#138, 139, 140 Evanescence “Origin” (2000) & Shakira “Oral Fixation vol. 2” (2005) & Adele “19” (2008)

Od kilku lat miejsce pierwsze wśród moich ulubionych zespołów zajmuje Evanescence. Jest się co dziwić? Chyb nie. Fajne teksty, świetna muzyka no i Amy Lee na wokalu, co mówi samo za siebie. Jak dla mnie ma ona jeden z najlepszych głosów wśród śpiewających pań. Jednak jak każdy zespół tak i Evanescence musieli się jakoś wybić. Więc zanim świat usłyszał “Bring Me to Life” przygotowywali sporo demówek. Obok wielu EP-ek zespołu została wydana nawet płyta “Origin”. I to właśnie ją chcę ocenić. Dwie oficjalne, studyjne płyty są według mnie genialne. Ciekawa byłam, jak nagrywali kiedyś. Na pewno na płytę nie składają się popowe utwory. Evanescence od zawsze grali rockową (z wpływami sięgającymi gothic rocka i nu-metalu) muzykę. Zaczyna się od intra, którego tytuł pochodzi od tytułu tej płyty – “Origin”. Było zbędne, choć nieźle przechodzi w “Whisper”. Ten utwór, zarówno jak “My Immortal” czy “My Last Breath” znalazły się na “Fallen”. Musiały się więc spodobać. Ja do “Whisper” wciąż się przekonuję. Jest to całkiem niezły, ostry numer, lecz do moich ulubionych od Evanescence należeć raczej nie będzie. O “My Immortal” już pisałam. Cudo, po prostu. Przy “My Last Breath”  byłam trochę zirytowana, bo czekałam na nieznane mi piosenki, a tu przywitały mnie te ‘starsze’. Jeśli mam być szczera – pozostałe utwory na “Origin” są dobre. Sporo brakuje im do piosenek nagrywanych teraz przez zespół. I to nawet lepiej, bo kiepsko by było, gdyby zaczęli się muzycznie cofać. Jest tu kilka numerów, które naprawdę mi się podobają. Należy do nich przede wszystkim “Lies”. Zaczyna się podobnie jak “Cloud Nine” (z płyty “The Open Door”). Charakterystyczny początek trwa jednak dłużej i wokal nie jest tak obrobiony. Ogólnie piosenka jest bardzo dobra. warto posłuchać. Ten utwór widziałabym nawet na nowym albumie zespołu. Podoba mi się też “Field of Innocence”. Jest to bardzo spokojny numer. Nieco nawet tajemniczy. To wrażenie potęguje chórek i głos Amy. Przekonuję się powoli do “Even In Death”. Piosenka jest jednak nieco nudna, ale ma spory potencjał. Na razie jednak przeze mnie nie do końca odkryty. Amy mogłaby tylko dać więcej czadu, inaczej to zaśpiewać, z energią. To moja uwaga. Chyba po raz pierwszy nie spodobała mi się jakaś piosenka Evanescence na tyle, by umieścić ją w najgorszych. Chodzi tu o utwór “Anywhere”. Jest bardzo łagodny, aż za bardzo. W refrenie słychać męski głos. Piosenka jest niestety strasznie nudna. A na dodatek trwa z 6 minut. Ciekawym numerem jest “Eternal”. Mam jednak z nim problem – nie wiem, czy istnieje wersja z wokalem, bo już dwa razy trafiłam na samą instrumentalną. Załóżmy więc, że tylko taka istnieje 😉 Osobiście wolałabym, gdyby w tej piosence odezwałaby się Amy, ale nie jest tak źle. Momentami słychać nawet deszcz. Klimatyczny numer. Utwory na “Origin” nie dorównują tym na dwóch studyjnych krążkach, ale też są ok. Co zespół pokaże na nowej płycie? Zobaczymy.

