie słychać mocniejsze uderzenie. Najsłabszym punktem płyty jest monotonia i teksty. Kto to pisał?! Miano tego najgłupszego bez dwóch zdań zdobywa “As A Blonde”. Można zacytować: And come back as a blonde Try a different lipstick on As a blonde (PL: I powrócić jako blondynka Wypróbować nowy błyszczyk Jako blondynka). Słuchając “Kiss & Tell” mam wrażenie, że Selena bardzo lubi Paramore i Avril Lavigne. Nawet jej “Crush” przypomina mi jakąś piosenkę tego pop-punkowego zespołu. Od Avril zdaje się próbowała pożyczyć charyzmę. Bez skutku. Daleko jej do Lavigne. Chciałabym bardziej rozpisać się o piosenkach, ale nie będzie to proste, bo są do siebie podobne. Na 13 utworów mamy jedną balladę, bardzo przeciętną zresztą (“The Way I Loved You”). Reszta w sam raz na parkiet.

Wielkim atutem tej debiutantki (wylansowała się przez X-Factor) jest wspaniały głos. Czemu o tym wspominam? Bo w dzisiejszych czasach każdy może zostać piosenkarką / piosenkarzem. Byłam ciekawa, co przygotowała dla nas na debiutanckim albumie. I trochę się zawiodłam, bo całość jest dość nudna. Jednym Alexandra mnie zaskoczyła. Spodziewałam się płyty w 100% w stylu r&b. Tu zdecydowanie przeważa pop i dancepop. Utwory takie jak “Bad Boys” czy “Good Night Good Morning” zachęcają do tańca. Jednak najlepiej wychodzą jej ballady. Zdecydowanie najlepszymi są “Hallelujah” i “The Silence”. “They Don’t Know” czy “Overcome” na ich tle wypadają raczej blado. Bardzo podoba mi się Alexandra w “Bury Me (6 Feet Under)” czy “Broken Heels”. Powinna pójść w tym kierunku. Takich utworów nie powstydziłaby się Christina Aguilera na “Back To Basics”. Najbardziej wkurza mnie w tym albumie to wrażenie, jakby ktoś z cudzych piosenek wyciął słowa a samą melodię dał Burke. Posłuchajcie chociażby “Nothing But The Girl”. Przez co mam wrażenie, że takie piosenki słyszałam już kilka lat wcześniej. 

 

Jest takie przysłowie: nie oceniaj książki po okładce. Rzecz jasna dotyczy się to i płyt. Jednak to dzięki okładce zauważyłam album Kerli. Zaintrygowała mnie. Ta mroczna laleczka… hmmm…świetna. Od razu wiedziałam, że “Love Is Dead” to na pewno nie jest płyta wokalistki pokroju Britney Spears. Postanowiłam przekonać się, czy zawartość jest równie fajna ja okładka. Powtórzę się, ale co tam. Cieszę się, żę Kerli nie jest kolejną plastikową gwiazdeczką pop. W samych utworach słychać, że to silna dziewczyna z charakterem. Śpiewa głównie piosenki w stylu rock i pop-rock z elektryczną “posypką”. Czasem potrafi dać niezłego czadu (“I Want Nothing”, “Creepshow”). Czasami jest spokojniejsza (“Butterfly Cry”, “Bulletproof”). Podoba mi się ogólny styl tego albumu. Świetnie się tego słucha. Nie jest to może najoryginalniejsza muzyka (Kerli wzoruje się w pewnym stopniu na Bjork), ale mi się podoba. Nie potrafię wskazać najgorszej piosenki. Do najlepszych zaś zaliczyłabym tajemnicze “Walking On Air” i “Strange Boy”. Bardzo zaskoczyła mnie informacja co do pochodzenia Kerli. Jest z Estonii! Nigdy bym nie przypuszczała, że obok pamiętnego Vanilla Ninja jakiś tamtejszy wykonawca uzyska sławę poza własnym krajem. Cóż, powodzenia Kerli.

#16 Evanescence “Fallen” (2003)

Evanescence poznałam za sprawą wielkiego hitu “Bring Me To Life” (miałam świra na punkcie tego utworu). Wtedy jednak byłam “za młoda”, by na poważniej zainteresować się kapelą z Amy Lee na czele. Na szczęście jakieś 3 lata temu fascynacja powróciła. Mimo, iż zespół się rozpadł, nadal uwielbiam ich muzykę. Wspaniałe jest to, że nie będąc nigdy wielką fanką ciężkiego, rockowego brzmienia Evanescence słuchałam z przyjemnością. Lubię pisać recenzje, w których mogę wspomnieć o wielu piosenkach a nie 2-3. Płyta “Fallen” zabiera nas w świat gitarowych melodii ze szczyptą gotyku. Album otwiera mocny utwór “Goin’ Under”. Czysty rock. Równie ostre jest “Whisper” i “Takin’ Over Me”. Warto wspomnieć też o mrocznym “Tourniquet” opowiadającym o Bogu. Amy śpiewa “My god my tourniquet” (“Mój Bóg, mój prześladowca”). Nie można przejść obojętnie koło magicznego “Imaginary” opowiadającym o wymyślonym przez wokalistkę świecie czy wprowadzającym w tajemniczy nastrój “Haunted”. Nie brakuje tu też wspaniałych a jednocześnie prostych ballad. Właśnie ta prostota jest ich atutem. Mowa tu oczywiście o wzruszających nagraniach: “My Immortal” i “Hello” (piosenka zadedykowana zmarłej siostrze Amy). No i oczywiście obowiązkowym punktem “Fallen” jest posiadający piękną melodię utwór “Bring Me To Life” oraz buntowniczy “Everybody’s Fool”. Czas na podsumowanie. Polecam ten album każdemu, fanów popu i dance oraz miłośnikom metalu. Nie sposób go nie lubić. Taka muzyka idealnie pasuje na październik czy listopad. Płyta “Fallen” jest bardzo magiczna, refleksyjna. Świetnym dopełnieniem jest delikatny (z pewną nutką gotyckiej maniery) wokal Amy Lee. Nie da się też zapomnieć o dramatyzmie, rozpaczy czy smutku przewijającym się przez wszystkie utwory. Bardzo emocjonalne nagrania.

#10 Katy Perry “One of the Boys” (2008)

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę po przesłuchaniu “One of the boys” to to, że z chęcią włączyłam cały album od początku. Wiele poprzednio recenzowanych płyt odkładałam po jednym przesłuchaniu. Dotychczas wydawało mi się, że pozostałe piosenki Katy są nudne. A tu taka miła niespodzianka. Podoba mi się ciekawy/oryginalny głos Perry. Fajnie brzmi szczególnie w “I kissed a girl” i “UR so gay”. Ogólnie Katy śpiewa piosenki w stylu pop-rock. Nic dziwnego, że dopisałam ją do listy swoich ulubionych wokalistek tego gatunku (obok Avril Lavigne i Hayley Williams). Sama muzyka na “One of the boys” brzmi świetnie i nie banalnie. Chyba poszukam instrumentalnych wersji tych utworów. Słyszeliście kiedyś balladę w wykonaniu Katy? “Thinking of you” jest jednym z najlepszych momentów na płycie. Pokrewne balladzie jest też ‘Lost” i “I’m still breathing”. Ta druga bardziej przypadła mi do gustu. Może dlatego, że lubię twórczość Lily Allen a początek piosenki Katy skojarzył mi się z jej muzyką? Szkoda, że w Polsce Katy Perry znana jest głównie jako wokalistka pop. Tak to jest, jak w radiu puszczają tylko “I kissed a girl”, “Hot & cold” czy nowy singiel “California gurls”. Więc jeśli lubicie trochę ostrzejsze piosenki niż te przed chwilą wymienione, szybko przesłuchajcie ten album.