#280 Aura Dione “Before the Dinosaurs” (2012)


Aura Dione pojawiła się już kiedyś na moim blogu. Zrecenzowałam jej album “Columbine”. W pierwszej połowie bieżącego roku duńska wokalistka wydała swój drugi krążek zatytułowany “Before the Dinosaurs”. Wiedziałam, że artystka ma bardzo bujną wyobraźnię i lubi wykraczać poza utarte schematy, ale okładką mnie bardzo zaskoczyła. Wystąpiła na niej kompletnie nago. Pewne części jej ciała zostały jednak ciekawie zakryte. Pomyślałam – chce wpasować się w trendy i zwrócić na siebie uwagę, no i co najważniejsze dobrze sprzedać płytę. Jednak Aura nijak nie pasowała mi do wizerunku osoby, gotowej zrobić wszystko dla sławy i pustego rozgłosu.

Pierwsza płyta Aury Dione zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Jest bardzo spokojna. Piosenki nie są zbyt wymyślne tylko po prostu popowe. Ale za to przyjemne i urocze. Szkoda tylko, że szybko wprawiające słuchacza w senność. Gdyby nie ten mały mankament, byłoby bardzo dobrze. Album “Before the Dinosaurs” na pierwszy ‘rzut ucha’ nie różni się wiele od poprzednika. Jednak im dłużej go słuchałam, wyłapywałam więcej różnic. To, co ucieszyło mnie najbardziej, to fakt, że drugi krążek Aury jest bardziej różnorodny i po prostu ciekawszy.

Za pewnie nie trzeba przedstawiać wam singlowego hitu „Friends”. Na początku ten kawałek (nagrany, tak na marginesie, z triem Rock Mafia – współpracownikami Miley Cyrus) nie przypadł mi zbytnio do gustu. Z czasem zaczęłam patrzeć na niego znacznie przychylniej. Dziś go uwielbiam. Nie jest to prosty, taneczny kawałek, ale interesująca, nieco tajemnicza kompozycja z ciekawym tekstem i świetnym wykonaniem. Piosenka opowiada o odejściu od ukochanej dotąd osoby. Aura śpiewa, że ból nie będzie tak straszny, bo ma przyjaciół, który wyciągną do niej pomocną dłoń w każdej sytuacji. Polecam przy okazji teledysk do tego kawałka.

Co niektórzy być może zauważyli, że promocję nowej płyty Aura zaczęła podobnie jak w przypadku „Columbine”. Kto by przecież pomyślał, że zapowiadany tanecznym „I Will Love Your Monday (365)” krążek skrywa zupełnie inny materiał. Przed „Friends” wokalistka wypuściła singiel „Geronimo”. Nie zdobył takiej popularności jak „Friends”. I całe szczęście. Nie wytrzymałabym, gdybym co godzinę słuchając radia trafiała na ten kawałek. Strasznie mi się nie podoba. Jest bardzo irytujący (szczególnie mam dość momentu, gdy Aura jęczy ge-ge-e jo jo uh lala) i w ogóle mało pomysłowy. Niefortunnie został wybrany trzeci singiel. Wybór padł na spokojne „In Love with the World”. Piosenka nie ma takiego potencjału, by stać się radiowym hitem jak „Friends” czy „Geronimo”, ale miło się jej słucha.

Utworem, który zrobił na mnie najlepsze wrażenie, jest „Recipe”. Piosenka jest po prostu niesamowita! Ma bardzo radosny, wiosenny wręcz klimat. Wprowadza w słuchacza w błogi nastrój. Muzyka jest delikatna, ograniczona do dźwięków gitary. Tekst utworu świetnie komponuje się z melodią i wykonaniem. Aura radosnym, dziewczęcym głosem śpiewa the endless sky is filled with butterflies (PL: nieskończone niebo jest wypełnione motylami). Bardzo podoba mi się też „Where the Wild Roses Grow”. Szczególnie początek oraz refren. Na początku myślałam, że będzie to cover popularnej w latach 90. Piosenki Kylie Minogue i Nicka Cave’a, ale Aura pod podobnym tytułem skryła zupełnie inny tekst i inną muzykę.