W tym samym roku, w którym ukazała się płyta “Fijaxión Oral vol. 1” Shakira zadowoliła również tych fanów, którzy z hiszpańskim są na bakier. Niedługo potem otrzymaliśmy drugą część – ten krążek, “Oral Fixation vol. 2”. Przyznam, że 2005 rok to najlepszy rok w karierze Shakiry. Mówię tu oczywiście o artystycznej stronie. Pierwszą część, jak już wiecie, oceniłam na 5 z plusem. Druga natomiast jest…jeszcze lepsza! Płytę kupiłam w ciemno, zachęcona poprzednim krążkiem. I zrobiłam dobrze. Strasznie mi się podoba. Płyta jest różnorodna. Trzeba to przyznać. W “How Do You Do” słychać arabskie przyśpiewki. Urozmaica to ten utwór. Na początku mi się to nie podobało, teraz uważam, że dzięki temu piosenka nabrała wyrazu i jest charakterystyczna. “Hips Don’t Lie” przedstawiać nie trzeba. Kiedyś szczerze nie cierpiałam tej piosenki, teraz ją kocham. Szybko wpada w ucho i przez najbliższe kilka dni nie chce z niego wylecieć 😉 Nieco rockowo robi się przy “Costume Makes the Clown”. “Timor” natomiast okazuje się być mocnym, tanecznym utworem wycelowanym prosto w Amerykę. Oj, coś się na “Oral Fixation vol. 2” Shakira zbuntowała. Najpierw użyła niecenzuralnego słowa, którego oczywiście nie mogę przytoczyć (a co tam – bitch) w “Animal City” a teraz szokuje niezłym, prawdziwym, szczerym tekstem. Śpiewa m.in. How about the people who don’t matter anymore? (PL: a co z ludźmi, którzy już nic nie znaczą?) i If the news says half the truth Hearing what we want (PL: jeśli w wiadomościach mówią połowę prawdy, słyszymy co chcemy usłyszeć). Oprócz 10 zupełnie nowych kawałków są tu obecne angielskie wersje znanych nam z “Fijaxión Oral vol. 1” piosenek: “The Day and the Time” (“Dia Especial”) i “Something” (“En Tus Pupilas”). Zarówno angielskiej jak i hiszpańskiej wersji “The Day and the Time” nie lubię. Stąd też uznaję ten numer za najsłabszy na tym krążku. “Something” natomiast bardzo mi się podoba. Jest to kojący, spokojny kawałek. Szczególnie lubię moment, gdy Shakira śpiewa po francusku. Kogoś zaskoczę pisząc, że to jej najlepsza płyta? Tak? Nie? Mój numer 1. wśród poznanych już przeze mnie płyt Kolumbijki.

Słuchając wydanej w 2008 roku płyty “19” nie mogę uwierzyć, że ta dziewczyna (wówczas) była nastolatką. Skąd w niej tyle dojrzałości? Dzisiaj aby się wybić trzeba nagrać coś tanecznego, lekkiego a nie TAKIEGO. Sama Jennifer Lopez (która przekroczyła 40-stkę) wydała niedawno najbardziej komercyjny krążek w swojej karierze (“Love?”). Adele jednak wiedziała co chce osiągnąć. Ma oryginalny głos co zaowocowało porównaniami do Amy Winehouse [*], ale moim zdaniem nieco na wyrost. Amy jest (a może była) tylko jedna. W utworach z debiutanckiej płyty daje się słychać inspiracje nie tylko soulem, ale i bluesem, country, jazzem czy popem (tym ambitniejszym, oczywiście). W tym samym roku debiutowała również Duffy z płytą “Rockferry”. Stylistyka podobna, lecz wtedy to Walijka wygrała ten pojedynek. Jednak gdy porówna się ich następne płyty – koronę przejęła Adele. Jej muzyka mnie wciągnęła. Jednego dnia przesłuchałam ten album trzy razy pod rząd, co – przyznam – nie zdarza mi się. O każdej z piosenek dałoby się napisać choć jedno zdanie. Mam kilku faworytów. Nie umiem jednak wybrać tej jednej, jedynej, najlepszej piosenki. Stąd do ‘najlepszych’ dam te, które wyryły mi się najbardziej w pamięć i ‘zaczarowały’. “Hometown Glory” jest piękną, soulową balladą. Zwrotki są spokojne, lecz właśnie w refrenie Adele brzmi najlepiej. “Right As Rain” oraz “Cold Schoulder” są żywsze. Ta pierwsza najbardziej skojarzyła mi się z Amy Winehouse. Druga natomiast ma w sobie coś z r&b i funku. Ballada “Make You Feel My Love” w rzeczywistości wykonywana jest przez Boba Dylana. Jednak tak dobrze pasuje do Adele, że na początku myślałam, że była tworzona ‘na miarę’. Jest jednak tu jedna piosenka, która nie bardzo mi się podoba. Mowa tu o “My Same”. Sama muzyka jest ładne, ciekawa. Nie pasuje mi jednak do Adele. No i drażni mnie powtarzane często “aj aj aj”. Powoli przekonuję się do “First Love”. Na początku piosenka mnie usypiała. Nic zresztą dziwnego, brzmi jak kołysanka. W “Chasing Pavements” najbardziej urzekły mnie zwrotki. refren jest trochę zbyt krzykliwy. Nieco mniej podoba mi się też “Best For Last”. W tym utworze słychać najwyraźniej inspiracje country. Uważam, że Adele nagrała dobrą płytę. Wprawdzie bardziej podobała mi się płyta konkurentki – Duffy (“Rockferry”), to i do niej będę często wracać.

2 Replies to “#138, 139, 140 Evanescence “Origin” (2000) & Shakira “Oral Fixation vol. 2” (2005) & Adele “19” (2008)”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *