Druga płyta jest zazwyczaj najtrudniejszym sprawdzianem dla artysty. Musi udowodnić, że (jak w przypadku Gwen Stefani) pochwały pierwszej płyty i nadzieje pokładane w nim nie były przypadkowe. Solowy debiut Gwen “L.A.M.B.” był świetny. Trudno jej było pobić taki wynik. I niestety nie temu nie podołała. Zwróciłam uwagę przede wszystkim na niespójność tego krążka. Mamy tu pop (“Fluorescent”, “U started it”), charakterystyczny dla Stefani rap (“Now that you got it”), ballady (“Early winter”, “4 in the morning”) a nawet próbę jodłowania w kiepskim “Wind it up”. Razem sprawia to wrażenie płyty, na którą wokalistka wrzuciła wszystkie piosenki, których nie opublikowała wcześniej. Sama Gwen utwierdza mnie w tym przekonaniu mówiąc, że niektóre z tych utworów zostały nagrane przed wydaniem samego “L.A.M.B.”. Po przesłuchaniu “The Sweet Escape” w pamięci pozostały mi jedynie “Yummy” ft. Pharrel Williams i “Don’t get it twisted”. No i jeszcze słówko o balladach. Śpiewanie ich niech lepiej zostawi Christinie Aguilerze. O wiele lepiej idzie jej w tanecznych piosenkach.
Nie lubię Gwen a także jej piosenek.. Dziwne są xD Love-Meester
Oj, “Early winter” wcale nie jest takie złe. Trudno też, żeby artysta porzucił śpiewanie ballad, bo ktoś inny lepiej sobie z nimi radzi. W ten sposób wielu muzyków nigdy by nic nie wydało, ponieważ poszczególne utwory zapewne ktoś inny byłby w stanie lepiej wykonać. [muzykoblog.blog.onet.pl]
A moją ulubioną piosenką z płyty Gwen jest “Orange County Girl”. Szczególnie w wersji live piosenka powala. NN na http://musicisthekey.blog.onet.pl/
Mi się ta płyta podoba 🙂 Lubię Gwen, choć jak napisałaś, ,,L.A.M.B.” było lepsze od ,,The Sweet Escape”. Masz bardzo przydatny blog, choć jak wiadomo, gusta są różne
I dlatego właśnie lubię komentarze dotyczące recenzji. Lubię poznawać wasze opinie. Pozdrawiam ;*