„Columbine”, jak już wspomniałam, pełna była spokojnych kawałków. Na „Before the Dinosaurs” Aura nieco odeszła od tego. Jednak i teraz serwuje nam takie utwory jak „Master Piece” (z ciekawymi zwrotkami i lipnym, słabym refrenem), „Before the Dinosaurs” czy „Reconnect”. Właśnie ten ostatni numer spodobał mi się najbardziej z pozostałych spokojnych piosenek. Ma wyrazistą muzyką, Aura śpiewa różnorodnie. Trochę tylko gorsze, ale równie ładne jest „Into the Wild”.

Muszę przyznać, że wokalistce całkiem nieźle wychodzą również bardziej przebojowe utwory. Może i „Geronimo” nie zrobił na mnie zbyt pozytywnego wrażenia, ale już „America” jak najbardziej tak. Ciekawym urozmaiceniem tej piosenki jest chórek. Nie trawię natomiast „Superhuman”. Kawałek jest zbyt banalny, zbyt elektroniczny jak na Aurę.

Jestem zadowolona z najnowszej płyty Aury Dione. Może nie zachwyciła mnie nie wiadomo jak, ale na pewno zrobiła dobre wrażenie. Poprzednia, choć zawierała dopracowane i urocze piosenki, znudziła mi się już po drugim czy trzecim przesłuchaniu. „Before the Dinosaurs” jest bardziej różnorodna. Aura nie powtarza na niej podobnego schematu, eksperymentuje z dźwiękiem. Czasem się jej udaje („Where the Wild Roses Grow”), czasem nie („Superhuman’), ale tak czy inaczej całość wygląda dobrze. Na pewno będę do tej płyty często wracać. I już czekam, co Dione przygotuje dla nas na kolejnym albumie.

28 Replies to “#280 Aura Dione “Before the Dinosaurs” (2012)”

  1. Nie lubię Aury. Nie podoba mi się jej muzyka i ona także. Znam Geronimo i Friends. Grafika z Adele śliczna. //namuzowani

  2. A mnie się nowa płyta Aury średnio podoba. Lubię właściwie tylko “Master Piece” (choć refren jest faktycznie lipny) i “America”. Wolę debiut.Nowa recenzja: “All of Me” Estelle (fizzz-reviews.blogspot.com)

  3. Kojarzę ją z jednej piosenki z poprzedniej płyty o czym pisałam tam w komentarzu, ale nigdy nie byłam zaciekawiona jej twórczością :DFajne grafiki 🙂

  4. Nie lubię Aury. Ma jakiś taki dziwny głos. Nie podoba mi się. Ale o gustach się nie dyskutuje 🙂 Grafika na prawdę bardzo fajna :* // FOLLOWS

  5. Dobrze pamiętam kawałek z poprzedniej płyty “365 days” i ciekawy teledysk z butami. Uważam jednak, że utwór “Friends” i nowy wizerunek Aury Dione to porażka. U mnie NN, pozdrawiam [wildflowers]

  6. Fajna recenzja, może kiedyś posłucham czegoś prócz Friends. Może tych kawałków najlepszych wg Ciebie? Zobaczę. Pozdrawiam gorąco, zapraszam na GRIME

  7. Tej artystki niestety w ogóle nie kojarzę.Podziwiam Cię za to, że dajesz radę w nadmiarze obowiązków szkolnych znaleźć czas jeszcze na pisanie recenzji. No po prostu szacun. I to w klasie maturalnej… 🙂

  8. Hello ;* Szkoła ruszyła pełną parą. Miałam już nawet jeden sprawdzian z maty (w środę czeka mnie kolejny). W czwartek byliśmy z klasą na targach edukacyjnych w Politechnice Warszawskiej. Miałam wrażenie, że razem z nami przyjechało pół Polski! Taki tłum, tłok. Nic nie można było na spokojnie zobaczyć. Brało się szybko różne ulotki, katalogi i szło dalej ;P W efekcie wróciłam do domu z całą torbą makulatury i zakwasami w rękach od dźwigania tego. I pojawił się problem: co ja chcę studiować? Wkurza mnie to, że trzeba kierować się nie zainteresowaniami, ale tym, czy po danym kierunku będzie szansa na pracę. Cóż, kocham muzykę, świetnie odnajduję się w pisaniu recenzji, ale takich studiów nie ma. Znalazłam ostatnio studia “kryminalistyka i nauki sądowe”. Uwielbiam kryminały, więc mogłoby być to dobre 😉 Heh, zobaczymy. Enjoy ;*

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *