#513 Jessie J “Sweet Talker” (2014)

Powrót wokalistki marnotrawnej? Podobne pytanie postawiłam recenzując kilka miesięcy temu nowe dzieło Jennifer Lopez “A.K.A.”. Jaka ta płyta jest, ktoś z was na pewno zdążył się już przekonać i zasmucić, że zamiast nowego “Ain’t It Funny” otrzymał “Booty”. Brytyjska piosenkarka Jessie J wraca do nas z nowym krążkiem zaledwie rok po premierze katastrofalnego “Alive” i ponad trzy lata po debiutanckim, niesamowicie udanym “Who You Are”. No właśnie… who you are, Jessie? Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu… . Czy nowy, ciepły jeszcze, album “Sweet Talker” da mi na to pytanie odpowiedź? Czy wokalistka nie powtórzyła błędów poprzedniej płyty?

Czytaj dalej #513 Jessie J “Sweet Talker” (2014)

#509, 510, 511, 512 Angel Haze “New York” (EP) & Lorde “The Love Club” (EP) & Azealia Banks “1991” (EP) & Meghan Trainor “Title” (EP)

Epka, według powszechnie przyjętej definicji, to krążek, który jest za krótki, by nazwać go typowym longplayem. Zawiera zazwyczaj do siedmiu-ośmiu piosenek, które mogą dać razem około 30 minut muzyki. Takie mini albumy często prezentują dopiero debiutujący artyści, którzy chcą zwrócić na siebie uwagę słuchaczy. Jest to dobre posunięcie, bo, bądźmy szczerzy, jeśli chcemy zapoznać się z nowym muzykiem, rzadko kiedy chce nam się od razu sięgać po jego płytę. A epki poznaje się szybko i łatwo można po nich zweryfikować, czy warto dalej obserwować czyjąś karierę.

Czytaj dalej #509, 510, 511, 512 Angel Haze “New York” (EP) & Lorde “The Love Club” (EP) & Azealia Banks “1991” (EP) & Meghan Trainor “Title” (EP)

#507 Jessie Ware “Tough Love” (2014)

Najbardziej oczekiwana płyta tej jesieni? Wiem, wiem. Ile ludzi tyle odpowiedzi. Ja chociażby nie mogłam doczekać się nowego wydawnictwa Leonarda Cohena. Ciekawi mnie również album Hoziera i brytyjskiego oblicza Mary J. Blige. Na mojej liście płyt nie do ominięcia wysoką pozycję zajęła również Jessie Ware. Karierę zaczynała śpiewając u boku przedstawicieli angielskiej sceny klubowej – Sampha i SBTRKT. Dziś jest od nich popularniejsza. Szczególnie w Polsce, gdzie ma rzesze fanów (wyprzedany wrześniowy koncert mówi sam za siebie). W ogóle brytyjskie skromne, sympatyczne i skupione na muzyce wokalistki są u nas bardzo lubiane, o czym może świadczyć chociażby popularność Katie Meluy. Muzyka Jessie szybciej jednak trafia do młodszych odbiorców. A czy jej nowy krążek ma szanse dotrzeć do szerszego grona słuchaczy?

Czytaj dalej #507 Jessie Ware “Tough Love” (2014)

#506 Tony Bennett & Lady Gaga “Cheek to Cheek” (2014)

Ona jest dwudziestoośmioletnią wokalistką pop. On jazzowym wykonawcą, który za dwa lata obchodzić już będzie dziewięćdziesiąte urodziny. Dzieli ich aż sześćdziesiąt lat, łączy zaś zamiłowanie do wspaniałych brzmień złotej ery amerykańskiej muzyki. Czy Lady Gaga, którą kojarzymy dziś przede wszystkim z przekombinowanymi klipami i szalonymi kostiumami, miała w ogóle prawo poczuć się swobodnie w jazzowym repertuarze? Czy Tony Bennett, wokalista, mający na koncie ponad pięćdziesiąt albumów, nie obawiał się, że nagrywając płytę z kontrowersyjną gwiazdą, przestanie być brany na poważnie?

Czytaj dalej #506 Tony Bennett & Lady Gaga “Cheek to Cheek” (2014)

#505 SBTRKT “Wonder Where We Land” (2014)

Tegoroczny album Katy B, “Little Red”, przesłuchałam już tyle razy, że znam go na pamięć. Płyty FKA twigs, BANKS, The Weeknd czy MØ, spod szyldu alternatywne r&b, zdążyły mi się już osłuchać. Flume w ostatnim czasie serwuje jedynie remixy cudzych piosenek, a Goldfrapp zrobili zwrot w kierunku żywych instrumentów i emocji. Polscy reprezentanci, XXANAXX i The Dumplings, grają zbyt młodzieżowo, a Brytyjczyk SOHN nagrywa ładne, intymne, ale nie nadające się do potupania nóżką, utwory. Doceniam muzykę wyżej wymienionych artystów, ale potrzebowałam czegoś nowego. Czegoś elektronicznego, co pomogłoby mi przetrwać w dobrym humorze nadchodzącą jesień. I jak na zawołanie w ręce wpadła mi nowa płyta SBTRKT.

Czytaj dalej #505 SBTRKT “Wonder Where We Land” (2014)

#503 Jennifer Hudson “JHUD” (2014)

Jennifer Hudson już dawno pozbyła się łatki typowej uczestniczki talent show, która zazwyczaj znika po jednym singlu. Dała się bowiem poznać nie tylko jako nad wyraz utalentowana wokalistka, ale i zdolna aktorka (deszcz nagród za rolę w musicalu “Dreamgirls”). Jest, moim zdaniem, jedyną artystką, która może wypełnić lukę po Whitney Houston. Dysponuje wielkim, pięknym głosem. Potrafi przelać swoje emocje na piosenki. Odnajduje się zarówno w szybszych, dynamicznych utworach, jak i chwytających za serce i wyciskających łzy balladach. Dziś, osiem lat po premierze debiutanckiego, imiennego krążka, jej taneczne piosenki nie chowają się już za żywiołowymi nagraniami Beyoncé czy Rihanny, a spokojne kompozycje dorównują balladom Whitney Houston, Mariah Carey czy Christiny Aguilery.

Czytaj dalej #503 Jennifer Hudson “JHUD” (2014)

#502 Margaret “Add the Blonde” (2014)

O karierze poza granicami Polski marzy wielu wykonawców. Ważny jest nie tylko talent, ale i cierpliwość, pokora i odpowiedni repertuar. To wszystko ma bohaterka dzisiejszej recenzji – Margaret. Jej przebój “Thank You Very Much” odbił się szerokim echem po Europie. Spora w tym wprawdzie zasługa kontrowersyjnego teledysku, ale nie można nie docenić i samej piosenki. Dziś przed Margaret ciężki sprawdzian. Debiutancka płyta, która zdecyduje o jej być albo nie być.

Czytaj dalej #502 Margaret “Add the Blonde” (2014)